Łatwo sobie przecież wyobrazić, że polscy naukowcy krnąbrnie, ale zgodnie z etosem złożyli projekt badań nad ochłodzeniem albo chociażby nad stabilnością klimatu, gdy tymczasem poprawne politycznie są badania nad skutkami ocieplenia dla nośności kur w powiecie wołomińskim albo na stan dróg utwardzonych i polnych. Na przykład. Rząd, który dostałby poważną analizę o niemożności budowy autostrad w związku z globalnym wzrostem ocieplenia o 0,1 stopnia, kwiczałby z radości. To są prace poważne, ponieważ można ich rezultaty wykorzystać politycznie. Powiedzmy sobie szczerze, gdyby Mikołaj Kopernik żył dzisiaj i złożył wniosek o dotacje na badania nad obaleniem systemu heliocentrycznego, a model ptolemejski, jako fundament myśli europejskiej był wpisany do traktatu, Karty praw podstawowych i preambuły, to Kopernik nie dostałby ani grosza i jeszcze zdobył sobie opinię oszołoma i wstecznika.
Możemy się pocieszać, że choć wprawdzie nasi uczeni też nie dostali forsy, ale za to wszyscy mają habilitację, a ci, co dostali, to gołe doktory, więc w hierarchii nauki, jaka obowiązuje w Polsce i okolicach, stoją nieporównanie niżej. Doktor habilitowany bez grantów powinien podawać doktorowi zwyczajnemu, nawet napchanemu dotacjami dwa palce. Z łaski.
Powinniśmy mieć też świadomość, że gdyby Unia Europejska, przy całej niechęci wobec polskich naukowców, przyznawała subwencje nie na jakieś tam badania, ale na najważniejszy, wprost fundamentalny rodzaj aktywności naukowej, to znaczy na pisanie i podpisywanie listów protestacyjnych i apeli, Polacy byliby bezkonkurencyjni. Zgarnęliby całą forsę i jeszcze napisali protest, że to za mało.
Przypuszczam, że składając wnioski o wsparcie, polscy uczeni rozminęli się z modą. Nauką, podobnie jak rozrywką, muzyką, literaturą, a także polityką rządzą mody. Teraz modne są badania genetyczne, wzbogacanie gatunków i manipulacje DNA. Zamiast czekać biernie, aż natura w procesie ewolucji doprowadzi do skrzyżowania świni z osłem, uczeni starają się wyprodukować taką hybrydę w laboratorium, być może w nadziei, że z czasem obejmie katedrę albo pójdzie do polityki. Ale to drugie raczej po skrzyżowaniu ryjówki z baranem. Przynajmniej takie jest powierzchowne wrażenie wyniesione z telewizji. Pamiętam zdjęcie myszy z uchem ludzkim na grzbiecie. Czy naszych uczonych nie stać naprawdę na więcej i lepiej? Czy nie stać ich na konia z nogą? Jest mnóstwo wielkich idei niewykorzystanych i leżących odłogiem, na których realizację można dostać niezłe pieniądze. Na przykład skrzyżowanie wielbłąda z garbem oraz kangura z torbą w celu uzyskania odpornego na upał zwierzęcia z plecakiem.
Całkowicie dziewiczy jest obszar badań nad krzyżowaniem żywych organizmów z przedmiotami i po uruchomieniu mechanizmu biologicznej produkcji zamków błyskawicznych ten plecak mógłby być dodatkowo na suwak. Perspektywy skrzyżowania szopa pracza z suszarką są wręcz oszałamiające.
Brytyjczycy mają zamiar produkować hybrydy ludzko zwierzęce. Niewykluczone, że gdy otrzymają dotację, uda im się uzyskać z genetycznej krzyżówki centaura. To byłaby rewolucja. Piłkarska reprezentacja Anglii złożona z 11 centaurów na czterech nogach każdy, byłaby znów niepokonana, nie mówiąc już o tym, że żaden zawodnik nie mógłby zagrać ręką. Po zakończeniu kariery sportowej centaury mogłyby pracować na poczcie jako listonosze bez wielkich wymagań płacowych, bo siano jest tańsze od befsztyków.