Reklama

Chaos za kulisami negocjacji

Porozumienie emerytalne PO – PSL mogło być zawarte wcześniej, gdyby strony były przygotowane do rozmów

Publikacja: 29.03.2012 20:40

Piotr Gursztyn

Piotr Gursztyn

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Bałagan, chaos, złe emocje i brak zaufania – to powody, dla których tak długo trwały negocjacje między Donaldem Tuskiem i Waldemarem Pawlakiem. Przebieg rozmów przypominał momentami komedię, a nawet farsę.

Oczywiście głównym powodem oporu Ludowców była kalkulacja polityczna. Politycy PSL zaczęli dostawać liczne wyrazy poparcia od swoich wyborców, którzy zachęcali ich do niezgody wobec rządowej propozycji wydłużenia wieku emerytalnego. Kilka dni temu na spotkaniu z szefami struktur wojewódzkich PSL Pawlak usłyszał od działaczy, że ma być jeszcze bardziej twardy.

Grał ostro do końca. Ostatecznym argumentem wobec Tuska miało być zachowanie się Klubu PSL w czasie dzisiejszej debaty i głosowania nad wnioskiem "Solidarności" o przeprowadzenie referendum. Posłowie PSL pytali Pawlaka, czy będzie dyscyplina w czasie głosowania. Odpowiedź była wymijająca. Jeszcze dwa dni przed głosowaniem reprezentant klubu Henryk Smolarz nie zaczął pisać klubowego wystąpienia, bo nie wiedział, jakie będzie stanowisko jego partii. Fakt, że w imieniu klubu występuje poseł szerzej nieznany, pokazuje też, że PSL nie chce nadawać jakiejkolwiek rangi swojemu udziałowi w tej debacie.

Do porozumienia jednak doszło. Politycy obu partii mówią, że było ono możliwe wcześniej, gdyby nie chaotyczny i nerwowy sposób prowadzenia rozmów. Z obu stron słychać narzekania, że obaj liderzy przychodzili na kolejne spotkania bez przygotowanych danych.

Problemem było to, że część negocjacji była prowadzona w cztery oczy między Tuskiem a Pawlakiem. Nie było świadków, którzy mogliby potwierdzić ustalenia z poprzednich rozmów. Nieufający sobie i coraz bardziej nielubiący się Tusk i Pawlak przerzucali się potem pretensjami o niedotrzymywanie podjętych wcześniej ustaleń.

Reklama
Reklama

To zasadnicza różnica w porównaniu ze spotkaniami koalicyjnymi z poprzedniej kadencji, gdzie w rozmowach uczestniczyli też Grzegorz Schetyna i Stanisław Żelichowski. Obaj potrafili wygaszać emocje i szukać punktów łączących obie strony. W czasie ostatnich negocjacji ta reguła także działała – najbardziej owocne były spotkania, w których liderom towarzyszyli szefowie ich klubów parlamentarnych, czyli Rafał Grupiński i Jan Bury. Negocjacjom nie służyła za to obecność ministra finansów, z którym lider PSL ma wyjątkowo złe stosunki. W czasie jednego ze spotkań Pawlak miał usłyszeć od Jacka Rostowskiego, że "się nie zna". A politycy PSL chętnie opowiadają dziennikarzom, że to Rostowski przychodził nieprzygotowany na spotkania.

Chaos w rozmowach prowadził do tego, że obaj liderzy nie pamiętali swoich wcześniejszych stanowisk. Jeden z ważnych polityków PO twierdzi, że przyjęty kompromis – dziś traktowany jako negocjacyjny wkład PSL – pierwotnie pojawił się jako propozycja ustępstwa ze strony Tuska. Po serii sporów i kłótni wrócił jako propozycja PSL, na którą z kolei z trudem godził się Tusk.

Politycy obu partii są przekonani, że formuła spotkań wyłącznie w cztery oczy będzie prowadziła do kolejnych konfliktów między obu liderami. Sposobem na ich uniknięcie mogą być spotkania kierownictw obu partii. Jest jednak pytanie, czy będzie to odpowiadało wolącym rządzić w partiach jednoosobowo ich liderom.

Publicystyka
Juliusz Braun: Media publiczne raczej po staremu
Publicystyka
Roman Kuźniar: Strategia predatora, czyli jak USA zmieniają swoje podejście do wojny
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Nawrocki przegra z łańcuchem?
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nieoczekiwany sojusz prezydenta Nawrockiego i Konferencji Ambasadorów RP
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Jarosław Kaczyński chce przyszponcić z młodzieżą
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama