Wielka gra Łukaszenki

Rozmowa: Robert Tyszkiewicz, poseł PO z Białegostoku zajmujący się problematyką białoruską

Publikacja: 01.10.2008 03:25

– Możemy ubolewać nad tym, że po II wojnie światowej doszło do przesiedleń, ale niestety przesunięci

– Możemy ubolewać nad tym, że po II wojnie światowej doszło do przesiedleń, ale niestety przesunięcia granic i związane z tym deportacje były autoryzowane przez wielkie mocarstwa i dotyczyły wielu narodów, także Polaków – powiedział „Rz" Robert Tyszkiewicz (PO), wiceszef Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych.

Foto: Rzeczpospolita, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Rz: Prezydent Łukaszenko nie wpuścił do parlamentu ani jednego opozycjonisty, a mimo to się domaga, by Unia zniosła nałożone na jego kraj sankcje. Jak traktować tego typu wypowiedzi?

Robert Tyszkiewicz:

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że ten człowiek stracił kontakt z rzeczywistością. Wydaje mu się, że wystarczy, aby podczas wyborów nikogo nie pobito ani nie aresztowano, i już Unia powinna mu za to zapłacić. Może jednak Łukaszenko prowadzi jakąś grę. Jeżeli tak – to tym razem przelicytował. Wydawało mu się, że Zachodowi tak zależy na porozumieniu z Białorusią, że może postawić go pod ścianą i dyktować swoje warunki.

Tak nie jest?

Nie. Nie wyobrażam sobie teraz konstruktywnego dialogu pomiędzy Unią a Białorusią. Aby ponownie rozpocząć rozmowy o rozpoczęciu rozmów – bo na takim etapie byliśmy – Europa musi widzieć, że Białoruś jest wiarygodnym partnerem. Tymczasem w trakcie tych wyborów Mińsk się skompromitował. Zresztą można się było tego spodziewać. Jeszcze przed głosowaniem Łukaszenko rozmawiał z Javierem Solaną i powiedział mu, że Zachód powinien uznać jego „demokratyczną dyktaturę”. Gdy o tym usłyszałem, zdałem sobie sprawę, że mówiąc o tym samym, mamy na myśli coś zupełnie innego. Teraz, żeby Europa chciała podjąć rozmowy, Łukaszenko musiałby wykonać jakiś znaczący gest – na przykład rozpocząć prawdziwy dialog z opozycją.

Mówi pan, że Łukaszenko przelicytował. Tymczasem on triumfuje.

Myślę, że w tej rozgrywce jednak poniósł porażkę. Jakiekolwiek porozumienie z Unią dałoby mu przecież doskonałą kartę przetargową w rozmowach z Rosją. Pozwoliłoby na uzyskanie w przyszłości unijnej pomocy i wykorzystanie pozycji państwa tranzytowego między Wschodem a Zachodem. Jego kraj stałby się bardziej samodzielny. Czyli najbardziej zyskała Rosja. Czy ten kraj starał się wpływać na przebieg wyborów na Białorusi?

W polityce istnieje zasada, żeby sprawdzić, kto z danego działania odniósł największą korzyść. Na Białorusi Rosjanie mają wielkie wpływy. Gospodarcze i wojskowe. Obecne są tam także rosyjskie służby specjalne. Można więc z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że rosyjskie lobby się uaktywniło. Nie wykluczam też jednak, że Łukaszenko, rezygnując z oferty Zachodu, chciał dać jasny sygnał najbardziej twardogłowej części swojego obozu władzy: niczym się nie martwcie, kontroluję sytuację, nic się nie zmieni. Może białoruski prezydent się obawiał, że jak raz pójdzie na ustępstwa, to kolejnych zmian nie da się powstrzymać.

Rz: Prezydent Łukaszenko nie wpuścił do parlamentu ani jednego opozycjonisty, a mimo to się domaga, by Unia zniosła nałożone na jego kraj sankcje. Jak traktować tego typu wypowiedzi?

Robert Tyszkiewicz:

Pozostało 92% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości