– Trudno, biorę to na siebie. Termin do jutra – tak według Bartosza Arłukowicza (Lewica) miał odpowiedzieć szef komisji hazardowej na wątpliwości wobec pośpiechu w zamykaniu jej prac.
Rzeczywiście, cała odpowiedzialność za raport końcowy i sposób jego przegłosowania spada na Mirosława Sekułę. A także na jego przełożonych z PO, bo nikt, kto zna realia polskiej polityki, nie ma wątpliwości, że swoboda Sekuły w podejmowaniu decyzji była bliska zera. Co nie zmienia faktu, że zgodził się na rolę adwokata interesów swojej partii, nie zaś dobra publicznego.
Znana jest też cena tej niechlubnej roli. To zgoda władz PO na start Sekuły w wyborach samorządowych w Zabrzu. Fotel prezydenta miasta w zamian za ukręcenie łba sprawie.
[srodtytul]Pod dyktando PO [/srodtytul]
Dzieje komisji hazardowej to historia niszczenia autorytetu ważnej instytucji. Przez obstrukcję, wariackie tempo pracy i przegłosowywanie opozycyjnej mniejszości. Uprawnienia i tryb działania komisji ustala Sejm – głosi odpowiedni artykuł konstytucji. W przypadku komisji hazardowej był to zapis martwy. Posłowie PO wypełniali zadania wyznaczone przez kierownictwo własnej partii.