Czekając na Polskę bez Lisa

Jest oczywistą oczywistością, że media w znakomitej większości opowiedziały się po stronie PO. Jeśli jednak po każdych wyborach mamy słyszeć to samo usprawiedliwienie, to znaczy, że PiS nie ma żadnych szans na wyjście z opozycji

Publikacja: 12.10.2011 12:49

Czekając na Polskę bez Lisa

Foto: W Sieci Opinii

 

Jest oczywistą oczywistością, że PiS nie jest traktowany sprawiedliwie, a media w znakomitej większości opowiedziały się po stronie PO. Jeśli jednak po każdych wyborach mamy słyszeć to samo usprawiedliwienie, to znaczy, że PiS nie ma żadnych szans na wyjście z opozycji, bo znalazł sobie wygodny argument, którym można się przed sobą i światem wytłumaczyć z każdej porażki. Jeśli się w ogóle przyzna, że się poniosło porażkę, bo w tej sprawie nie ma w PiSie jednomyślności i całkiem sporo tam takich, którzy przekonują, że PiS wypadł świetnie, a przegrał Tusk. Taka postawa to gwarancja, że nic się nie zmieni. No, może poza wynikiem PiSu, który w kolejnych wyborach spadnie do poziomu żelaznego elektoratu (a to z pewnością dużo mniej niż 30%), może nawet doczekamy się systemu dwupartyjnego – po jednej stronie PO z tym, co jej się uda wydrzeć PiSowi, będzie robić za „liberalną centroprawicę”, po drugiej Palikot z Kaliszem na czele lewicy. I z otoczonym szczelnym kordonem sanitarnym PiS, z którym nikt się już nie będzie liczył. Moim zdaniem to całkiem realny scenariusz.

 

Jasne, media się zaangażowały w tej kampanii po stronie PO w sposób naprawdę nieprzyzwoity. Jasne, partia rządząca miała dużo większe możliwości lansowania się za publiczne pieniądze i przy okazji tego co teoretycznie nie było kampanią wyborczą. Jasne, Kaczyński jest demonizowany w równym stopniu jak Tusk jest idealizowany. To nie była równa rywalizacja, być może PiS nie miałby szansy jej wygrać, cokolwiek by zrobił. Tylko czy na pewno zrobił wszystko, żeby choćby zminimalizować klęskę? Bo, choć można zaklinać rzeczywistość, to jest klęska.

 

Zamiast wyliczać, jakie to krzywdy zrobiono PiSowi w kampanii i dywagować o możliwym wyniku „gdyby nie Lis”, warto się przyjrzeć w odpowiedzi własnym błędom. Bo tę kampanię Platforma wygrałaby samymi tylko samobójami PiSu. Oto mój subiektywny przegląd.

 

Sojusz z kibolami. Można było bronić kibiców, gdy byli szykanowani za polityczne transparenty. Można, a nawet trzeba było wyśmiewać nadgorliwość służb w walce z nieprawomyślnymi hasłami na stadionach. Ale wciąganie na sztandary ludzi w rodzaju Starucha (osobiście wystarczy mi jego atak na piłkarza) musiało odrzucić sporą część elektoratu, która pamięta, że kibole to nie tylko piękne oprawy meczów, ale także ustawki i chuligaństwo. Mój kolega, porządny człowiek z piękną opozycyjną przeszłością, napisał na fejsbuku „"Kibicu, daj z liścia niegłosującemu sąsiadowi" apeluje publicysta "Gazety Polskiej". Gdyby ktoś nie znał kibolskiego slangu, oznacza to uderzenie otwartą dłonią w twarz. Po tym komentarzu zdecydowałem - pójdę na wybory. Nie z obawy przed pobiciem. Po to, żeby w poniedziałek takie typy jak Lisiewicz, "Staruch" i Macierewicz miały kwaśne miny.” i z tego co wiem, nie tylko poszedł na wybory, które miał zamiar zbojkotować, ale też namówił do tego rodzinę. Kto wie, ile osób w tych wyborach zagłosowało wcale nie na Tuska, ale po prostu dlatego, że nie chcieliby, aby jego rząd – aby jakikolwiek rząd – obalali kibole.

 

Awantura o Merkel. To co dziennikarze zrobili z cytatami z Kaczyńskiego nie powinno przesłonić faktu, że to jednak były cytaty z Kaczyńskiego. I wcale nie rzucone spontanicznie, ale autoryzowane w książce, a potem w wywiadzie dla „Newsweeka”. Andrzej Stankiewicz, autor wywiadu, od którego się wszystko zaczęło, powiedział w Antysaloniku Ziemkiewicza, że Kaczyński w autoryzacji wręcz zaostrzył wymowę tego, co powiedział o Merkel, nie da się więc udawać, że dziennikarze złapali Kaczyńskiego za słówko, gdzieś tam nieopatrznie przez niego rzucone, bo była to jego świadoma kalkulacja, która po prostu nie wypaliła. Trzymając się poetyki piłkarskiej, Kaczyński zaliczył więc asysty przy wszystkich golach, które wpadły do jego własnej bramki.

 

Ucieczka przed rozmową. Kaczyński ma traumę po debacie z Tuskiem, to nawet zrozumiałe. Można mu nawet wybaczyć, że odmówił debaty z nim. Problem w tym, że PiS w tych wyborach nie wykorzystał także wielu okazji, kiedy mógł się porozumiewać z elektoratem ponad głowami Tuska i dziennikarzy. Taką okazją była na przykład debata liderów partyjnych w trakcie Ogólnopolskiego Forum Inicjatyw Pozarządowych – bezpieczna, kulturalna, na neutralnym gruncie, ale relacjonowana w mediach. No i przede wszystkim, będąca szansą bezpośredniego komunikowania się z tysiącem działaczy organizacji pozarządowych z całej Polski. Gdyby Kaczyński przyjął zaproszenie, byłoby to coś, co wizerunkowo można byłoby świetnie rozegrać. Ale PiS pogardził taką okazją, zupełnie jakby miał w zanadrzu mnóstwo lepszych. Sam Jarosław Kaczyński nie znalazł też czasu na wypełnienie kwestionariusza Stowarzyszenia 61, na potrzeby portalu Mam Prawo Wiedzieć. Bo i po co, jest przecież znany, to co się będzie wysilał. Tymczasem wyborcy lubią takie sygnały, że są dla polityka ważni, że dla nich gdzieś przyszedł, odpowiedział na ich pytania. Partia nie mająca szans wygrać za pośrednictwem mainstreamu musi nauczyć się wykorzystywać każdą alternatywną okazję.

 

Można więc pocieszać się, że wszystko przez media w ogólności, a Lisa w szczególności i czekać na kampanię, w której wreszcie te przeszkody znikną. Rozsądniej jednak przyznać wreszcie, że one nigdy nie znikną i nauczyć się je pokonywać. Albo chociaż próbować. Tymczasem w PiSie zamiast rzetelnej oceny własnej porażki, rozliczanie kończy się na wygłoszeniu kilku oskarżeń, tradycyjnie już pod adresem tych, na których się nie ma i nigdy mieć nie będzie wpływu. 

 

 

 

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości