Świat bez klamek

Słuchając deklaracji moskiewskich polityków w sprawie napaści na Gruzję, zdałem sobie sprawę, że Rosja nigdy nie dokonała najazdu we własnym interesie. Nie, Rosja zrywa się do boju dopiero w imię cudzego dobra – pisze Maciej Rybiński

Aktualizacja: 11.08.2008 01:42 Publikacja: 10.08.2008 18:37

Maciej Rybiński

Maciej Rybiński

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

To jest nasz świat. Nasz własny. Inny już nie będzie. Trzeba się przystosować albo zginąć. Kiedyś, w czasach Hamleta, intryg dworskich, wlewania trucizny do ucha, wystarczyło zwariować, aby nie tylko widzieć i wiedzieć, ale jeszcze głośno o tym mówić. Teraz to już nie wystarczy. W domu wariatów wariaci nie mają przywilejów. Tam, gdzie wszyscy bredzą, w ponurym bełkocie powszechnym, w konkursie łamania wszystkich zasad, łącznie z najprostszą logiką, wariat, z natury czy z wyboru, nie ma żadnych szans. Zostaje wyrzutkiem, prymitywem nierozumiejącym mechanizmów ani życia, ani polityki.

My, Polacy, powinniśmy być lepiej przystosowani do życia we współczesności niż wszyscy inni. Mamy wszelkie podstawy ku temu, by patrzeć na to, co dzieje się wokół, ze skrajnym cynizmem. Upoważnia nas do tego pamięć historyczna.

Wysłuchałem na temat napaści zbrojnej wojsk Federacji Rosyjskiej na Gruzję oświadczeń rosyjskich polityków, komentarzy rosyjskich politologów, przeczytałem także deklarację niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Same sformułowania o pokoju, pomocy, zapobieganiu katastrofie humanitarnej, czystkom etnicznym, ochronie ludności, prawie międzynarodowym.

Wszystko to jako Polak znam niejako genetycznie. To są te same uzasadnienia, z jakimi Katarzyna Wielka wprowadzała do Polski rosyjskie wojska, aby chronić wolności płynące z zasad demokracji szlacheckiej. Te same, z jakimi w roku 1920 bolszewicy wyruszyli na białą Polskę, by wyzwalać lud pracujący miast i wsi spod buta polskich panów. Te same, z jakimi 17 września 1939 roku Armia Czerwona weszła do walczącej z hitlerowską Rzeszą Polski, aby zapewnić bezpieczeństwo etnicznym Białorusinom i Ukraińcom.

Nigdy się jeszcze nie zdarzyło, aby Rosja, to największe terytorialnie mocarstwo na świecie, sięgnęła po broń, dokonała najazdu we własnym, jakkolwiek pojmowanym interesie. Nie, Rosja upokarzana, poniżana, pozbawiona miłości i szacunku świata znosiła to zawsze w pokorze, aby zerwać się do boju dopiero w imię cudzego dobra.

Jeśli komuś przewracają się flaki, gdy słucha, że Rosja zmuszona została do wojny brutalnym wkroczeniem wojsk gruzińskich na terytorium Gruzji, to niech przynajmniej ma świadomość, że jest może dziesiątym, może 12. pokoleniem w swojej rodzinie z politycznym skrętem kiszek z powodu rosyjskiej bezinteresowności.

Wtedy można się wyrzygać z przyjemnością.

Oświadczenie niemieckiego MSZ usprawiedliwiające działania Moskwy też powinniśmy, Polacy, przyjąć z przyjemnością, jako coś oczywistego i znanego. Rozkosznie przypomina się Heim ins Reich Austrii, ochrona zagrożonych praw Niemców sudeckich i wreszcie komunikat o rozpoczęciu II wojny światowej – ab 4,45 Uhr wird zurückgeschossen. Któż lepiej może zrozumieć Rosję niż niemieccy demokraci. Kto wie lepiej, że misja pokojowa i cywilizacyjna najlepiej realizuje się za pomocą bombardowania dzielnic mieszkaniowych.

To tylko Aleksander Macedoński mówił swoim żołnierzom otwarcie, że chce oprzeć granice imperium o Ocean Indyjski, nie wspominając nic o ochronie praw i interesów Hindusów. Toteż armia się buntowała. Wczorajsi i dzisiejsi politycy są bardziej subtelni.

Tylko Aleksander Macedoński mówił swoim żołnierzom otwarcie, że chce oprzeć granice imperium o Ocean Indyjski, nie wspominając nic o ochronie praw i interesów Hindusów

A my, Polacy, przyglądajmy się światu z perspektywy naszej wiedzy historycznej. Wtedy nie zostaniemy zaskoczeni, gdy Rosja szlachetnie wkroczy na Krym, aby ochronić tamtejszą ludność przed ukraińskimi prześladowaniami, gdy zbombarduje Kijów z powodów humanitarnych i gdy Berlin wyda oświadczenie, że wprawdzie Ukraina jest suwerennym państwem, ale gospodarczo związanym z Rosją, więc powinna być potulna. Brak nie tylko zdziwienia, ale też rozpaczy i bezsilnej złości pozwala łatwiej żyć.

Ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich w Pekinie wprawiła świat w ekstazę. Wszyscy prześcigali się w zachwytach nad pompą, rozmachem, scenerią, choreografią. A ja patrzyłem na te tysiące statystów wykonujących jednakowe ruchy i nie mogłem pozbyć się krążących po głowie fragmentów opowiadania Stanisława Lema (chyba z „Bajek robotów”, chciałem sprawdzić, ale jak zwykle w takiej potrzebie nie znalazłem) o pewnym satrapie tłumaczącym rozkosze władzy mniej więcej tak: niech pan weźmie 10 tysięcy dziewic, każe im stanąć na jednej nodze, drugą kręcić kółka, a zobaczy pan, jaka to przyjemność.

U Lema opis ćwiczeń dla zadowolenia potrzeb władcy był bardziej skomplikowany. Ale ważny jest sam mechanizm imponowania światu tysiącami dobrze wytresowanych poddanych. Gdyby jeszcze udało się zmusić wszystkich mieszkańców Tybetu, aby stanęli na jednej nodze i wznieśli okrzyk na cześć Komunistycznej Partii Chin, świat popadłby w zachwyt. Kolejny konflikt zostałby rozwiązany, zwłaszcza gdyby Tybetańczycy pozostali tak, na jednej nodze, na zawsze.

Mój ulubiony światopogląd, poprawność polityczna, szerzy się jak pożar buszu, pozostawiając po sobie spaloną ziemię. Niedawno na wyspie Antigua zamordowano brytyjskie małżeństwo spędzające tam miesiąc miodowy. Ponieważ na tych rajskich wyspach morderstwa zdarzają się bardzo rzadko, a policja tamtejsza nie ma ani sił, ani środków, ani doświadczenia, rząd Antiguy zwrócił się do rządu brytyjskiego o przysłanie specjalistów ze Scotland Yardu wraz z odpowiednim sprzętem.

Rząd brytyjski odmówił, obawiając się, że detektywi z Yardu rzeczywiście złapią mordercę, a to mogłoby się skończyć dramatem humanitarnym. Mianowicie morderca mógłby zostać skazany na karę śmierci. W ciągu trwających wiele dni negocjacji rząd brytyjski zażądał od premiera Antiguy Baldwina Spencera pisemnej gwarancji, że zabójcy nie zostanie wymierzony najwyższy wymiar kary.

Z wielkim trudem władze małej wysepki wytłumaczyły rządowi dużego Zjednoczonego Królestwa, że u nich też orzekają sądy, a nie premierzy. Kiedy w końcu wysłano na Antiguę pięciu detektywów, okazało się, że dowody uległy już zatarciu. Morderca nie zostanie złapany, nie grozi mu kara, której rząd brytyjski moralnie nie akceptuje, i może spokojnie mordować dalej.

Żadnych problemów z poprawnością polityczną nie ma za to w Rosji. Nie tylko w polityce. Sąd w Moskwie odrzucił skargę 22-letniej urzędniczki, która oskarżyła swojego szefa o molestowanie seksualne (rosyjska prasa terminem molestowanie określiła skuteczne zmuszanie do stosunków na biurku). Sąd odrzucenie skargi uzasadnił tym, że molestowanie seksualne jest ludzkości niezbędne do przetrwania. Jeśli nie będzie molestowania, nie będą się rodzić dzieci.

Bardzo ładne uzasadnienie, a niewykluczone, że jego autorzy współdziałali też przy sporządzaniu uzasadnienia akcji wojennej w Gruzji. A jak nie oni sami, to ich duchowe odpowiedniki.

I takimi ludźmi zaludniony jest świat, w którym żyjemy. Świat bez klamek.

Autor jest publicystą i felietonistą dziennika „Fakt”

To jest nasz świat. Nasz własny. Inny już nie będzie. Trzeba się przystosować albo zginąć. Kiedyś, w czasach Hamleta, intryg dworskich, wlewania trucizny do ucha, wystarczyło zwariować, aby nie tylko widzieć i wiedzieć, ale jeszcze głośno o tym mówić. Teraz to już nie wystarczy. W domu wariatów wariaci nie mają przywilejów. Tam, gdzie wszyscy bredzą, w ponurym bełkocie powszechnym, w konkursie łamania wszystkich zasad, łącznie z najprostszą logiką, wariat, z natury czy z wyboru, nie ma żadnych szans. Zostaje wyrzutkiem, prymitywem nierozumiejącym mechanizmów ani życia, ani polityki.

Pozostało 91% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką