Kilkaset osób w kamizelkach nowego ruchu rolniczego AgroUnia blokowało od rana plac Zawiszy w Warszawie. Rolnicy mieli transparenty, nagłośnienie, syreny, a nawet małą trumnę z napisem „Polskie rolnictwo 2019". Jednak postulaty zmierzające do ograniczenia importu żywności z UE i nawiązania handlu z Rosją wywołały mieszane komentarze ze strony i ministra rolnictwa, i organizacji branżowych.
To już kolejny protest AgroUnii w Warszawie. Po proteście w marcu prezes AgroUnii Michał Kołodziejczak usłyszał zarzuty związane ze zniszczeniem nawierzchni jezdni przez płonące opony.
W środę rolnicy zaczęli protest 50 metrów od siedziby PiS przy ul. Nowogrodzkiej. – Po co mamy manifestować pod Ministerstwem Rolnictwa? Jesteśmy tu, żeby nasze protesty były zauważone – mówi Michał Kołodziejczak „Rzeczpospolitej".
Protestujący domagali się poprawy sytuacji w polskim rolnictwie, nie przygotowali jednak szczegółowych postulatów. – My, polscy rolnicy, zostaliśmy sprzedani biznesowi, przez który jesteśmy wykorzystywani. Mówi się nam, że to jest normalne i zgodne z prawem. Ale nie zgadzamy się z tym – mówił Michał Kołodziejczak.
Rolnicy nieśli transparenty z hasłami „Płacimy pełne składki do Brukseli, żądamy pełnych dopłat" czy „Zatrzymać import starego mięsa z Niemiec i z Danii", „Bez polskiej żywności nie ma suwerenności". Pojawiły się też hasła krytykujące Unię Europejską, m.in.: „UE i dumping, niemieckie narzędzie do walki z polskim rolnictwem", „Stop niemieckiemu dyktatowi w Europie".