Dwuwymiarowy świat Jana Rokity

Apel Jana Rokity do mediów, aby dały mu spokój, oraz jego udział w programie Szymona Majewskiego zmniejszają szanse polityka PO na powrót do życia publicznego – uważa socjolog

Publikacja: 29.01.2008 02:40

Dwuwymiarowy świat Jana Rokity

Foto: Rzeczpospolita

Czy jest jeszcze miejsce na polskiej scenie politycznej dla Jana Rokity? To pytanie zaczęliśmy sobie znowu zadawać pod koniec ubiegłego tygodnia. A wszystko za sprawą apelu, jaki ów czołowy niegdyś polityk Platformy Obywatelskiej wystosował do mediów. Pisał w nim, by dziennikarze raz na zawsze zostawili w spokoju i jego samego, i jego rodzinę.

Nie sądzę jednak, by rzeczywiście Rokicie zależało na tym, by wszyscy o nim zapomnieli i dali mu święty spokój. Jan Rokita jest przecież tak wytrawnym politykiem, że z pewnością różne pogłoski i plotki na jego temat, które co jakiś czas pojawiają się w mediach, nie robią na nim specjalnego wrażenia. Dlatego myślę, że sens i cel tego apelu były zupełnie odwrotne. Jan Rokita chciał po prostu o sobie przypomnieć i przy okazji wyśmiać argumenty swoich byłych partyjnych kolegów, którzy rzekomo mają problem, by się z nim skontaktować. Swoją drogą, ciekawe, że problemy kontaktowania się ze sobą polityków stały się ostatnio w polskiej polityce kwestią, rzekłbym, newralgiczną.

Rację więc mają ci, którzy twierdzą, że apel niedoszłego premiera z Krakowa bardziej niż do dziennikarzy był zatem skierowany do władz Platformy, którym po raz kolejny Rokita chciał pokazać, iż jest samodzielnym politykiem i nie życzy sobie, by składano mu jakieś propozycje za pośrednictwem prasy czy telewizji.

Szkoda tylko, że na chwilę obecną mało prawdopodobny jest powrót Jana Rokity do aktywnej polityki, jako że nie bardzo jest w niej dla niego miejsce. Przede wszystkim, należy przyznać wprost, że Rokita nie potrafi być politykiem partyjnym. On do partii w żaden sposób nie pasuje: jest trudno dyscyplinowalny partyjnie, bardziej od pracy na rzecz zespołu interesują go jego indywidualne ambicje, mówi, co myśli bez względu na linię partii etc.

Obserwując od wielu lat działalność Jana Rokity, odnoszę wrażenie, że lepiej sprawdza się w roli komentatora i analityka polityki niż w roli polityka lidera, porywającego masy. Jest bardziej człowiekiem analizy niż człowiekiem czynu.

Rokita znacznie lepiej sprawdza się w roli komentatora i analityka polityki, niż w roli lidera porywającego masy

To wszystko sprawia, że o ile trudno byłoby znaleźć mu miejsce w polskiej polityce partyjnej, o tyle Rokita idealnie pasowałby do pracy w strukturach państwowych, czyli tam, gdzie jego kompetencje byłyby wykorzystywane, a jego ambicje mitygowane przez procedury instytucjonalne.

Niestety, póki co taka oferta nie jest możliwa. Nasze państwo jest bowiem zbyt mocno upartyjnione, niezależnie od tego, kto aktualnie sprawuje władzę. A ci, którzy działają na niwie państwowej, na razie reprezentują konkretne partie. Jan Rokita, co pokazuje także jego życiorys polityczny, w partiach się nie odnajduje i dusi. Pod względem intelektualnym poziom polskiej polityki jest dość niski, a Rokita jako jeden z niewielu, swoją inteligencją ten poziom podnosił.

Niestety, w swojej partii Rokita w większym stopniu był traktowany jako człowiek sprawiający problemy niż jako osoba z cennym kapitałem, który można wykorzystać do politycznych celów. Dlatego Platformie nieobecność niesubordynowanego Rokity daje pozór spokoju, bezkonfliktowości. Wśród polityków PO zapewne żywe jest wspomnienie licznych napięć związanych z aktywnością Rokity, toteż z psychologicznego punktu widzenia ich zachowanie jest dość zrozumiałe. Spokój ten jednak na dłuższą metę może sporo kosztować, bo na nieobecności Rokity PO zapewne więcej straci niż zyska.

Podsumowując – apel Jana Rokity był posunięciem, które poniekąd wpisuje się w jego osobowość i tendencję do postrzegania świata dwuwymiarowo: na jednym biegunie jestem ja, a na drugim cała reszta. I to przeciwstawienie może stanowić jego największą słabość. Dla wielu bowiem jest to potwierdzenie nadmiernych ambicji Rokity.

Dla mnie ów apel w połączeniu z udziałem w programie Szymona Majewskiego pokazuje, że Jan Rokita nie do końca zdaje sobie sprawę, iż takie pomysły nie służą budowaniu społecznego poparcia i nie podwyższają mu szans na powrót do życia publicznego. Chociaż tak naprawdę, jedyną szansą na jego powrót jest powiększenie przestrzeni na refleksję intelektualną w polskiej polityce. Pytanie tylko, czy i kiedy to nastąpi?

Prof. Andrzej Rychard jest socjologiem, dyrektorem Szkoły Nauk Społecznych Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, wykładowcą w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej, a także członkiem zarządu Fundacji im. Stefana Batorego

Czy jest jeszcze miejsce na polskiej scenie politycznej dla Jana Rokity? To pytanie zaczęliśmy sobie znowu zadawać pod koniec ubiegłego tygodnia. A wszystko za sprawą apelu, jaki ów czołowy niegdyś polityk Platformy Obywatelskiej wystosował do mediów. Pisał w nim, by dziennikarze raz na zawsze zostawili w spokoju i jego samego, i jego rodzinę.

Nie sądzę jednak, by rzeczywiście Rokicie zależało na tym, by wszyscy o nim zapomnieli i dali mu święty spokój. Jan Rokita jest przecież tak wytrawnym politykiem, że z pewnością różne pogłoski i plotki na jego temat, które co jakiś czas pojawiają się w mediach, nie robią na nim specjalnego wrażenia. Dlatego myślę, że sens i cel tego apelu były zupełnie odwrotne. Jan Rokita chciał po prostu o sobie przypomnieć i przy okazji wyśmiać argumenty swoich byłych partyjnych kolegów, którzy rzekomo mają problem, by się z nim skontaktować. Swoją drogą, ciekawe, że problemy kontaktowania się ze sobą polityków stały się ostatnio w polskiej polityce kwestią, rzekłbym, newralgiczną.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości