Takie prognozy przedstawiło w tym tygodniu ponadpartyjne Kongresowe Biuro Budżetowe (CBO), przygotowujące ekspertyzy na potrzeby amerykańskiego parlamentu. Z raportu wynika, że forsowana przez Biały Dom podwyżka płacy minimalnej do 10,10 dol. pozwoliłaby co prawda aż 900 tysiącom pracowników na wydobycie się z ubóstwa, ale za sporą cenę – likwidację około pół miliona miejsc pracy. Bardziej umiarkowana podwyżka – do 9 dol. – oznaczałaby przekroczenie progu ubóstwa przez ok. 300 tys. osób, przy spadku zatrudnienia o 100 tys. etatów.
Według amerykańskich mediów, raport dostarcza argumentów zarówno zwolennikom jak i przeciwnikom podwyżki. Szanse na podniesienie federalnej płacy minimalnej z obecnych 7,25 dol. za godzinę (poszczególne stany USA mają swobodę wprowadzania własnych wyższych stawek) są jednak minimalne. Kontrolowany przez demokratów Senat najprawdopodobniej zajmie się co prawda odpowiednią ustawą jeszcze w marcu, ale republikanie z Izby Reprezentantów nie chcą nawet podejmować tematu. Kwestia płacy minimalnej może okazać się więc gorącym tematem podczas kampanii przed listopadowymi wyborami do Kongresu.
Jason Furman, prezes Rady Doradców Ekonomicznych Białego Domu polemizował z raportem CBO, kwestionując przede wszystkim wyliczenia dotyczące spadku zatrudnienia. "Najbardziej racjonalną liczbą jeśli chodzi o wpływ płacy minimalnej na poziom zatrudnienia jest zero" – oświadczył Furman podczas konferencji prasowej, zwołanej w reakcji na ogłoszenie ekspertyzy Kongresowego Biura Budżetowego. Jego zdaniem wyliczenia CBO nie uwzględniają takich czynników jak wzrost wydajności pracowników, zmniejszenie rotacji i wskaźników absencji, które pojawią się wraz z wyższymi płacami. W podobnym tonie wypowiadał się też demokratyczny senator z Iowa Tom Harkin, jeden ze sponsorów ustawy w izbie wyższej. Powołując się na opinie "ponad 600 ekonomistów, w tym siedmiu noblistów" oświadczył, że ustawa przyczyni się do podwyższenia zarobków dla 28 milionów pracowników i do powstania 85 tys. miejsc pracy.
Z takim punktem widzenia nie zgadzają się jednak republikanie. "Ten raport potwierdza, że wyższe płace, choć mogą pomóc części pracowników, wiążą się jednak z określonymi kosztami, w tym spadkiem liczby zatrudnionych. W tej chwili to bezrobocie jest głównym przedmiotem zmartwień Amerykanów i powinniśmy skupić się na tworzeniu, a nie likwidowaniu miejsc pracy" – oświadczył Brendan Buck, rzecznik republikańskiego przewodniczącego Izby Reprezentantów Johna Boehnera.