Reklama

Premier może mówić, co wie o pracach komisji

Zespół, który bada przyczyny katastrofy prezydenckiego samolotu, jest niezależny. A to oznacza, że jego prace nie są objęte tajemnicą. Inaczej jest z prokuraturą

Publikacja: 29.04.2010 04:06

W ekspresowym tempie zaledwie kilku dni powstała nowelizacja rozporządzenia, w której minister obrony narodowej zmienił zasady funkcjonowania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. To m.in. ona zajmuje się badaniem przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem.

[wyimek]Zanim protokół z prac komisji pozna opinia publiczna, musi zatwierdzić go szef rządu[/wyimek]

Od wczoraj trzeba uzgadniać z premierem powołanie jej przewodniczącego i członków, gdy ma badać wypadek lub poważny incydent lotniczy z udziałem najważniejszych osób w państwie: prezydenta, marszałków Sejmu i Senatu lub szefa rządu, a także w innych szczególnych okolicznościach. W pozostałych zajmuje się tym szef MON.

Waga katastrofy pod Smoleńskiem sprawiła, że premier Donald Tusk zyskał wczoraj prawo do podjęcia decyzji o tym, czy udzieli (lub nie) informacji o przebiegu i rezultatach badań prowadzonych przez ekspertów z komisji. W zmienionych przepisach wyraźnie zastrzeżono, że mają one zastosowanie do badania przyczyn katastrofy Tu-154 M, a wszystko to, co zrobiła do tej pory komisja, jest ważne.

Co może mówić premier Donald Tusk o pracach komisji? Na ile ujawniać jej ustalenia?

Reklama
Reklama

– Komisja jest organem niezależnym od prokuratury – tłumaczy „Rz” Mateusz Martyniuk, rzecznik prokuratora generalnego. I dodaje, że jej ustalenia nie zostały poczynione w toku postępowania przygotowawczego. A skoro tak, to nie są objęte tajemnicą.

Słowa prokuratora Martyniuka potwierdza jeden z przepisów zmienionego rozporządzenia. Przesądza on, że przewodniczący komisji jest w swych pracach niezależny i podlega bezpośrednio premierowi. Wszystko, co ustali kierowane przez niego ciało, trafi do protokołu, a ten, zanim ujrzy światło dzienne, musi zostać zatwierdzony przez premiera.

Szef rządu podejmie też decyzje o wznowieniu badania i ewentualnej zmianie orzeczenia. Zanim to jednak uczyni, muszą wyjść na jaw nowe istotne okoliczności lub dowody.

Zupełnie inny jest los informacji zdobytych w trakcie śledztwa. To objęte jest ścisłą tajemnicą.

– Zasadą postępowania przygotowawczego jest tajność – wyjaśnia prokurator Jacek Skała.

Za jej naruszenie także premier odpowiadałby karnie. Do kiedy taki surowy zakaz obowiązuje? Otóż dopóty, dopóki informacje nie zostaną ujawnione w postępowaniu sądowym. Dla tych, którzy złamią ów zakaz, kodeks karny przewiduje nawet dwa lata więzienia.

Reklama
Reklama

Czy to oznacza, że o postępach śledztwa nie wie też premier?

– Może wiedzieć, ale nie musi – uważa prokurator Skała. – Depozytariuszem informacji jest prokurator.

Jeśli ujawni je premierowi, to może zastrzec, że są one wyłącznie do jego wiadomości. W efekcie więc ich przekazywanie dalej nie wchodzi w rachubę. Inaczej jest, kiedy takie zastrzeżenie nie padnie.

Publicystyka
Dziesięć lat od śmierci Jana Kulczyka. Jego osiągnieć nie powtórzył nikt
Publicystyka
Marek Cichocki: Najciemniejsze strony historii Polski
Publicystyka
Marek Kozubal: W 2027 r. będzie wojna? Naprawdę?
Publicystyka
Robert Gwiazdowski: Rekonstrukcja rządu Donalda Tuska jak Manifest PKWN
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Nowy plan Tuska: gospodarka, energetyka i specjalna misja Sikorskiego
Reklama
Reklama