Reklama

Rusłan Szoszyn: Marchewkę Putin już zjadł. Donald Trump sięga po kij

Prezydent USA Donald Trump może zafundować gospodarzowi Kremla poważne kłopoty – zarówno gospodarcze, jak i wizerunkowe. Pytanie, czy zaryzykuje?

Publikacja: 02.10.2025 13:11

Władimir Putin i Donald Trump

Władimir Putin i Donald Trump

Foto: Sputnik/Mikhail Metzel/Pool via REUTERS, REUTERS/Ken Cedeno

Najwyraźniej Donaldowi Trumpowi przez ponad pół roku nie udało się udobruchać Władimira Putina. Nie pomógł nawet rozścielony przed dyktatorem czerwony dywan na Alasce i wielogodzinne rozmowy na Kremlu podczas licznych wizyt wysłannika Białego Domu w Moskwie. Wygląda na to, że Putin w wyciągniętej ręce Donalda Trumpa zobaczył kapitulację USA i szansę na rozbicie jedności Zachodu w sprawie poparcia dla Ukrainy. I wszystko wskazuje na to, że amerykański przywódca zaczyna to rozumieć.

Czy USA przekażą pociski Tomahawk Ukrainie? Byłby to poważny problem dla Władimira Putina

Ostatnia wypowiedź wiceprezydenta USA J.D. Vance’a, który nie wykluczył możliwości sprzedaży Ukrainie pocisków manewrujących Tomahawk, sama w sobie już jest przełomem. Z kolei ostatnie doniesienia „The Wall Street Journal” nie tylko potwierdzają możliwość dostarczenia Ukrainie takiej broni, ale i gotowość Waszyngtonu do udostępnienia służbom w Kijowie danych wywiadowczych, które umożliwią precyzyjne ataki na obiekty rosyjskiej infrastruktury energetycznej. To oznaczałoby, że Ukraińcy mogliby uderzyć praktycznie w każdą rafinerię, obiekty infrastruktury gazowej czy sięgnąć po magazyny z paliwem tysiące kilometrów od linii frontu. Teraz robią to przy pomocy dronów i odnoszą spore sukcesy.

Czytaj więcej

Władimir Ponomariow: Rosyjskie drony nad Polską były eksperymentem

Z niedawnych doniesień rosyjskiej agencji RBK wynika, że Rosja nie może już wykorzystać prawie 40 proc. mocy przerobowych tamtejszych rafinerii. W większości przypadków chodzi właśnie o awarie spowodowane ukraińskimi atakami. Amerykańskie rakiety mogłyby tylko zaostrzyć kryzys paliwowy, bo w wielu regionach Rosji już zabrakło benzyny. Kreml może zlekceważyć problem na okupowanym Krymie, w Saratowie czy Tule, ale za wszelką cenę będzie chciał uniknąć wielokilometrowych kolejek do stacji benzynowych w Moskwie czy Petersburgu. Putin doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że taki widok nie spowoduje gwałtownego wzrostu liczby ochotników do wojny z Ukrainą, lecz mocno podkopie wizerunek rządzących.

Zresztą w rządzie rosyjskim, który ostatecznie zostanie obarczony winą za brak paliwa, już zaczynają kombinować. Wicepremier Aleksander Nowak zaproponował zwiększenie w październiku dostaw benzyny z sąsiedniej Białorusi do 300 tys. ton miesięcznie (we wrześniu sprowadzili stamtąd jedynie 45 tys. ton). Szukają też benzyny w państwach trzecich, m.in. w Chinach.

Reklama
Reklama

Pociski Tomahawk pogorszyłyby sytuację gospodarczą Rosji, która i tak nie jest dobra. Bo nawet z jawnej części publikowanych przez rosyjski resort gospodarki danych wynika, że w przyszłym roku Rosja będzie musiała się zmierzyć z brakiem jakichkolwiek inwestycji, wzrostem bezrobocia i zatrzymaniem w miejscu dochodów mieszkańców. W Rosji, na razie nieoficjalnie, mówi się o możliwej podwyżce stawki podatku VAT.

Potencjalny zasięg pocisków Tomahawk

Potencjalny zasięg pocisków Tomahawk

Foto: PAP

A jeżeli pociski polecą w napędzające gospodarkę kraju fabryki przemysłu zbrojeniowego?

Jak odpowie Rosja? Paleta możliwości Putina się kurczy

Jeżeli Donald Trump przejdzie od słów do czynów, Putin nie będzie miał szerokiej palety możliwych odpowiedzi wobec USA. Były prezydent Dmitrij Miedwiediew, którego ostatnio amerykański prezydent nazwał „głupim człowiekiem”, zapewne jeszcze mocniej będzie groził Amerykanom wojną atomową. Ale na realne czyny Moskwę nie będzie stać.

Czytaj więcej

Czy Rosja może zaatakować Polskę i państwa bałtyckie? Białoruski ekspert: nie podczas manewrów „Zapad”

Użycie taktycznej broni nuklearnej w Ukrainie zniechęciłoby państwa Globalnego Południa, a przede wszystkim Chiny, do wszelkich kontaktów z Kremlem. Rosja nie wykorzysta też po raz kolejny terytorium Białorusi, bo tym razem na celowniku ukraińskich rakiet i dronów mogą znaleźć się nie tylko rafinerie w Mozyrzu i Nowopołocku, ale i rezydencje Łukaszenki.

Reklama
Reklama

Trump stawia więc Putina przed poważnym dylematem. Gospodarzowi Kremla przydałoby się kolejne spotkanie na Alasce. Niewykluczone, że pójdzie właśnie tym tropem.

Władimir Putin i Donald Trump spotkali się w sierpniu w Anchorage na Alasce

Władimir Putin i Donald Trump spotkali się w sierpniu w Anchorage na Alasce

Foto: REUTERS/Kevin Lamarque

Najwyraźniej Donaldowi Trumpowi przez ponad pół roku nie udało się udobruchać Władimira Putina. Nie pomógł nawet rozścielony przed dyktatorem czerwony dywan na Alasce i wielogodzinne rozmowy na Kremlu podczas licznych wizyt wysłannika Białego Domu w Moskwie. Wygląda na to, że Putin w wyciągniętej ręce Donalda Trumpa zobaczył kapitulację USA i szansę na rozbicie jedności Zachodu w sprawie poparcia dla Ukrainy. I wszystko wskazuje na to, że amerykański przywódca zaczyna to rozumieć.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: Wiśnie w likierze zamiast Pegasusa
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Warszawskie Forum Bezpieczeństwa dało nutę optymizmu w sprawie Ukrainy
Komentarze
Bogusław Chrabota: Zbigniew Ziobro inicjator. Przed komisją wrócił do swej dawnej roli
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego polska polityka bez Szymona Hołowni byłaby gorsza
Komentarze
Bogusław Chrabota: Bez campusów KO nie wzleci
Reklama
Reklama