Reklama
Rozwiń

Kto i na kim się odegra w drugiej turze

W porównaniu z 2007 rokiem kandydat PiS zyskał milion wyborców. Kandydat PO – 280 tys. Czy obie partie osiągnęły już granicę mobilizacji swoich zwolenników?

Publikacja: 22.06.2010 21:21

To nie procenty poparcia w sondażach, ale miliony prawdziwych głosów dają zwycięstwo w wyborach. Warto spojrzeć, jak poparcie dla kandydatów PO i PiS oraz ich partii wygląda w liczbach bezwzględnych.

Paradoksalnie najsłabszy wynik w ciągu ostatnich pięciu lat PiS osiągnęło, gdy wygrało wybory. W 2005 r. zdobyło ok. 3,2 mln głosów. PO otrzymała wtedy 2,85 mln.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/szuldrzynski/2010/06/22/kto-i-na-kim-sie-odegra-w-drugiej-turze/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

W wyborach parlamentarnych 2007 roku PiS zdobyło 5,2 mln głosów, czyli o 2 mln więcej, ale nie wystarczyło to do zwycięstwa, bo PO dostała 6,7 mln (poparło ją niemal 4 mln nowych wyborców). Mobilizacja elektoratów była wówczas gigantyczna, frekwencja wyniosła aż 54 proc., niezwykły wynik jak na wybory do Sejmu.

W wyborach prezydenckich w 2005 r. Lech Kaczyński zdobył w I turze ok. 5 mln głosów, by wygrać w II turze z wynikiem 8,25 mln. Donald Tusk najpierw otrzymał 5,4 mln, a następnie 7 mln.

A oto wyniki pierwszej tury obecnych wyborów prezydenckich: Jarosław Kaczyński – 6,12 mln oraz Bronisław Komorowski – 6,98 mln.

Widać wyraźnie, że kandydat PiS już zdobył milion głosów więcej niż jego brat w pierwszej turze pięć lat temu, i milion więcej niż jego partia w 2007 r. Tymczasem kandydat PO zgarnął o 280 tys. więcej głosów niż cała Platforma trzy lata temu, ale... nie zdołał wyrównać wyniku Tuska z II tury w roku 2005 (zabrakło do tego ok. 20 tys. głosów).

Może to oznaczać, że 7 milionów głosów to maksymalna granica mobilizacji elektoratu Platformy. To wystarcza, by gromić rywali w wyborach parlamentarnych. Ale za mało, by wygrać wybory prezydenckie.

Załóżmy, że w II turze frekwencja nie będzie większa od obecnej (55 proc.), i że utrzyma się niewielki dystans między kandydatami (w pierwszej turze było to 800 tys. głosów). Oznacza to, że prezydentem zostanie ten kandydat, który zgromadzi poparcie ok. 8,5 mln wyborców. W drugiej turze trzeba więc bezwzględnie pilnować, by nie utracić ani jednego wyborcy z pierwszej tury. A jednocześnie zdobyć jak najwięcej głosów z ok. 3,7 miliona wyborców kandydatów, którzy odpadli w pierwszej turze. Jak tu wyglądają liczby?

Kandydata SLD Grzegorza Napieralskiego poparło 2,3 mln wyborców. I o tych głosach mówi się ostatnio najwięcej. Ale w grze jest przecież także 400 tys. wyborców Janusza Korwin Mikkego, 300 tys. Waldemara Pawlaka, 242 tys. Andrzeja Olechowskiego, 214 tys Andrzeja Leppera i 177 tys Marka Jurka. To razem ponad 1,25 mln głosów. Jeśli wyborcy SLD zostaną w domu, to te głosy "drobnicy" mogą wystarczyć do przeważenia szali wyborów.

Równie ważne może się okazać w II turze głosowanie "przeciw", a nie "za". Choć to Kaczyński miał mieć największy negatywny elektorat, to właśnie on zdobył już milion nowych wyborców. A co z elektoratem negatywnym Bronisława Komorowskiego? Na terenach dotkniętych powodzią była niska frekwencja i duże poparcie dla Kaczyńskiego. Eksperci tłumaczą to rozczarowaniem działaniami rządu Donalda Tuska. To prawda: wielu Polaków zagłosuje na Komorowskiego, by nie dopuścić do władzy prezesa PiS. Pytanie: ilu będzie wyborców, którzy poprą Kaczyńskiego na złość PO i by odegrać się na Tusku.

To nie procenty poparcia w sondażach, ale miliony prawdziwych głosów dają zwycięstwo w wyborach. Warto spojrzeć, jak poparcie dla kandydatów PO i PiS oraz ich partii wygląda w liczbach bezwzględnych.

Paradoksalnie najsłabszy wynik w ciągu ostatnich pięciu lat PiS osiągnęło, gdy wygrało wybory. W 2005 r. zdobyło ok. 3,2 mln głosów. PO otrzymała wtedy 2,85 mln.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Publicystyka
Dariusz Lasocki: 10 powodów, dla których wstyd mi za te wybory
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy polskimi śmigłowcami AH-64E będzie miał kto latać?
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Rząd Tuska prosi się o polityczny Ku Klux Klan i samozwańcze rasistowskie ZOMO
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Nastroje po wyborach, czyli samospełniająca się przepowiednia
Publicystyka
Marek Migalski: Jak prezydent niszczy państwo – cudy nad urną i rosyjskie boty