Reklama
Rozwiń

Rumunia zapłaci cenę za rozrzutność

Rząd w Bukareszcie musi przeprowadzić bolesne reformy fiskalne po tym, jak Rumunii głęboko w oczy zajrzało ryzyko śmieciowego ratingu. Czy to też lekcja dla Polski?

Publikacja: 11.07.2025 04:39

Nie możemy znaleźć się w takiej sytuacji, jakiej jest Grecja – mówi Ilie Bolojan, premier Rumunii

Nie możemy znaleźć się w takiej sytuacji, jakiej jest Grecja – mówi Ilie Bolojan, premier Rumunii

Foto: DANIEL MIHAILESCU

„Karpacki tygrys” w ostatnich kilkunastu latach żwawo gonił Zachód. W 2024 r. PKB per capita Rumunii, w standardzie siły nabywczej, stanowił 78 proc. unijnej średniej, wobec 55 proc. dekadę wcześniej. Spośród dużych krajów UE, przez ostatnich dziesięć lat (2015-2024) tylko PKB Polski urósł realnie mocniej niż Rumunii (43 proc. vs. 38 proc.).

Na tym obrazie pojawiają się jednak rysy. W 2024 r. PKB Rumunii urósł „tylko” o 0,8 proc., nie licząc pandemicznego 2020 r., najsłabiej od jedenastu lat. – Rumunia weszła w fazę dołka wykorzystania środków unijnych. Wiele inwestycji czeka na realizację, ale były wstrzymywane m.in. ze względu na niepewność polityczną – wyjaśnia Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska. Do tego dodaje spadek eksportu związany m.in. ze stagnacją w Niemczech.

Wciąż przy tym kraj zmaga się z podwyższoną inflacją – w maju wyniosła ona 5,5 proc., daleko od celu inflacyjnego Banku Narodowego Rumunii 2,5 proc. ± 1 pkt proc. Inflacja nie była w obrębie celu od czterech lat. Od półtora roku Rumunia jest niemal co miesiąc unijnym liderem inflacji. Bank centralny Rumunii utrzymuje od roku główną stopę procentową na poziomie 6,50 proc., najwyższym w UE.

Eksplozywna ścieżka długu publicznego Rumunii

Co jednak najistotniejsze, Rumunia podąża ścieżką gwałtownego wzrostu długu publicznego. W 2024 r. doszedł on do blisko 55 proc. PKB, wobec raptem 35 proc. w 2019 r. Kraj od 2020 r. rokrocznie ma deficyt sektora finansów publicznych na poziomie ponad 6 proc. PKB. – Rumunia przez długi czas utrzymywała dyscyplinę fiskalną, a potem to „pękło” Rumuni doszli do wniosku, że mogą sobie pozwolić na pewną rozrzutność. I ona stała się stanem permanentnym – tłumaczy Borowski.

Reklama
Reklama

– Wszystko zaczęło się od COVID-u, a wkrótce przyszła niestabilność polityczna – wyjaśnia Kamil Całus, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich. Po upadku sprawującego władzę przez niespełna rok centroprawicowego rządu doszło do powołania koalicji dwóch największych w Rumunii i zwalczających się do tej pory ugrupowań: PNL (Partia Narodowo-Liberalna) i PSD (Partia Socjaldemokratyczna). To wszystko działo się w kontekście dość silnego niezadowolenia społecznego. – Wielu Rumunów doszło do wniosku, że mają do czynienia z „układem”, który przez lata pozorował walkę, a gdy przyszło co do czego to się dogaduje i tworzy koalicję tylko po to, aby utrzymać się przy władzy. Partie rządzące, szczególnie PSD, starały się łagodzić te nastroje m.in. dużymi podwyżkami w sektorze publicznym, wyższymi emeryturami czy mrożeniem cen nośników energii – zauważa Całus. Co kluczowe, skala tych transferów była wyraźnie wyższa niż np. w Polsce. Na to nałożyły się też m.in. wydatki na zbrojenia czy inne koszty związane z pełnoskalową wojną w Ukrainie.

Czytaj więcej

Zwycięstwo rumuńskiego liberała ucieszyło rynki

Od 2020 r., gdy deficyt sięgnął 9,2 proc. PKB, Rumunia jest objęta unijną procedurą nadmiernego deficytu. W 2024 r. ponownie wybił się do ponad 9 proc. (9,3 proc.), zdecydowanie najwyższego poziomu w Unii Europejskiej i trzykrotnie wyższego od przyjętego przez Brukselę limitu (3 proc. PKB). Wiosenna prognoza Komisji Europejskiej zakłada, że w 2025 r. deficyt sektora finansów publicznych wyniesie 8,6 proc., w 2026 r. 8,4 proc.

Cierpliwość Brukseli się skończyła

W końcu tupnięto nogą. Rada Unii Europejskiej postawiła w czerwcu Rumunom warunek: do 15 października mają przedstawić plan redukcji nadmiernego deficytu (czyli do 3 proc. PKB) do 2030 r. W najgorszym wypadku Rumunom grozi nawet wstrzymanie napływu środków unijnych.

– Przez lata płaciliśmy za średnią pizzę, a jedliśmy dużą. Tę różnicę musi ktoś zapłacić – mówił na początku czerwca nowy prezydent Rumunii Nicosur Dan. – Nie możemy pozwolić, aby nasz kraj znalazł się w sytuacji takiej jak Grecja – przekonywał zaś Ilie Bolojan, nowy premier. – Dostęp do funduszy europejskich jest warunkowany reformą fiskalną; bez niej stracilibyśmy dostęp do tych funduszy. Pomyślcie, co by to oznaczało, gdybyśmy nie mogli kontynuować połowy inwestycji, które są obecnie w toku: autostrady, linie kolejowe, projekty w każdej miejscowości – dodawał.

Czytaj więcej

Większość krajów UE chce zmian w tzw. podatku od ogrzewania
Reklama
Reklama

Na przestrzeni ostatniego około półrocza perspektywę ratingu ze stabilnej na negatywną obniżyły Rumunii wszystkie najważniejsze agencje: Fitch, S&P oraz Moody’s. – Wyraźne sygnały od agencji, że bez wiarygodnego programu zacieśnienia polityki fiskalnej, rating Rumunii spadnie do poziomu śmieciowego, to był punkt zwrotny – mówi Borowski. Analitycy Credit Agricole zauważają, że utrzymujące się ryzyko obniżenia ratingu poniżej poziomu inwestycyjnego już spowodowało presję na rentowności obligacji, które w przypadku 10-letnich papierów osiągały w 2025 r. poziomy powyżej 8 proc.

Kamil Całus ten punkt zwrotny widzi przede wszystkim… w kalendarzu. – Rumunia przeszła wszystkie możliwe wybory, kolejne są dopiero w 2028 r. Można więc obecnie w miarę bezpiecznie wprowadzać reformy z nadzieją, że do kolejnych wyborów elektorat zdąży już o nich zapomnieć – komentuje.

Podatki w górę, cięcie wydatków – to czeka Rumunów

Teraz ta „duża pizza”, o której mówi prezydent Dan, odbije się Rumunom czkawką: poważnymi reformami fiskalnymi. Nowy rząd Rumunii już zapowiedział program reform, które mają być wprowadzane w 2025 i 2026 r. Przewiduje on między innymi podwyżkę głównej stawki VAT z 19 do 21 proc. oraz stawek 5 i 9 proc. do 11 proc. (m.in. na żywność, leki, energię cieplną czy wodę).

Czytaj więcej

Witold M. Orłowski: Zadziwiająca historia gospodarcza Rumunii

Plan zakłada też wzrost akcyzy na paliwa, alkohol, papierosy, wyższy podatek „bankowy”, podwyżkę z 10 do 16 proc. podatku od dywidend, reformę podatku od nieruchomości czy podniesienie składki zdrowotnej dla części emerytów. Do tego dochodzą cięcia po stronie wydatków, m.in. zamrożenie wynagrodzeń w sektorze budżetowym, ograniczenie dodatków do pensji, zwolnienia urzędników, hamulec dla waloryzacji emerytur czy cięcia w edukacji (mniej stypendiów, więcej uczniów w klasach, wydłużenie czasu pracy nauczycieli).

Warto zauważyć, że wydatki sektora finansów publicznych w Rumunii wcale nie są wysokie na tle UE: w 2024 r. wyniosły 43,5 proc. PKB, poniżej średniej unijnej (49,2 proc.). Problem w tym, że dochody w 2024 r. wyniosły raptem 34,1 proc., nie licząc Irlandii, najmniej w UE. Można więc rzec, że przestrzeń do zacieśniania polityki fiskalnej jest spora.

Reklama
Reklama

– Nisko wiszącym owocem jest luka VAT-owska – zauważa Jakub Borowski. Sięga ona około 30 proc. – Jeśli Rumunia poprawi ściągalność VAT-u, to wyraźnie polepszy sobie saldo finansów publicznych – dodaje. – Rumunia ma podatki niskie, proste i nieściągalne – żartuje Kamil Całus.

Wzrost inflacji i wysoki deficyt budżetowy – wyzwania fiskalne

– Jeśli tylko będzie wola polityczna, to Rumunia jest w stanie do 2030 r. sprowadzić deficyt do 3 proc. PKB – uważa główny ekonomista Credit Agricole BP. Największym ryzykiem jest reakcja społeczeństwa. Pracownicy sfery budżetowej już protestują. Dodatkowo, od 1 lipca nastąpiło uwolnienie cen prądu dla gospodarstw domowych, co oznacza szacunkowo ich wzrost o 30 proc.

Czytaj więcej

Strefa euro. Bułgaria oddala się od Moskwy

Ekonomiści Credit Agricole BP właśnie znacząco zrewidowali średnioroczne prognozy dla inflacji w Rumunii w 2025 i 2026 r., z kolejno 4,8 i 3,5 proc. do 6,8 i 6 proc. Spodziewają się też słabszego niż dotychczas prognozowali tempa wzrostu gospodarczego: 1 proc. w tym roku i 1,9 proc. w przyszłym.

Warto zauważyć, że mimo dużej skali zacieśnienia fiskalnego w latach 2025-2026 (1,3 proc. w 2025 r. i 3,7 proc. w 2026 r.), redukcja deficytu do 3 proc. w 2030 r. będzie wymagała kolejnych działań konsolidacyjnych również w następnych latach.

Reklama
Reklama

– Rumunia płaci dziś cenę za rozrzutność – mówi Borowski. – Zobaczymy , czy rządzącej koalicji uda się przeprowadzić cały pakiet reform w warunkach w miarę stabilnego poparcia społecznego. Wydaje się to mało prawdopodobne w świetle skali wstrząsów – dodaje.

– Myślę że przez dwa lata dyscyplinę uda się utrzymać, potem może być problem – ocenia Kamil Całus. Zwraca uwagę, że umowa koalicyjna między PNL i PSD zakłada, że Ilie Bolojan z Partii Narodowo-Liberalnej będzie premierem tylko do połowy kadencji. Potem na czele rządu stanie przedstawiciel Partii Socjaldemokratycznej. – Po pierwsze, to partia mniej otwarta na restrykcyjną politykę fiskalną. Po drugie, ona będzie już wówczas chciała się pokazać bliżej wyborów jako ta lepsza siła koalicyjna, która chce zdjąć obciążenia z ramion Rumunów – uważa.

Czytaj więcej

Polska wśród rekordzistów wzrostu płac i kosztów pracy w Unii

To może być także scenariusz dla Polski?

Sytuacja Rumunii może budzić skojarzenia z Polską. My też jesteśmy objęci unijną procedurą nadmiernego deficytu (od 2024 r.). Podążamy ścieżką wyraźnego wzrostu długu, z poniżej 50 proc. PKB na koniec 2023 r. do ponad 55 proc. w 2024 r. i z perspektywą przebicia 60 proc. najpóźniej w 2026 r. W 2023 r. deficyt sektora finansów publicznych wyniósł 5,3 proc., w 2024 r. niespodziewanie urósł aż do 6,6 proc., w pierwszym kwartale br. był jeszcze wyższy (6,9 proc.). Prognozy Komisji Europejskiej na lata 2025-2026 nie zakładają zejścia deficytu poniżej poziomu 6 proc.

