Wielka awantura, ale mały zysk PO

To efekt starań przewodniczącego komisji hazardowej o przesunięcie daty przesłuchania Mirosława Drzewieckiego

Aktualizacja: 22.01.2010 19:28 Publikacja: 22.01.2010 19:23

W hazardowej komisji śledczej po kilku dniach zgodnej pracy znów wybuchł konflikt. Przewodniczący Mi

W hazardowej komisji śledczej po kilku dniach zgodnej pracy znów wybuchł konflikt. Przewodniczący Mirosław Sekuła z PO (drugi z lewej) spierał się z opozycją o termin zeznań kluczowego świadka

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Mirosław Drzewiecki nie został przesłuchany w piątek. Stanie przed komisją za kilka dni. To jedyny zysk zwolenników odwleczenia zeznań byłego ministra sportu. Jednak by osiągnąć tak mizerny cel, posłowie Platformy Obywatelskiej przegrali wiele innych, znacznie ważniejszych dla nich spraw.

Po pierwsze – porażka wizerunkowa. Piątkowa awantura o przesłuchanie Drzewieckiego była swoistym przypomnieniem wojny o wykluczenie z komisji Zbigniewa Wassermanna i Beaty Kempy. Na mniejszą skalę, ale za pomocą podobnych formalnych trików i przegłosowywania opozycyjnej mniejszości. I przy kunktatorskim zachowaniu przedstawiciela koalicyjnego PSL, który w najbardziej drażliwych momentach wstrzymywał się od głosu. Co zgodnie z ustawą o komisji śledczej znaczy tyle, że trzyosobowa reprezentacja PO głosem przewodniczącego Mirosława Sekuły zawsze przeważy nad trójką posłów opozycji.

Z tym wiąże się druga strata: podważenie dobrych intencji Sekuły, który wyznał: – Staram się szczególnie dbać o to, by prawa świadków w naszej komisji były przestrzegane.

Wielu obserwatorów od czasów przesłuchania Zbigniewa Chlebowskiego wytyka, że dotyczy to szczególnie świadków z tej samej partii co Sekuła. Temu służą ciągłe ingerencje przewodniczącego w pytania innych posłów. Trudno przypomnieć, aby równie gorliwie napominał lawirujących świadków. Wielokrotnie przypominał za to zeznającym przed komisją, jakie mają możliwości uchylenia się od odpowiedzi. Sekuła niezwykle formalistycznie odwołuje się do regulaminu Sejmu i ustawy o komisji śledczej. Choć z drugiej strony nie przeszkadza mu, że same prace komisji momentami daleko odbiegają od obowiązujących reguł – np. nadal nie ma powołanych ekspertów.

Strata trzecia – ponowne zaognienie atmosfery w komisji i narażenie się na śmieszność. Sekuła belferskim tonem udziela pozostałym posłom pouczeń i w trakcie zadawania pytań, i przy składaniu wniosków. Stąd częste awantury. – Bardzo proszę nas nie traktować tak, jak pan Sobiesiak traktował panów Drzewieckiego i Chlebowskiego – denerwował się w piątek Zbigniew Wassermann, wywołując wybuch śmiechu obecnych przy tym osób, pamiętających wtorkowe zeznania Mariusza Kamińskiego. Były szef CBA przytoczył tam obraźliwe słowa, którymi dolnośląski biznesmen określał obu polityków.

To jednak nie tylko kwestia charakteru przewodniczącego komisji. Niestety, wydarzenia z czwartku i piątku dały argumenty opozycji, że Mirosławowi Sekule bardziej niż na wyjaśnieniu prawdy zależy na dobru jego formacji politycznej. Tak zostało odebrane zaskakujące zakończenie przesłuchania Zbigniewa Chlebowskiego. Przewodniczący zamknął je przy nieobecności pozostałych członków komisji, zadając do pustej sali standardowe pytanie: – Czy ktoś ma jeszcze pytania?

Następnego dnia tłumaczył, że minęła dziesięciominutowa przerwa, a pozostali członkowie komisji to zlekceważyli. – Udzielali wywiadów, więc wybrali dziennikarzy, a nie komisję – argumentował Sekuła. Okazało się jednak – co wiemy dzięki TVN 24 – że dziesięciominutowa przerwa trwała niecałe sześć minut.

Czwarta porażka: pokaz nieskuteczności. Fakt, że jeśli bój o opóźnienie przesłuchania Drzewieckiego ma dać temu ostatniemu czas na zapoznanie się z zeznaniami Chlebowskiego, to PO wygrała (inna sprawa, że świadczy to źle o przewodniczącym komisji, że nie przewidział tego pragnienia swojej partii – bowiem tylko on układa listę świadków). Ale wszystkie inne bitwy opozycja wygrała. Zaakceptowani zostali asystenci Kempy i Wassermanna. Odkodowane zostaną billingi – którego to wniosku Sekuła nie chciał podpisać, aż wreszcie zrobił to za niego Bartosz Arłukowicz. Rozluźniony został kalendarz przesłuchań. Żądała tego opozycja, która dzięki temu będzie miała więcej czasu na zapoznanie się z dokumentami. Czynnik czasu jest tym ważniejszy, że – wprawdzie wolno, lecz jednak – napływają kolejne dokumenty.

Największa zaś strata dla platformerskiej części komisji to negatywna reakcja mediów. Z piątkowych komentarzy na ten temat opozycja może być bardzo zadowolona. Debaty nad awanturą i drwiny z chorego gardła Mirosława Drzewieckiego będą głównym tematem wszystkich programów publicystycznych całego weekendu. Pewnie i paru humorystycznych także.

Mirosław Drzewiecki nie został przesłuchany w piątek. Stanie przed komisją za kilka dni. To jedyny zysk zwolenników odwleczenia zeznań byłego ministra sportu. Jednak by osiągnąć tak mizerny cel, posłowie Platformy Obywatelskiej przegrali wiele innych, znacznie ważniejszych dla nich spraw.

Po pierwsze – porażka wizerunkowa. Piątkowa awantura o przesłuchanie Drzewieckiego była swoistym przypomnieniem wojny o wykluczenie z komisji Zbigniewa Wassermanna i Beaty Kempy. Na mniejszą skalę, ale za pomocą podobnych formalnych trików i przegłosowywania opozycyjnej mniejszości. I przy kunktatorskim zachowaniu przedstawiciela koalicyjnego PSL, który w najbardziej drażliwych momentach wstrzymywał się od głosu. Co zgodnie z ustawą o komisji śledczej znaczy tyle, że trzyosobowa reprezentacja PO głosem przewodniczącego Mirosława Sekuły zawsze przeważy nad trójką posłów opozycji.

Pozostało 80% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości