Brońmy Gruzji w Brukseli

Rosja dla zachodnich demokracji jest nie tylko dostarczycielem surowców czy miejscem inwestycji, ale także partnerem w rozwiązywaniu problemów międzynarodowych – twierdzi założyciel Instytutu Studiów Wschodnich Zygmunt Berdychowski

Publikacja: 13.08.2008 03:06

Red

Najważniejsi polscy politycy, z prezydentem i premierem na czele, bardzo jednoznacznie zaangażowali się w obronę Gruzji w związku z konfliktem w Osetii Południowej. Padły deklaracje o konieczności poszanowania integralności terytorialnej i niepodległości tego kraju, nie wykluczono nawet możliwości wysłania polskich wojsk w rejon konfliktu.

Polska nie jest jednak na międzynarodowej scenie politycznej graczem na tyle silnym, aby samodzielnie wpływać na kształtowanie ładu na Kaukazie. Dlatego powinna skupić się na odgrywaniu roli pośrednika między Tbilisi a Brukselą. Tylko bowiem takie potęgi, jak Stany Zjednoczone i Unia Europejska, mają szansę wywrzeć wpływ na Rosję. My natomiast mamy wszelkie predyspozycje po temu, żeby przybliżać zachodnim przyjaciołom wagę polityki wschodniej, pod warunkiem że będziemy starali się zachować pewien dystans do zachodzących na Kaukazie wydarzeń.

Rosyjski potencjał nuklearny jest tak wielki, że jego użycie oznaczałoby zagładę setek milionów ludzi. Dlatego należy za wszelką cenę działać na rzecz pokoju

Polska prowadzi obecnie bardzo zdeterminowaną i stanowczą politykę wschodnią. Jej optyka geopolityczna odbiega przy tym od postrzegania problemów Kaukazu przez kraje Europy Zachodniej. Wynika to głównie z różnych doświadczeń historycznych. Europa Środkowo-Wschodnia wciąż pamięta niedawną przykrą przeszłość, kiedy była kontrolowana przez Związek Sowiecki. Stąd skłonność do odbierania działań Rosji na arenie międzynarodowej jako zagrożenia.

Dla Niemiec, Francji, Włoch czy Stanów Zjednoczonych Rosja to nie tylko ważny partner dostarczający surowce energetyczne czy ogromny rynek zbytu, ale także polityczny sojusznik potrzebny do rozwiązania wielu międzynarodowych problemów, choćby sytuacji w Iranie, Afganistanie czy na Bliskim Wschodzie. Problemy krajów takich jak Gruzja są więc postrzegane głównie przez pryzmat wpływu, jaki będą miały na stosunki tych państw z Rosją.

Polska ze swymi środkowowschodnioeuropejskimi przyjaciółmi powinna starać się wprowadzać zachodnich sojuszników w złożoność problematyki wschodniej i tłumaczyć strategiczne znaczenie Gruzji i innych państw regionu. Droga do tego celu wiedzie przez Brukselę, a nie – Tbilisi. Poparcie Polski jest bowiem dla Gruzji niewystarczające w starciu z potężną Rosją. Gruzja potrzebuje pomocy ze strony takich mocarstw jak Stany Zjednoczone i Unia Europejska. W tej konfiguracji geopolitycznej Polska powinna odgrywać rolę adwokata Gruzji w Europie.

Rozumie to minister spraw zagranicznych Radek Sikorski, który zainicjował spotkanie na szczeblu ministrów spraw zagranicznych państw Unii. W konsekwencji Bruksela znacznie bardziej zainteresowała się sytuacją na Kaukazie i pojawiła się szansa na unijną mediację w rosyjsko-gruzińskim sporze.

To znacznie lepszy sposób na osiągnięcie polskich celów na Kaukazie niż podkreślanie wyjątkowego charakteru bilateralnych stosunków polsko-gruzińskich czy twarda antyrosyjska retoryka. Piątkowa deklaracja prezydenta, który nie wykluczył możliwości wysłania polskich wojsk na Kaukaz, to wypowiedź idąca bardzo daleko. Bo przecież nikt dziś w Europie i na świecie nie będzie parł do wojny z Rosją.

Zresztą zbrojny odpór siłom rosyjskim w Osetii byłyby zdolne dać jedynie Stany Zjednoczone. Polska Litwa, Łotwa oraz Estonia nie mogą się równać z Rosją pod względem potencjału militarnego. Samodzielna akcja zbrojna byłaby zatem absurdem. Z kolei wciąganie zachodnich sojuszników w eskalowanie kaukaskiego konfliktu może mieć bardzo niebezpieczne skutki.

Rosja jest dzisiaj zupełnie innym krajem niż w latach 90. W porównaniu z sytuacją w epoce Borysa Jelcyna posiada znacznie zmodernizowane siły zbrojne i sprawniejsze państwo. Jej potencjał nuklearny jest tak wielki, że jego użycie oznaczałoby zagładę setek milionów ludzi. Dlatego należy za wszelką cenę działać na rzecz pokoju, a nie – eskalacji konfliktu.

Polityka Polski powinna być zatem w tej sprawie zdecydowana, ale ostrożna. Tym bardziej że Rosja dzisiaj dla zachodnich demokracji jest nie tylko dostarczycielem surowców energetycznych czy miejscem ogromnych inwestycji, ale także partnerem w rozwiązywaniu wielu trudnych problemów w polityce międzynarodowej. Rozumieją to Amerykanie, Niemcy, Francuzi i Włosi, dla których wojna na Kaukazie i zachowanie integralności terytorialnej Gruzji jest jednym z kilku priorytetów w polityce międzynarodowej. Jednym z kilku, nie jedynym. Zrozumienie tego leży także w żywotnym interesie Rzeczypospolitej, jeżeli chcemy, aby nasz głos był nie tylko słyszalny, ale także zrozumiany i akceptowany.

Wypracowanie rozwiązania sporu o Osetię jest wciąż kwestią otwartą. Jeśli Polska podąży drogą wytyczoną przez rząd, z ministrem Sikorskim na czele, będzie miała szansę zająć należną jej pozycję adwokata Gruzji w Unii Europejskiej.

Najważniejsi polscy politycy, z prezydentem i premierem na czele, bardzo jednoznacznie zaangażowali się w obronę Gruzji w związku z konfliktem w Osetii Południowej. Padły deklaracje o konieczności poszanowania integralności terytorialnej i niepodległości tego kraju, nie wykluczono nawet możliwości wysłania polskich wojsk w rejon konfliktu.

Polska nie jest jednak na międzynarodowej scenie politycznej graczem na tyle silnym, aby samodzielnie wpływać na kształtowanie ładu na Kaukazie. Dlatego powinna skupić się na odgrywaniu roli pośrednika między Tbilisi a Brukselą. Tylko bowiem takie potęgi, jak Stany Zjednoczone i Unia Europejska, mają szansę wywrzeć wpływ na Rosję. My natomiast mamy wszelkie predyspozycje po temu, żeby przybliżać zachodnim przyjaciołom wagę polityki wschodniej, pod warunkiem że będziemy starali się zachować pewien dystans do zachodzących na Kaukazie wydarzeń.

Pozostało 82% artykułu
Publicystyka
Marek Migalski: Prawa mężczyzn zaważą na kampanii prezydenckiej?
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Szary koń poszukiwany w kampanii prezydenckiej
Publicystyka
Marek Kutarba: Jak Polska chce patrolować Bałtyk bez patrolowców?
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Rafał Trzaskowski musi przestać być warszawski, żeby wygrać wybory
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Gruzja w ślepym zaułku. Dlaczego nie mogło być inaczej?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska