Zazwyczaj do wcześniejszych wyborów dochodzi wtedy, kiedy partia rządząca się wypala. Nie ma już reformatorskich pomysłów i zapału do działania. A społeczeństwo daje jasno do zrozumienia, że jej "czas się skończył". Gołym okiem widać, że koalicja PO – PSL nie znalazła się jeszcze w takiej sytuacji. Ba, PO, jako silnik obecnej koalicji, cieszy się ponad 50-proc. poparciem społecznym.
Dobrze oceniany przez Polaków jest też sam premier Tusk, a Platforma znalazła skuteczny sposób, by odpierać chaotyczne ataki partii opozycyjnych. Tak czy inaczej Platforma rządzi i dzieli w rodzimej polityce. Tym bardziej że na horyzoncie nie widać dla niej żadnej poważnej alternatywy. Czy w tak komfortowej dla PO sytuacji rozpisanie wcześniejszych wyborów nie byłoby przejawem politycznego harakiri?
Gdy w Polsce jakaś partia dochodzi do władzy, niemal z dnia na dzień na twarzach jej polityków pojawia się wypisana porażka. Jedyna myśl, jaka wówczas kołacze się po głowie premiera i ministrów, to bynajmniej nie to, jak reformować kraj, ale to, jak najdłużej utrzymać władzę i płynące z niej profity. Podług tej logiki, czyli trwania aż do wyborczej klęski, działał eseldowski rząd. I jak dziś widać, SLD nie może się pozbierać (jeśli w ogóle się pozbiera) po klęsce, którą zafundował mu Leszek Miller i spółka.
Podobnie zachowywało się PiS, kiedy w 2005 r. przejęło władzę. Krach projektu PO – PiS sprawił, że Jarosław Kaczyński musiał szukać sojuszników w Samoobronie Andrzeja Leppera i LPR Romana Giertycha. Zawiązał z nimi koalicję jakby na złość wszystkim, jakby chciał pokazać, że i tak będzie Polską rządził.
Szybko się jednak okazało, że taki romans ma swoją cenę. Po pierwsze część Polaków, która nawet głosowała na PiS, nie bardzo chciała się pogodzić z tym, że Kaczyński dopuścił do współrządzenia Leppera i Giertycha. W dużym stopniu to była kwestia politycznego smaku. Po drugie koalicjanci szybko okazali się dla PiS nie tyle kluczem pozwalającym na spokojne rządy, co kamieniem u szyi. Afera goniła aferę (praca za seks, zatrudnianie kolesiów i członków rodziny w spółkach Skarbu Państwa...), skandal gonił skandal (spór o lektury szkolne, mundurki, dyskusje na temat preferencji seksualnych teletubisia).