Zawsze dyskretna, lojalna, wierna, świetnie zorganizowana, troszczyła się o dom i zdrowie wątłego Eugenio Pacellego – najpierw jako nuncjusza apostolskiego w Niemczech, potem sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej, wreszcie papieża. Madre Pascalina, jak mówił o niej Pius XII, przeszła drogę od gospodyni domowej do osobistej sekretarki i najbliższej powiernicy papieża. Stała się prawdziwą szarą eminencją Watykanu. To jej papież dyktował listy, homilie, a gdy już nie mógł pisać – powierzał robienie zapisków w prywatnym dzienniku.
Z czasem ta “strażniczka papieża”, jak ją nazywano, aby oszczędzić siły Piusa XII zaczęła redukować liczbę audiencji albo przerywała je, gdy się przedłużały. Decydowała nawet o tym, kto zostanie przyjęty na audiencji. Tylko ona mogła odmówić widzenia papieża jego rodzonej siostrze. Była jedyną osobą, której poleceń dotyczących zdrowia i stołu słuchał papież.
Po audiencjach przemywała spirytusem dłoń Piusa XII, którą obcałowywali przyjmowani goście. “Taktownie i z łagodnością opanowała sztukę ułatwiania życia Piusowi XII, gdy trapiły go troski” – tak s. Pascalinę wspominał lekarz papieża Riccardo Galeazzi-Lisi.
Niemiecka historyk Martha Schad napisała biografię s. Pascaliny na podstawie jej autobiografii, korespondencji, wspomnień świadków. Trzyma się faktów, przytacza anegdoty, odwołuje do źródeł, ale konsekwentnie stroni od skreślenia portretu psychologicznego tej niezwykłej zakonnicy.
Postać s. Pascaliny potwierdza, że kobiece wpływy w Kościele nigdy nie były walką z mężczyznami o władzę. A zazwyczaj ich celem była troska o mężczyzn służących Bogu.