Europoseł Poręba o promocji polskiej prezydencji w UE mówi:
Rząd Tuska przeznaczył na promocję polskiej prezydencji 430 mln zł (ok. 110 mln euro), a np. Słoweńcy wydali ok. 70 mln euro, Szwedzi 100 mln euro, Niemcy 120 mln euro. Powinniśmy pytać rząd, czy ten wydatek jest dobrze przemyślany. W moim przekonaniu nie generuje konkretnych korzyści ani dla polskiej turystyki, ani dla przemysłu. Inne kraje potrafiły wykorzystać prezydencję dla swoich narodowych interesów. Szwedzi wpisali w program swojej prezydencji strategię bałtycką, Francuzi śródziemnomorską, sprawy na których im zależało.
Trudno jest mi również mówić o poważnej promocji Polski, gdy minister Sikorski podczas polskiej prezydencji stawia na wina węgierskie i zamiast wspierać rodzime produkty i świetne m.in. np. wina podkarpackie, życzy tylko lakonicznie rozwoju polskiego przemysłu winiarskiego, twierdząc, że „polskich win jest za mało”. Także premier Donald Tusk na początku maja odwiedzając Chorwację, stwierdził, że tamtejsze truskawki są lepsze niż polskie. Zapewne uczynił to w obronie polskiego interesu. Istny PRowki falstart.
Poręba odniósł się także do zarzutów, że PiS inspiruje się amerykańskimi spotami wyborczymi, a także billboardów z napisem "Premier Jarosław Kaczyński":
Nie wstydzimy się pewnej inspiracji, bo to nic złego. Nasze spoty odnoszą się do sztucznych barier, które przeszkadzają młodym ludziom w osiąganiu sukcesów. Mówią o tłamszeniu aspiracji Polaków, o niespełnionych obietnicach rządu. To są realne problemy i my o nich mówimy. Oczywiście w tysiącach spotów ktoś może znaleźć coś podobnego. Pracując nad tym spotem z nikim w USA go nie konsultowaliśmy.