Wystąpienie, w którym usiłował przelicytować wszelkie potencjalne napaści na urzędującego prezydenta, słusznie stało się obiektem krytyki. Ja chciałbym się zająć przytoczonym fragmentem, który odnosił się do działań Lecha Kaczyńskiego w Gruzji w sierpniu 2008 r.
Ściągnięcie przez prezydenta Polski do Tbilisi szefów państw bałtyckich i prezydenta Ukrainy mogło mieć istotny wpływ na zatrzymanie wojsk rosyjskich maszerujących wówczas na stolicę Gruzji. Z pewnością było to działanie w imię polskiej racji stanu polegające na blokowaniu imperialnych posunięć Moskwy.
Już wówczas postawa rządu pozostawiała wiele do życzenia. Premier nie tylko nie wspomagał działań prezydenta, ale wręcz je kwestionował. Trudno znaleźć inne uzasadnienie takiej postawy niż wąsko pojęte interesy partyjne. Wystąpienie Sikorskiego idzie dalej w tym samym kierunku.
Podporządkowanie polskiej racji stanu partyjnym i osobistym względom stwarza ościennym mocarstwom możliwość realizacji swoich interesów polskimi rękami. Aż za dobrze pamiętamy takie fakty z polskiej historii. A dziś? Oto polski premier przyjmuje zaproszenie od premiera Rosji na rocznicę mordu katyńskiego. Nie uzgadnia tego z prezydentem Polski, nie bierze pod uwagę, że konstytucyjnie jest to główny reprezentant naszego kraju na forum międzynarodowym. Kiedy Kaczyński wyraża uzasadnione oczekiwanie, że na uroczystość tę zostanie również zaproszony, premier się dziwi. Grono partyjnych propagandzistów i usłużnych mediów rozpoczyna kampanię pod hasłem kolejnej kompromitacji międzynarodowej, jakby największą kompromitacją nie był fakt, że przywódcy Rosji decydują, kto ma reprezentować Polskę na rocznicy wymordowania przez ich poprzedników polskich oficerów. Na szczęście sprawa została w końcu wyciszona.
Funkcja prezydenta wymaga również tego, aby umieć być zuchem. Zdaje się, że przerasta to wyobraźnię wielu zajmujących się polityką w naszych czasach.