Równo miesiąc temu – 2 sierpnia – państwowa komisja ds. pedofilii zwołała konferencję prasową, na której miano zaprezentować raport roczny. Dokumentu nie pokazano. Dziennikarze dostali kilkustronicowe streszczenie opracowania, które podobno liczy ponad 200 stron. Przewodniczący komisji prof. Błażej Kmieciak tłumaczył, że pełny raport z powodu kłopotów z opracowaniem graficznym i drukiem zostanie opublikowany w ciągu najbliższych dni (takie stwierdzenie znalazło się także na stronie internetowej komisji).
Czytaj więcej
Po uwagach „Rz” komisja ds. pedofilii ma opublikować oświadczenie precyzujące dane z raportu na temat wykorzystywania seksualnego małoletnich. W sidła niejasności wpadł sam przewodniczący.
Tymczasem w streszczeniu – o czym m.in. pisała „Rz” oraz „Gość Niedzielny” – znalazło się sporo błędów. Prof. Kmieciak dziękował za uwagi, a na stronie komisji pojawiły się wyjaśnienia i informacje precyzujące dane ze streszczenia. W jednym z komunikatów zwrot „najbliższe dni” zamienił się na „w późniejszym terminie”.
Minął miesiąc, a raportu jak nie było, tak nie ma. A przecież skład, korekta i druk to nie są skomplikowane procesy, no chyba że raportu wcale nie ma... Kiedy będzie? Nikt w komisji odpowiedzieć nie chce, a przewodniczący w tych dniach kończy... urlop.