Unia popełniła wiele błędów

Krym został stracony, bo Zachód ani wczoraj nie był, ani dziś nie jest gotowy rozpoczynać wojny z tego powodu. Nie będzie też do tego gotowy jutro ?– twierdzi były komisarz ds. rozszerzenia UE Günter Verheugen w rozmowie z Jędrzejem Bieleckim.

Publikacja: 08.04.2014 22:31

Unia popełniła wiele błędów

Foto: AFP

Rz: Dziesięć lat od przyjęcia Polski do Unii Europa zmieniła się nie do poznania: Zachód wychodzi z najgłębszego kryzysu od trzech pokoleń, a Rosja – od rozpadu ZSRR – nigdy nie była tak agresywna. Czy wspominane przez pana wielokrotnie w okresie negocjacji „okno możliwości", które pozwoliło Polsce na dołączenie do europejskiej wspólnoty, ostatecznie zostało zamknięte?

Jest dokładnie odwrotnie: ono otwiera się na nowo! Używałem tego określenia ?w trakcie rokowań w latach 1999–2004 z trzech powodów: po pierwsze po wojnie w Kosowie wzrosło poparcie dla poszerzenia Unii jako projektu, który zapewnia pokój. Po drugie przywódcy trzech najważniejszych krajów Wspólnoty – Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii – w pełni popierali strategię poszerzenia Komisji Europejskiej. Wreszcie koniunktura gospodarcza na Zachodzie była obiecująca. Kryzys polityczny zaczął się w 2005 r., gdy za upadek projektu europejskiej konstytucji obwiniono właśnie poszerzenie. Odtąd z niechęcią podchodzono do przyjmowania nowych krajów do Unii. Ale sytuacja na Ukrainie wszystko zmienia. Znaczące jest to, że mój następca, Stefan Füle, niedawno apelował, abyśmy użyli naszego najskuteczniejszego instrumentu na rzecz stabilności i pokoju w Europie: poszerzenia Unii.

Ależ w wielu krajach Europy szybko wzrasta poparcie dla skrajnej prawicy! Trudno to uznać za sygnał rosnącego poparcia dla Unii i przyjmowania do niej nowych krajów.

To prawda, skrajna prawica jest przeciwna integracji. Nie popiera też poszerzenia Unii. Rzecz w tym, że w instytucjach europejskich większości nie zdobędzie. I to nawet jeśli w wyniku niskiej frekwencji i silnej mobilizacji zwolenników eurosceptyczni populiści uzyskają nieproporcjonalnie silną reprezentację w Parlamencie Europejskim. Ale wówczas powstanie nieformalna koalicja dwóch największych ugrupowań w europarlamencie: socjalistów i chadeków.

I ta koalicja przeforsuje przyjęcie do Unii nowych krajów?

To nie nastąpi ani dzisiaj, ani jutro. Ale poszerzenie jest zawsze powiązane z wyzwaniami geopolitycznymi, a dziś takie mamy. Aby móc konkurować z najbardziej dynamicznymi regionami świata, musimy mieć mocniejszy europejski rynek wewnętrzny. To kwestia czasu. Jestem tego absolutnie pewny.

Polska w 2009 r. wylansowała Partnerstwo Wschodnie, projekt, który miał doprowadzić właśnie do poszerzenia Unii. Po pięciu latach efekt jest zupełnie inny: Ukraina straciła część terytorium, grozi jej wojna z Rosją.

Polska inicjatywa była wielkim osiągnięciem. Zanim powstała, Unia trzymała wschodnich sąsiadów na dystans. Zwłaszcza Ukraina była rodzajem terra incognita: za duża, za biedna i za skomplikowana. To nie wina Polski, że niektóre unijne instytucje i niektóre kraje członkowskie zachowywały się dwuznacznie i nie zaoferowały Ukrainie wiarygodnej długoterminowej perspektywy członkostwa. Popełniono wiele błędów, które otworzyły drogę do rosyjskiej interwencji. Ale sytuacja radykalnie się zmieniła. Po raz pierwszy Ukraina stała się priorytetem dla Unii, a Bruksela jest gotowa wziąć odpowiedzialność za jej przyszłość. Jestem przekonany, że jeśli Ukraińcy zobowiążą się do przeprowadzenia reform politycznych, gospodarczych i społecznych, odpowiedź Unii będzie pozytywna.

Jakie jeszcze błędy popełniła Unia?

Było ich wiele. Wspomniałem już o najważniejszym: nie dano Ukrainie jasnej perspektywy europejskiej, choć wystarczyło odwołać się do art. 42 Traktatu UE, który przyznaje każdemu państwu leżącemu na naszym kontynencie prawo do wstąpienia do Unii. Drugi błąd: kiedy w ubiegłym roku ukraiński rząd był gotowy podpisać układ stowarzyszeniowy, Unia odmawiała. Mam poważne wątpliwości, czy w interesie UE ?i Ukrainy leżało wtedy uznanie sprawy uwolnienia Julii Tymoszenko za najważniejszy problem. Kolejny błąd: nigdy w Brukseli nie dokonano poważnej analizy kondycji politycznej i gospodarczej Ukrainy. A przecież to jest państwo bliskie rozpadowi! Skutek: gdy przywódcy Unii nagle zrozumieli, jak kosztowne może być dla nich stowarzyszenie Ukrainy, nagle zaczęli się z tego wycofywać.

Ukraina podpisała już jednak układ stowarzyszeniowy, a przynajmniej jego polityczną część. Polsce uzyskanie członkostwa po zawarciu podobnej umowy zajęło 15 lat. ?Z Ukraińcami będzie tak samo?

To niezwykle trudne pytanie. Różnica między Polską a Ukrainą polega na tym, że na początku lat 90. Polacy przeszli przez proces fundamentalnych reform, które wiązały się z wieloma wyrzeczeniami dla narodu. Ale fundament został położony. W przypadku Ukrainy tak nie jest. Nikt nie wie, kiedy w tym kraju zacznie się prawdziwa transformacja. Największym problemem Ukrainy jest słaba kultura polityczna, a także brak porozumienia i zdrowego rozsądku wśród polityków. Po stabilizacji sytuacji gospodarczej i politycznej na Ukrainie tempo integracji z Unią będzie zależało od postępów na miejscu, podobnie jak to było ?z Polską. Ile to zajmie czasu? Naprawdę nie wiem. To, co możemy i musimy zrobić, to twardo stać w obronie suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy, a także prawa Ukraińców do decydowania o swojej przyszłości w Europie.

Gdy wybuchł kryzys na Ukrainie, wspominał pan jednak o interesach Rosji w Europie Wschodniej, które trzeba uszanować.

Tak, ale nie odnosi się to do zmian terytorialnych! Miałem na myśli sytuację, w której jedna z rządzących partii w Kijowie ogłosiła, że wszystkie porozumienia z Rosją są nieważne, w tym prawo Floty Czarnomorskiej do stacjonowania w Sewastopolu. To musiało Rosję zaniepokoić.

O integralności terytorialnej Ukrainy trudno jednak dziś mówić: kraj stracił Krym, a wkrótce może też stracić dalsze regiony na wschodzie ?i południu.

Polityka gospodarcza, energetyczna, klimatyczna i ochrony środowiska Unii musi brać pod uwagę, że Polska i niektóre inne kraje wciąż są na dorobku

Krym został stracony, bo Zachód ani wczoraj nie był, ani dziś nie jest gotowy rozpoczynać wojny z tego powodu. Nie będzie też do tego gotowy jutro. Wschodu i południa Ukrainy nie da się natomiast porównać z Krymem. Nie ma tam rosyjskojęzycznej większości, ?a wszystkie sondaże jasno pokazują, że mieszkańcy tych regionów uważają się za obywateli Ukrainy, choć chcą żyć w kraju, który ma dobre stosunki zarówno z Rosją, ?jak i z Unią Europejską.

W momencie, gdy rosyjskie wojska stoją na granicy z Ukrainą, prezesi czołowych niemieckich koncernów, takich jak Siemens, zabiegają o spotkanie z Władimirem Putinem. Czy to nie błąd?

O co dokładnie chodziło Siemensowi – o to powinien pan zapytać Siemensa.  Ja osobiście byłem bardzo zdziwiony zarówno momentem, w którym doszło ?do spotkania, jak i jego okolicznościami.

Unia nie odważyła się dać Ukrainie perspektywy członkostwa, ale dziesięć lat temu zdobyła się na „big bang", czyli jednoczesne przyjęcie dziesięciu krajów. Co o tym wówczas zdecydowało?

