[b]Rz: Polacy jako mnisi z gejowską flagą, Włosi jako onanizujący się piłkarze – to tylko niektóre portrety europejskich narodów zaprezentowane przez czeskiego artystę Davida Czernego. To trafna diagnoza?[/b]
[b]Krzysztof Szczerski:[/b] Na poziomie artystycznym jest to do zaakceptowania. Mieści się bowiem w kanonie sztuki współczesnej, zwłaszcza czeskiej, z jej skłonnością do ironii i prowokacji. Wystawa ta ma jednak także wymiar polityczny, bo jest symbolem czeskiej prezydencji w UE. Nie bardzo rozumiem, dlaczego Czesi zgadzają się na taki symbol.
[b]Może Unia potrzebuje powiewu świeżości.[/b]
Nie takiego. Czerny prezentuje sztukę przeznaczoną dla wyrobionego odbiorcy, prowokacyjną. Siedziba Rady UE nie jest miejscem na takie wystawy. To miejsce publiczne, w którym obowiązuje inny kanon estetyczny niż na wystawach dla miłośników sztuki. Nie mam pretensji do Czernego – prowokowanie jest świętym prawem artysty. Dziwię się władzom Czech. Spotkały się już w związku ze swoim przewodniczeniem UE z ostrą – a nie zawsze sprawiedliwą – krytyką. Ta wystawa nie pomoże im w pozbyciu się łatki kraju niezdolnego do przewodzenia UE, którą niektóre państwa starają się im przykleić.
[b]Wracając do sfery artystycznej: prowokacja jest prawem artysty, ale czy nie przekroczono granicy dobrego smaku?[/b]