Sztuka szantażu według „Gazety Wyborczej”

Posługiwanie się pomówieniem o antysemityzm jako pałką na przeciwników politycznych, a od pewnego czasu także na rynkową konkurencję, ma w środowisku „Wyborczej” długą tradycję – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 24.04.2008 04:46

Rafał A. Ziemkiewicz

Rafał A. Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Marcin Wojciechowski z „Gazety Wyborczej”, występując na antenie Radia Tok FM, pomówił „Rzeczpospolitą” o propagowanie antysemityzmu. Ściślej mówiąc, wsparł w tym pomówieniu swojego szefa Adama Michnika, który dopuścił się go w wywiadzie udzielanym jednej z gazet francuskich.

Ponieważ Francuzi nie orientują się w polskich sprawach do tego stopnia, że Adam Michnik nadal pozostaje dla nich autorytetem, więc taki sposób dyskredytowania konkurencyjnej gazety uznać należy za wyjątkową nikczemność, skądinąd dla sposobu tępienia przez Michnika przeciwników typową. Na żądanie naszego redakcyjnego kolegi, by natychmiast wycofał się z pomówienia albo przedstawił konkretne przykłady „języka antysemityzmu” (określenie Michnika ze wspomnianego wywiadu) w „Rzeczpospolitej”, Wojciechowski zachował się w sposób typowy dla swojego środowiska – użył jako argumentu swego głębokiego przekonania, że sprawa jest oczywista i „o czym tu mówimy”.

Sprawa jest zdaniem Wojciechowskiego oczywista, ponieważ „Rzeczpospolita” krytykowała książkę Jana Tomasza Grossa. A może, choć tego otwarcie nie sformułował, ponieważ o antysemityzmie „Rzeczpospolitej” rozwodził się jego pryncypał, przez bywalców stołówki pracowniczej w Agorze uważany za nieomylnego.

[srodtytul]Długa tradycja „szeptanek”[/srodtytul]

Posługiwanie się pomówieniem o antysemityzm jako pałką na przeciwników politycznych (a od pewnego czasu, jak widać, też na konkurencję) ma w środowisku Michnika i w „Wyborczej” długą tradycję nawiązującą jeszcze do „szeptanek”, którymi niektórzy załatwiali swych przeciwników w czasach podziemia.

Już w pierwszej stoczonej przez „Wyborczą” batalii robienie z ubiegającego się wówczas o prezydenturę Lecha Wałęsy antysemity było jednym z głównych elementów jego, jak byśmy to dziś nazwali, czarnego pijaru. Spore zasługi na tym polu położył – dziś będący pierwszym zastępcą redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” – Jarosław Kurski demaskujący wówczas Wałęsę jako jego były rzecznik prasowy.

Co nie przeszkodziło zresztą „Wyborczej” najzupełniej dziką lustrację Tymińskiego (dziś „Wyborcza” woli nie pamiętać, że jako pierwsza w III RP posłużyła się wówczas „teczką”, na dodatek, jak się potem okazało, kolportując kłamstwo) wzmocnić podaniem żydowskiego nazwiska panieńskiego jego matki, choć nie tłumaczyła tego żadna dziennikarska potrzeba. Wspominam te zamierzchłe sprawy, bo bezwzględność, z jaką „Wyborcza” sięga po każdą broń i każde pomówienie, by załatwić swoje sprawy, nie zmieniła się mimo upływu lat.

W gronie osób pomówionych przez gazetę Michnika o antysemityzm znalazł się m.in. prof. Ryszard Legutko, którego na tej podstawie pewna gorliwa pani profesor chciała nawet usunąć z Senatu Uniwersytetu Jagiellońskiego. Spytana, czy potrafi wymienić jakikolwiek konkretny przykład antysemityzmu Legutki, odpowiedziała wówczas z rozbrajającą szczerością, że nie, ale skoro tak napisała o nim „Gazeta Wyborcza”, jej to w zupełności wystarczy.

[srodtytul]Insynuacje, skojarzenia, wyrywanie z kontekstu[/srodtytul]

Ludzie Michnika doskonale zdają sobie sprawę, jak bezkrytycznie traktowane są w pewnych kręgach rzucane przez nich oskarżenia, dlatego nie silą się na argumenty. Najwyżej dbają o takie sformułowanie pomówienia, aby utrudnić dochodzenie ochrony dóbr osobistych na drodze prawnej. Dlatego najchętniej posługują się insynuacją, skojarzeniem. Charakterystyczne, że opisując jakiekolwiek niemiłe sobie zdarzenie, reporterzy tej gazety potrafią zawsze wyłuskać w tłumie kogoś, kto powie im coś złego o Żydach, dosłyszeć jakiś antysemicki okrzyk nawet tam, gdzie żaden z uczestników niczego podobnego nie może sobie przypomnieć.Ulubioną ich zabawą jest także zręczne wykrawanie fragmentów zdań, wyrywanie z kontekstu słów.

Antysemitą staje się historyk zastanawiający się nad zasadnością dokonanej przez kontrwywiad AK egzekucji domniemanego konfidenta, pismo, które go drukuje (jako jeden z głosów polemicznych!), a także ministerstwo, które pismu temu przydzieliło dotację... Antysemityzm rozlewa się niepowstrzymanie wszędzie, gdzie nie biją Michnikowi i wskazanym przez niego autorytetom pokłonów. Antysemitami są więc też oczywiście, hurtem, wszyscy, którzy nie są zachwyceni książkami Grossa, a zwłaszcza ci, którzy ośmielają się polemizować.