Dodatkowo, po zwycięstwie Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich agencje ratingowe zwracały uwagę, że rośnie ryzyko fiskalne dla Polski. Przewidywały, że rząd Donalda Tuska nie będzie dążył do niepopularnych cięć. Dodatkowo, Nawrocki zapowiadał m.in. złożenie projektów ustawy o podniesieniu kwoty wolnej od podatku PIT z 30 do 60 tys. zł czy obniżce stawki VAT z 23 do 22 proc. Obiecywał też m.in. podniesienie drugiego progu podatkowego ze 120 do 140 tys. zł oraz brak zgody na jakiekolwiek podwyżki podatków.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Trzy kraje w UE z wyższą inflacją niż Polska. Energia drożeje wyjątkowo mocno

– Na dziś scenariusz rumuński dla Polski nie jest bazowy – uspokaja Jakub Borowski. Powody? Po pierwsze, mimo wszystko niższy „punkt startowy” dla redukcji deficytu. Po drugie, przyczyny naszego wzrostu wydatków. W sporej mierze to kwestia nakładów na armię. – Instytucje międzynarodowe, agencje i inwestorzy patrzą na to trochę inaczej niż na wydatki konsumpcyjne. Wydatki na armię to inwestycja w bezpieczeństwo, a więc w przyszły wzrost gospodarczy – wyjaśnia. Po trzecie, średnioterminowe plany rządu są odbierane jako wiarygodne. – Inwestorzy na dziś uznają, że nie widać realnej perspektywy dalszego znaczącego pogorszenia sytuacji finansów publicznych – dodaje Borowski.

Co musiałoby się stać, żeby „scenariusz rumuński” – konieczność szybkiego, głębokiego zacieśnienia fiskalnego, skutkującego turbulencjami społecznymi – dotknął i nas? Zdaniem Borowskiego, głównym czynnikiem ryzyka jest pełna, a nie choćby stopniowa, realizacja obietnic wyborczych. – Gdyby nawet rząd ostatecznie przyjął ustawę o podniesieniu kwoty wolnej od podatku PIT do 60 tys. zł, ale ten proces rozpisał na wiele lat, to nie doprowadziłoby to do drastycznego pogorszenia sytuacji finansów publicznych – mówi.

Do tego dochodzi ryzyko utraty środków unijnych. – Gdyby okazało się, że Polska, mając problemy z praworządnością, nie przeprowadza konsolidacji fiskalnej, i w efekcie przestaje otrzymywać środki z UE, to natychmiast pogorszyłyby się nam znacząco perspektywy wzrostu, przy jednocześnie wysokim deficycie, z szybko rosnącym długiem – ostrzega Borowski.

„Karpacki tygrys” w ostatnich kilkunastu latach żwawo gonił Zachód. W 2024 r. PKB per capita Rumunii, w standardzie siły nabywczej, stanowił 78 proc. unijnej średniej, wobec 55 proc. dekadę wcześniej. Spośród dużych krajów UE, przez ostatnich dziesięć lat (2015-2024) tylko PKB Polski urósł realnie mocniej niż Rumunii (43 proc. vs. 38 proc.).

Na tym obrazie pojawiają się jednak rysy. W 2024 r. PKB Rumunii urósł „tylko” o 0,8 proc., nie licząc pandemicznego 2020 r., najsłabiej od jedenastu lat. – Rumunia weszła w fazę dołka wykorzystania środków unijnych. Wiele inwestycji czeka na realizację, ale były wstrzymywane m.in. ze względu na niepewność polityczną – wyjaśnia Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska. Do tego dodaje spadek eksportu związany m.in. ze stagnacją w Niemczech.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Gospodarka
Czy grozi nam powódź? Na razie nie, ale sytuacja może się zmienić
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Gospodarka
Czy USA nadal są gwarantem globalnej stabilności?
Gospodarka
Unia chce pokonać Rosję w Ukrainie. Oto w jaki sposób
Gospodarka
Jak Putin „zbombardował” 14 procent rosyjskiej gospodarki. Liczby porażają
Gospodarka
Autor bestsellera „Kaput”: Polska jest coraz ważniejsza
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama