Reklama

"Rzeczpospolita" pisała. 2009: Dla kogo telewizja publiczna

W numerze z 23 września publicysta Krzysztof Kłopotowski zapytał: „Jakie będą telewizje prywatne i publiczna po przejściu na cyfrowy przekaz w roku 2013 i rozszerzeniu dostępu dla nadawców? Czy przyniosą postęp?”

Publikacja: 21.09.2012 21:00

Założył, że „nastąpi dalsza komercjalizacja treści w walce o widza, przy jeszcze większej konkurencji. „Główną odpowiedzialnością za utrzymanie wysokiego poziomu kultury obciążył telewizję publiczną. Zaproponował -„jedną antenę telewizji publicznej trzeba uwolnić od reklam w prime time, aby odciąć biuro reklamy od wpływu na decyzje programowe. W paśmie misyjnym liczy się nie liczba widzów, ale jakość. Nieważne, ilu widzów będzie oglądać pasmo misyjne, lecz co uczynią z uzyskaną wiedzą i energią umysłową. Nauczyciel, lekarz, średni przedsiębiorca mają wpływ na setki ludzi, ksiądz na kilka tysięcy, pisarz na dziesiątki tysięcy, reżyser filmowy na setki tysięcy widzów. Oni stanowią elitę narodu. Do nich powinien być adresowany taki program misyjny. Reszta widzów niech też ogląda i podciąga się do tego poziomu".

I zapytał: „Ale czy nas stać na utrzymanie ambitnej telewizji publicznej, a choćby pasma misyjnego w prime time?"

Jego zdaniem rolą telewizji publicznej teraz i w przyszłości jest pobudzanie kreatywności, wyobraźni, pożądania doskonałości, podziwu dla wiedzy i inteligencji jako władzy umysłu oraz obrona polskiej racji stanu. A jaką wizję przedstawiają rządzący?

Krzysztof Kłopotowski pisze: „Minister Michał Boni prezentował niedawno sympatyczny raport „Polska 2030. Wyzwania rozwojowe". Otóż jako młody człowiek brałem skromny udział w połowie lat 70. w przygotowaniu prognozy rozwoju kultury polskiej do roku 1990. Założeniem wstępnym było „dalsze doskonalenie socjalizmu". Nikt nie przewidział upadku ustroju.

Także minister Boni bierze pod uwagę tylko proste przedłużenie trendu liberalnego. Jednak przy pewnej odwadze umysłu można sobie wyobrazić do roku 2030 rozkład Unii Europejskiej z braku sił duchowych, aby stawić czoła islamowi wewnątrz. Rosja reaguje na to odrodzeniem prawosławia i zatrzymaniem wymierania narodu, po czym, jak przewiduje Oswald Spengler w „Zmierzchu Zachodu" – zbawia świat.

Reklama
Reklama

Ciarki chodzą po plecach. Polska odpowiada na to zagrożenie utworzeniem fundamentalistycznego państwa katolickiego. Następuje katastrofa: załamanie trendu liberalnego, o czym nawet nie chce myśleć obecny rząd."

Więc jaka telewizja publiczna? „Uwolniona od nacisku rynku powinna oprócz wolności głosić, że życie ludzkie ma cel, a świat jest niedoskonałym odbiciem ideałów, których należy pragnąć."

Tekst był fragmentem wystąpienia autora na sopockiej konferencji „Media 2013" (18 września 2009 r.)

Wybór z książki Macieja Kledzika „Rzecz o Rzeczpospolitej" i przygotowywanego jej drugiego wydania

Założył, że „nastąpi dalsza komercjalizacja treści w walce o widza, przy jeszcze większej konkurencji. „Główną odpowiedzialnością za utrzymanie wysokiego poziomu kultury obciążył telewizję publiczną. Zaproponował -„jedną antenę telewizji publicznej trzeba uwolnić od reklam w prime time, aby odciąć biuro reklamy od wpływu na decyzje programowe. W paśmie misyjnym liczy się nie liczba widzów, ale jakość. Nieważne, ilu widzów będzie oglądać pasmo misyjne, lecz co uczynią z uzyskaną wiedzą i energią umysłową. Nauczyciel, lekarz, średni przedsiębiorca mają wpływ na setki ludzi, ksiądz na kilka tysięcy, pisarz na dziesiątki tysięcy, reżyser filmowy na setki tysięcy widzów. Oni stanowią elitę narodu. Do nich powinien być adresowany taki program misyjny. Reszta widzów niech też ogląda i podciąga się do tego poziomu".

Reklama
Publicystyka
Konrad Szymański: Jaka Unia po szkodzie?
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy Polska naprawdę powinna bać się bardziej sojuszniczych Niemiec niż wrogiej jej Rosji?
Publicystyka
Adam Bielan i Michał Kamiński podłożyli ogień pod koalicję. Donald Tusk ma problem
Publicystyka
Marek Migalski: Dekonstrukcja rządu
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk uwierzył, że może już tylko przegrać
Reklama
Reklama