PiS zabrnęło w kozi róg. Sondaże pokazują, że społeczeństwo nie chce wyborów 10 maja, mimo że władza prze do nich wbrew zdrowemu rozsądkowi. Upór Jarosława Kaczyńskiego może irytować w czasach rosnącej liczby zachorowań i zgonów. Dlatego PiS znalazło wyjście z kryzysowej sytuacji.
Politycy Zjednoczonej Prawicy nie chcą już odpowiadać na pytania o wybory, twierdząc, że skupiają się tylko na walce z koronawirusem i na pomocy Polakom. Mało ważne, że przez pięć lat opozycja wielokrotnie prosiła prezydenta o zwołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego (ws. epidemii jeszcze w lutym i na początku marca), przedkłada projekty ustaw, poprawki, pakiety pomocowe, bo w czasie kryzysu do opinii społecznej przebijają się głównie komunikaty władzy, która ma moc sprawczą.
Prezydent codziennie występuje w mediach, mówiąc o swoich propozycjach i zachęcając do współpracy z jednej strony, a z drugiej ogłaszając propozycje opozycji (ZUS i wsparcie dla rolników) jako swoje, choć nawet formalnie nie są jego, tylko rządu. Tymczasem nie przebija się przekaz pomocowy opozycji, która przykrywa większość swoich propozycji codziennym wrzaskiem o wyborach i polityce.
Czas kryzysu to test z przywództwa. Odpowiedzialna opozycja powinna szukać konsensusu oraz spokojnie przedstawiać swoje propozycje. Udaje się to Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi, który bez agresji apeluje do władzy o współpracę, ale też wytyka jej błędy, czym zyskuje w oczach wyborców. PO, stawiając żądania i domagając się doposażenia szpitali i zakupu testów, w czym też ma rację, stawia rządzących pod ścianą. Polacy i tak żyją teraz w stresie, więc nie potrzebują awantur politycznych.