Sąd – co istotne – nie zajmował się książką plotkarską, opartą na niesprawdzonych faktach, jakich wiele się ukazuje. Artur Domosławski – autor biografii Ryszarda Kapuścińskiego – to ceniony dziennikarz i reporter, a ukazanie się w 2010 roku jego książki nie potraktowano jako sensacji. Stała się ona natomiast inspiracją do dyskusji o warsztacie reportera na przykładzie twórczości Ryszarda Kapuścińskiego, o granicy między prawdą a fikcją w reportażu literackim, a także o tym, jak daleko autor każdej biografii ma prawo wnikać w życie opisywanego bohatera.

Wyrokiem nakazującym Arturowi Domosławskiemu przeprosić wdowę po Ryszardzie Kapuścińskim Sąd Okręgowy w Warszawie włączył się w tę dyskusję. Czy jednak sądowy werdykt oznacza jednak możliwość wprowadzenia tzw. cenzury prewencyjnej, jak Domosławski określi zarzuty wysunięte pod jego adresem? Takiego zagrożenia chyba nie ma. Przypomnijmy, że w innej podobnej sprawie wysuniętej przez wdowę i synów Władysława Szpilmana Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że Agata Tuszyńska w biografii Wiery Gran miała prawo zacytować jej niepochlebne opinie o Szpilmanie z czasów, gdy oboje byli w getcie warszawskim.

Każda sprawa jest zatem inna i wymaga odrębnego rozpatrywania. Najważniejszy zaś wniosek z obecnego orzeczenia sądu wydaje się być taki, że obie strony – autor biografii i rodzina czy spadkobiercy bohatera książki, użyczający materiałów do jej napisania – powinny wyraźniej precyzować swe oczekiwania przed powstaniem książki. Wówczas autor nie będzie zmuszony do kreślenia lukrowanych portretów, a bliscy pozostawią sobie prawo do zachowania rodzinnych tajemnic. W przypadku Ryszarda Kapuścińskiego to, co miało być ukryte i tak już zostało upublicznione i żaden wyrok sądu tego nie zmieni.