Moje wątpliwości wywołało stwierdzenie: „W Australii już promuje się naukowców opowiadających się za rozszerzeniem prawa rodziców do selekcji dzieci poczętych in vitro w zależności od pożądanych cech”. Otóż nie zauważyłem aktywnego promowania naukowców zalecających selekcję dzieci poczętych in vitro w zależności od pożądanych cech. Nie wydaje mi się również prawdopodobne, żeby rząd federalny promował takich ludzi „po cichu”. Zarówno poprzedni premier John Howard, jak i obecny Kevin Rudd są ludźmi głęboko wierzącymi (przynajmniej za takich chcą uchodzić w oczach opinii publicznej), tak że teza ta wydaje się naciągana.Druga wątpliwość wynikła z twierdzenia: „Czymś niestosownym jest także wprowadzanie opinii publicznej w błąd, iż in vitro jest metodą leczenia ludzkiej bezpłodności. Można gołym okiem zobaczyć, że po zapłodnieniu pozaustrojowym bezpłodna para w dalszym ciągu pozostaje parą bezpłodną”. Otóż in vitro jest metodą leczenia bezpłodności, o czym wiem od mojej znajomej, która poddała się temu zabiegowi. Początkowo lekarze nie wróżyli powodzenia, toteż małżonkowie adoptowali chłopczyka, potem po wielu nieudanych próbach pani ta urodziła dziecko metodą in vitro, a dwa lata później urodziła już normalnie. Metoda in vitro jest często nieskuteczna, ale nie jest prawdą, że każda para pozostaje bezpłodna. Uważam stanowisko Kościoła w tej sprawie za okrutne.
Wojciech Poplawski, Carindale, Australia