Kiedy sondowałem, czy taki scenariusz jest możliwy, wszędzie napotykałem opór. Preferowano stopniowy proces, zaczynając od małej grupki mniej skomplikowanych państw. A to oznaczało: bez Polski. Dla mnie pierwsza fala poszerzenia bez Polski była zaś z punktu widzenia politycznego, historycznego i moralnego nie do pomyślenia. Uważałem, że Polska jest  krajem kluczowym. Zmiany 1989 roku bez Polski nie miałyby miejsca. Polacy zasługiwali więc na to, aby być ?w pierwszej grupie. Pozostałe kraje, poza Bułgarią i Rumunią, były bardzo małe, włączenie ich nie robiło większej różnicy, a dzięki temu unikaliśmy kolejnych sekwencji poszerzenia i związanej ?z tym konieczności wielokrotnych zmian europejskich instytucji. Już pod koniec 2001 r. przywódcy Unii poparli moją strategię.

Pana pozycja była silna, bo miał pan poparcie kanclerza Schrödera?

Dla Schrödera niemiecko-polskie stosunki zawsze miały kluczowe znaczenie, zrobił wiele, aby je naprawić. Ale nie tylko on mnie wspierał: mogłem liczyć na Tony'ego Blaira i Jacques'a Chiraca. To prawda, w sprawach poszerzenia francuska polityka zawsze była nieco dwuznaczna, ale kiedy trzeba było podjąć kluczowe decyzje na szczytach europejskich, Chirac zawsze stał po naszej stronie. I to jest ta ogromna różnica w porównaniu z sytuacją, w jakiej dziś znajduje się Turcja. Bo jeśli Bruksela nie ma poparcia najważniejszych przywódców europejskich, właściwie nic nie może.

Przyjmując Polskę do Unii, Schröder chciał zapewnić bezpieczeństwo Niemiec od wschodu?

To był ważny element debaty w Niemczech, ale kilka lat wcześniej, kiedy decydowało się poszerzenie NATO. Gdy chodzi o Unię, Niemcy po prostu uznały, że Polska ma prawo rozwijać się w bezpiecznym otoczeniu, być częścią zachodniej wspólnoty. Dziś zbieramy tego owoce: po raz pierwszy od setek lat niemieckiej historii jesteśmy otoczeni przez samych przyjaciół, samych sojuszników. To naprawdę wielka rzecz!

Polska do tej pory nie wypełniła jednak zobowiązania złożonego podczas negocjacji członkowskich: przystąpienia do strefy euro. Kryzys unii walutowej usprawiedliwia taką zwłokę?

To jest zobowiązanie, które musi być wypełnione, kiedy będą po temu warunki. Zawsze byłem przekonany, że Polska w odpowiednim momencie podejmie taką decyzję. Dotąd strategia wyczekiwania była dla Polaków korzystna. Ale mam wrażenie, że najgorsze jest już za nami, a unia walutowa będzie funkcjonowała lepiej niż w przeszłości. Zasady działania eurolandu będą się zmieniać i radziłbym Polsce włączyć się do tego procesu. Dopóki Polska trzyma się zobowiązań podjętych w traktacie akcesyjnym, nie widzę jednak powodów do niepokoju.

A czy dalsza zwłoka może oznaczać, że Polska znajdzie się na marginesie twardego jądra Unii integrującego się wokół wspólnego pieniądza?

Europę dwóch prędkości już mamy, bo przecież jest jasne, że Wielka Brytania, a zapewne także Szwecja i Dania, nigdy nie przystąpią do unii walutowej. Ale debata na ten temat rozpocznie się na serio wraz z referendum w Wielkiej Brytanii. Głosowanie w tej sprawie jest nie do uniknięcia niezależne od tego, czy w wyborach w 2015 r. zwycięży David Cameron czy nie. Wtedy się okaże, czy Zjednoczone Królestwo pozostanie w Unii. Jeśli nie, będziemy mieli zupełnie nową sytuację, bo twarde jądro Unii to nic innego jak zachodnia Europa bez Wielkiej Brytanii.

Polska zablokowała też zobowiązania do większego ograniczenia przez Unię emisji CO2. Czy relatywnie niski poziom rozwoju naszego kraju usprawiedliwia taką politykę?

Tak, usprawiedliwia. Popieram polskie stanowisko. Polityka gospodarcza, energetyczna, klimatyczna i ochrony środowiska Unii musi uwzględniać to, że Polska i niektóre inne kraje wciąż są na dorobku. Bruksela potrzebuje większej elastyczności i lepszego podziału ciężaru reform. Możemy zrobić więcej dla ochrony środowiska tylko wtedy, gdy będziemy silniejsi gospodarczo. Na sytuację Polski szczególną uwagę Brukseli zwróciła organizacja Central Europe Energy Partners. Kierowany przez Pawła Olechnowicza CEEP usilnie zabiega o zrozumienie w unijnych kręgach problemów Polski.

Dwa miliony Polaków wyjechało ?z kraju dzięki swobodzie przemieszczania się w Unii. To sukces czy porażka Polski?

To problem przejściowy. Ludzie zwykle wolą żyć i pracować we własnym kraju, a za granicę wyjeżdżają tylko wtedy, kiedy znajdą tam lepsze możliwości rozwoju. Wraz z bardziej równomiernym podziałem dochodów ?w Unii także bilans migracji się zrównoważy. W długim zaś okresie mobilność siły roboczej będzie atutem unijnej gospodarki. Polacy nigdy zresztą nie zapominają, skąd pochodzą, i tworzą „małe Polski", gdziekolwiek się znajdą.

Polskie rolnictwo w minionych dziesięciu latach przeżyło niezwykły rozwój, dochód rolników wzrósł trzykrotnie. Ale obietnica zapisana ?w traktacie akcesyjnym – zrównanie poziomu dopłat bezpośrednich ?w Polsce i krajach zachodnich – dotąd nie została wypełniona.

Wspólna Polityka Rolna zawsze była dla mnie tajemnicą. Jeśli są opóźnienia, gdy idzie o poziom dopłat bezpośrednich, to jest to spowodowane oszczędnościami budżetowymi. Mamy przecież kryzys gospodarczy, którego nie dało się przewidzieć w 2002 r., gdy podpisywaliśmy traktat akcesyjny. Ale zgadzam się, że polskie rolnictwo rozwija się znakomicie. Od początku przewidywałem, ?że sektor rolny będzie tym, który najszybciej i najwięcej skorzysta ?na integracji.

Polska otrzymała prawie 70 mld euro funduszy strukturalnych. Hiszpania dostała jeszcze więcej. Tyle że wiele projektów, które Unia w Hiszpanii finansowała, okazało się niepotrzebnych, wręcz przyczyniło się do powstania nieruchomościowej bańki. Tak samo będzie w Polsce?

Nie mam po temu wystarczającej wiedzy. Jednak uważam, że tzw. polski cud gospodarczy po części jest spowodowany inwestycjami w modernizację i rozbudowę infrastruktury. Dużo podróżuję po Polsce i mam wrażenie, że ten kraj jest jednym wielkim placem budowy. Z drugiej strony polscy przyjaciele sygnalizują mi nieprawidłowości przy wydawaniu funduszy unijnych. Z pewnością istnieje możliwość poprawy. Dla każdego polskiego rządu priorytetem powinno być skuteczne i terminowe wykorzystanie dostępnych funduszy.

Günter Verheugen  jest politykiem niemieckim, członkiem SPD. ?W 1999 roku został komisarzem ?Unii Europejskiej ds. rozszerzenia Unii.  ?W tym okresie często się kontaktował ?z polskimi politykami. ?W latach 2004–2010 był komisarzem ?ds. przemysłu i przedsiębiorczości.

Rz: Dziesięć lat od przyjęcia Polski do Unii Europa zmieniła się nie do poznania: Zachód wychodzi z najgłębszego kryzysu od trzech pokoleń, a Rosja – od rozpadu ZSRR – nigdy nie była tak agresywna. Czy wspominane przez pana wielokrotnie w okresie negocjacji „okno możliwości", które pozwoliło Polsce na dołączenie do europejskiej wspólnoty, ostatecznie zostało zamknięte?

Jest dokładnie odwrotnie: ono otwiera się na nowo! Używałem tego określenia ?w trakcie rokowań w latach 1999–2004 z trzech powodów: po pierwsze po wojnie w Kosowie wzrosło poparcie dla poszerzenia Unii jako projektu, który zapewnia pokój. Po drugie przywódcy trzech najważniejszych krajów Wspólnoty – Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii – w pełni popierali strategię poszerzenia Komisji Europejskiej. Wreszcie koniunktura gospodarcza na Zachodzie była obiecująca. Kryzys polityczny zaczął się w 2005 r., gdy za upadek projektu europejskiej konstytucji obwiniono właśnie poszerzenie. Odtąd z niechęcią podchodzono do przyjmowania nowych krajów do Unii. Ale sytuacja na Ukrainie wszystko zmienia. Znaczące jest to, że mój następca, Stefan Füle, niedawno apelował, abyśmy użyli naszego najskuteczniejszego instrumentu na rzecz stabilności i pokoju w Europie: poszerzenia Unii.

Pozostało 91% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości