Już dawno nie czytałem tak pustego, obłudnego i prymitywnego intelektualnie tekstu jak ten red. Adama Szostkiewicza, na stronach internetowych "Polityki", czyli pisma, które aspiruje do miana tygodnika dla intelektualistów. Szostkiewicz, używając papieża Franciszka, by dołożyć polskiej prawicy, myli się, manipuluje, nawet bredzi i zmyśla w każdym niemal akapicie. A przede wszystkim krytykuje taką prawicę, która albo istnieje tylko w jego wyobraźni, albo na samym skraju.
Kościół ubogich. Pod tym hasłem papież Franciszek już robi furorę. Ale co na to nasza prawica? To przecież nie może być jej hasło, bo ona ubogich nazywa roszczeniowcami i każe im wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Przynajmniej w Polsce, bo na świecie prawica miewa wrażliwość społeczną.
- pisze Szostkiewicz, najwyraźniej nie zauważając (przyjmijmy taką hipotezę, nie chcąc przypisywać mu złych intencji), że główne partie prawicowe - PiS, Solidarna Polska, PJN, PSL - nie są, łagodnie mówiąc, partiami zbyt prorynkowymi. Wręcz przeciwnie. Elektorat tych partii to przecież właśnie głównie ludzie ubodzy i w pewien sposób wykluczeni. Jeśli dodać do tego "Solidarność", to zupełnie wychodzi na to, że komentator polityki ma dość słaby kontakt z rzeczywistością. I to nie tylko Polską, bo to właśnie za granicą - w USA, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, i innych państwach - prawica jest bardziej liberalna gospodarczo, to im się zdarza nazywać biednych "roszczeniowcami". Szostkiewicz przechodzi jednak nad tym bez zmrużenia oka i pisze dalej:
Kościół ubogich kojarzy się naszej prawicy z lewactwem. Jak tu poprzeć papieża z takim sztandarem? A przecież poprzeć trzeba, bo nasza prawica stoi murem za Kościołem i wartościami katolickimi.
Na jakiej podstawie Szostkiewicz tak pisze? O jakiej prawicy mówi autor? Gdzie wyczytał jakiekolwiek komentarze krytykujące papieża za zwrot w stronę ubogich? Nigdzie, bo takich tekstów po prostu nie było. Najbardziej krytyczny tekst o Franciszku po prawej stronie to chyba ten naszego redakcyjnego kolegi Dominika Zdorta (z którym się głęboko zresztą nie zgadzam).