Konfederacja w ostatnich tygodniach rzadko pojawiała się w analizach przedwyborczych, koncentrujących się raczej na tym, jak bardzo zjednoczona będzie w wyborach prawica, tudzież jak bardzo podzielona będzie opozycja określana mianem „demokratycznej”. Konfederacja, która przejęła rolę głównej partii antyestablishmentowej na polskiej scenie politycznej, pozostaje zazwyczaj na marginesie tych rozważań: po stronie opozycyjnej nikt nie rozważa wyborczego aliansu ze Sławomirem Mentzenem, Krzysztofem Bosakiem i Grzegorzem Braunem; dla PiS Konfederacja jest zaś niebezpiecznym konkurentem po prawej stronie. W związku z tym partia rządząca stara się ignorować istnienie Konfederacji, czego przejawem jest m.in. to, że polityków tej formacji trudno wypatrzeć np. w TVP.
Czy bez Konfederacji da się stworzyć po wyborach rząd?
Tymczasem w najnowszych sondażach – Kantara dla TVN i IBRiS dla Onetu – Konfederacja po cichu pnie się w kierunku podium, uzyskując wynik ok. 9 proc. deklarowanego poparcia. Oznacza to, że dziś formacja ta mogłaby liczyć na lepszy wynik wyborczy niż w 2019 roku, gdy 6,81 proc. dało jej 11 mandatów w Sejmie. Poparcie rzędu 8,55 proc. zdobyło wówczas PSL, co przełożyło się na 30 mandatów. A Konfederacja z 20-30 mandatami w Sejmie mogłaby doprowadzić do małego trzęsienia ziemi we wszystkich wyborczych układankach – okazałoby się, że bez jej poparcia nie sposób stworzyć żadnego rządu większościowego.
Czytaj więcej
Zjednoczona Prawica wygrałaby wybory parlamentarne - wynika z najnowszego sondażu Kantar dla TVN....
Dlaczego jednak Konfederacja znalazła się na fali wznoszącej? Wydaje się, że przyczyn jest kilka. Po pierwsze, Konfederacja niewątpliwie zyskuje na fakcie, że zarówno rząd, jak i opozycja, jeśli chodzi o obietnice wyborcze, licytują się na to, kto sięgnie głębiej do państwowej kasy i hojniej obdaruje wyborców różnymi prezentami – pomimo szalejącej inflacji i obaw o stan finansów publicznych po wielu latach różnych plusów, tarcz i innych form zrzucania pieniędzy z helikoptera. Na tym tle Konfederacja się wyróżnia – jeśli chodzi o podejście do ekonomii, to jest to partia taczerystowska i reaganowska, wierna maksymie, że rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy, a mądre zarządzanie państwową gospodarką to zmniejszanie wydatków i obniżanie podatków. W efekcie formacja Bosaka i Mentzena może być atrakcyjną ofertą dla sierot po liberalizmie w Polsce – dawnych wyborców konserwatywno-liberalnych zarówno PiS-u, jak i PO, których mottem jest hasło Billa Clintona: „Gospodarka, głupcze!”. To nie jest elektorat zdolny dać w Polsce władze, ale jest na tyle liczny, że może zapewnić Konfederacji silne ukorzenienie na scenie politycznej. A o to ugrupowaniu temu chodzi.
Czytaj więcej
Gdyby wybory parlamentarne odbyły się teraz, czwartą siłą w Sejmie byłaby kierowana przez Sławomi...