Kolejna debata w sprawie zabijania nienarodzonych wywołana przez projekt obywatelski „Aborcja to Zabójstwo” to droga do pełniejszej ochrony życia.Na przestrzeni ostatnich lat ruch pro-life odniósł dwa spektakularne zwycięstwa – pierwsze w Polsce w 2020 r., kiedy Trybunał Konstytucyjny zdelegalizował aborcję eugeniczną. Drugie w czerwcu 2022 r. w USA, kiedy Sąd Najwyższy obalił wyrok Roe v. Wade. Te dwa zwycięstwa poprzedzone były wieloletnimi kampaniami społecznymi, które przygotowały grunt pod zmiany i przekonały rządzących. Politycy w poszczególnych stanach uchwalali prawo antyaborcyjne nawet wtedy, gdy wiadomo było, że będzie odgórnie hamowane przez Roe v. Wade, stąd tzw. trigger laws – przepisy, które zostały automatycznie odblokowane wraz z obaleniem wspomnianego wyroku.
W Polsce przed decyzją TK było pięć inicjatyw antyaborcyjnych, pod którymi podpisało się w sumie ponad 3,5 mln Polaków. Były to inicjatywy z lat 2011, 2013, 2015, 2016 z kulminacyjną „Zatrzymaj Aborcję” w 2018 r., którą wsparło prawie milion obywateli. W większość zaangażowana była Kaja Godek, którą Zuzanna Dąbrowska w geście publicystycznej bezsilności zapisuje do Aborcyjnego Dream Teamu. Gest ten sprawia, że red. Dąbrowskiej bliżej do bycia adwokatem aborcjonistów niż do osoby zatroskanej o nienarodzone dzieci.
Czytaj więcej
Kolejna debata w Sejmie o zaostrzeniu prawa do aborcji to najlepszy sposób na rozpętanie piekła i wzrost poparcia dla złagodzenia prawa.
Celem obrońców życia jest zapewnienie dzieciom nienarodzonym prawnej ochrony życia, nie mniejszej niż ta, którą mają dzieci już narodzone. Zadowolenie respondentów w badaniach opinii publicznej (często robionych w taki sposób, aby uzyskać wrażenie, że ludzie są za aborcją) nie jest niezbędne. Zresztą praktyka pokazuje, że obowiązujące prawo kształtuje sumienia. W ostatnim badaniu dla „Dziennika Gazety Prawnej” widać następujący trend: najpierw oburzenie na wyrok TK wyrażony wzrostem poparcia dla aborcji w 2021 r., następnie w kolejnym roku spadek tego poparcia i to do poziomu sprzed decyzji Trybunału.
W Polsce, jak i w USA, odrzucono paradygmat, który obowiązuje na Zachodzie, mianowicie że postęp rewolucji jest nieubłagany i w prawie tworzonym przez lewicę nie można nic zmieniać. Ruch pro-life w Polsce najpierw podniósł postulat, a potem w szeregu inicjatyw pokazał, że jest liczniejszy, lepiej zorganizowany i w swojej strefie wpływu ma bardziej zmobilizowanych wyborców. Feministki w analogicznym okresie 2011–2018 też zbierały podpisy i w trzech inicjatywach zebrały niecałe 500 tys. Nawet eksplozja czarnych protestów po wyroku TK nie udowodniła siły ruchów proaborcyjnych – frekwencja na nich napędzona była wielomiesięcznym lockdownem. Po kilku tygodniach frekwencja stopniała do garstki opętanych fanatyków. Miarą klęski ruchu proaborcyjnego był projekt „Legalna Aborcja Bez Kompromisów”. Feministki zbierały pod nim podpisy przez półtora roku. Był to spektakularny blamaż.