Dla szefa SLD dopiero zaczyna się walka o budowę silnej partii, z którą będą się mogły utożsamiać także te lewicowe środowiska, których brak dziś w Sejmie Grzegorz Napieralski po konsultacjach z OPZZ, Zielonymi i Partią Kobiet zdecydował wieczorem, że nie poprze w drugiej turze wyborów ani Bronisława Komorowskiego, ani Jarosława Kaczyńskiego. Z punktu widzenia lidera SLD wybór pomiędzy kandydatem PiS i PO nie był wyborem między złem mniejszym i większym, lecz po prostu między dwoma fatalnymi scenariuszami. [wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/szuldrzynski/2010/06/29/dla-szefa-sld-dopiero-zaczyna-sie-walka/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Jeśli Bronisław Komorowski zasiądzie w Pałacu Prezydenckim, będzie to oznaczało zgodną współpracę koalicji rządowej PO – PSL i prezydenta. W tej sytuacji pozycja Sojuszu gwałtownie osłabnie. Nie będzie gry o obalanie weta, lewica nie będzie więc potrzebna ani PO, ani PiS. Tylko w przypadku wygranej Kaczyńskiego SLD stałby się ważnym graczem, od którego poparcia zależy los najważniejszych rządowych ustaw. Lewica wtedy pozostawałaby w centrum uwagi i mogła wchodzić w alianse raz z jednym, raz z drugim partnerem – tak, by samemu zyskiwać najwięcej.
Drugim argumentem przeciw poparciu Komorowskiego jest nauczka, płynąca z losu PSL. Dziś widać, że koalicja ludowcom nie służy, że zmieniają się w kolejną w polskiej polityce przystawkę. Jeśli ludowcy uzyskają w wyborach parlamentarnych wynik zbliżony do prognoz z sondaży (3 – 4 proc.), to nie wejdą do Sejmu i jednostronnie zapłacą za błędy obecnego rządu. Wtedy naturalnym koalicjantem dla partii Donalda Tuska stanie się SLD. Pewnie da się skusić – ale może za to zapłacić powtórzeniem losu PSL. A to oznaczałoby kres marzeń o nowej, wielkiej lewicy. Ale poparcie kandydata PiS też było dla Napieralskiego niemożliwe.
Mimo ukłonów Jarosława Kaczyńskiego w stronę wyborców lewicy różnica między antykomunistycznym trzonem wyborców PiS a sporą częścią postkomunistycznego elektoratu SLD jest zbyt duża. A jakie kłopoty zwiastuje z kolei Napieralskiemu ewentualne zwycięstwo Kaczyńskiego? Grupa lewicowych intelektualistów już ogłosiła, że brak wyraźnego wsparcia Komorowskiego przez szefa SLD oznacza wspieranie Kaczyńskiego. Jeśli kandydat PiS wygra, te wpływowe środowiska odwrócą się od Napieralskiego za to, że nie zrobił wszystkiego, by nie dopuścić lidera PiS do Pałacu Prezydenckiego.
Triumf Kaczyńskiego to także wzmożenie politycznej wojny PO i PiS, a co za tym idzie dalsza mobilizacja ich zwolenników. A gdy giganci dominują na scenie, dla SLD zostaje niewiele miejsca. Wtedy także lewica znika gdzieś na marginesie.