Domyślać się należy, że skoro dotyczy to i nas w „Rzeczpospolitej”, i historyków IPN, to nie ma powodu, aby wstrzymywać się przed nazwaniem po imieniu równie sceptycznych wobec jego rewelacji hierarchów kościelnych, z kardynałem Dziwiszem na czele.

[srodtytul]Godne szacunku cywilizowanie tubylców[/srodtytul]

Dla człowieka rozsądnego, znającego fakty i wypowiedzi, insynuacje „Wyborczej” są śmieszne i żałosne, ale to nie tacy ludzie są ich adresatami. Podwładni i wierni uczniowie Michnika zwracają się przede wszystkim do swoich wyznawców, których muszą utrzymywać w stałym emocjonalnym napięciu, w stanie permanentnego oburzenia i w poczuciu, że są oblężoną zewsząd wyspą przyzwoitości na morzu polskiej ciemnoty, ksenofobii, nietolerancji i rasowej agresji.

A także do zachodniej opinii publicznej, do europejskich salonów, by, kreśląc obraz Polski jako owego morza ciemnoty, antysemityzmu i nienawiści, podkreślać swą wiarygodność jako jedynego w tym kraju środowiska godnego szacunku i wsparcia w ciężkiej i dalekiej do zakończenia pracy cywilizowania tubylców.

Redaktor, który tak uformował umysły osobników pokroju Wojciechowskiego, zwykł szafować oskarżeniami „podłość” czy też „nikczemność”. Może powinien się zastanowić, czy takie same słowa nie pasują do opisania działań jego samego i jego środowiska.

[ramka][b][srodtytul]O CZYM TU MÓWIMY[/srodtytul][/b]

[i]„Paradoksalnie populistyczny język antysemityzmu wraz z Romanem Giertychem i jego Ligą Polskich Rodzin przemieścił się na prawą stronę, ale dość silne tendencje tego typu można zauważyć także w takich mediach, jak „Nasz Dziennik” (ojca Rydzyka), „Nasza Polska”, a nawet w „Rzeczpospolitej”, która gra dwuznacznościami”. [/i]

[sub]Adam Michnik w „Le Monde” 24.03.2008[/sub]

[b]Poranek Radia Tok FM, 22 kwietnia 2008 r.[/b]

[b]Marcin Wojciechowski („Gazeta Wyborcza”):[/b] Myślę, że w części głosów krytycznych wobec przyznania obywatelstwa Rogerowi Guerreiro jednak pobrzmiewa taki ukryty ton rasistowski, tzn. że nie będzie tutaj czarnuch biegał w biało-czerwonej koszulce po boisku. (...)

[b]Igor Janke („Rzeczpospolita”):[/b] Oburzyło mnie to, co Marcin przed chwilą zrobił. Sugerujesz mi intencje rasistowskie, tak samo jak twój szef Adam Michnik niedawno w wywiadzie dla „Le Monde” mówił, że w „Rzeczpospolitej” są antysemickie wątki, co po prostu było obrzydliwym kłamstwem.

[b]Marcin Wojciechowski:[/b] No to sobie przypomnij, jak „Rzeczpospolita” reagowała na książkę Jana Grossa, przypomnij sobie komentarze twojego redaktora naczelnego, Piotra Semki, Terlikowskiego, artykuły Musiała.

[b]Igor Janke:[/b] Pamiętam doskonale. Ale co w tym było antysemickiego? Konkretnie.

[b]Marcin Wojciechowski:[/b] Na pierwszej stronie: Polacy, Żydzi, kto się kogo bardziej boi, porównywanie Grossa do negacjonistów Holokaustu. No o czym tu mówimy?[/ramka]

Marcin Wojciechowski z „Gazety Wyborczej”, występując na antenie Radia Tok FM, pomówił „Rzeczpospolitą” o propagowanie antysemityzmu. Ściślej mówiąc, wsparł w tym pomówieniu swojego szefa Adama Michnika, który dopuścił się go w wywiadzie udzielanym jednej z gazet francuskich.

Ponieważ Francuzi nie orientują się w polskich sprawach do tego stopnia, że Adam Michnik nadal pozostaje dla nich autorytetem, więc taki sposób dyskredytowania konkurencyjnej gazety uznać należy za wyjątkową nikczemność, skądinąd dla sposobu tępienia przez Michnika przeciwników typową. Na żądanie naszego redakcyjnego kolegi, by natychmiast wycofał się z pomówienia albo przedstawił konkretne przykłady „języka antysemityzmu” (określenie Michnika ze wspomnianego wywiadu) w „Rzeczpospolitej”, Wojciechowski zachował się w sposób typowy dla swojego środowiska – użył jako argumentu swego głębokiego przekonania, że sprawa jest oczywista i „o czym tu mówimy”.

Pozostało 87% artykułu
Publicystyka
Jerzy Haszczyński: Sędziowie decydują o polityce Rumunii
Publicystyka
Marek Migalski: Prawa mężczyzn zaważą na kampanii prezydenckiej?
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Szary koń poszukiwany w kampanii prezydenckiej
Publicystyka
Marek Kutarba: Jak Polska chce patrolować Bałtyk bez patrolowców?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Rafał Trzaskowski musi przestać być warszawski, żeby wygrać wybory
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką