To nie koniec próby sił na Półwyspie Koreańskim

Publikacja: 26.11.2010 19:56

To nie koniec próby sił na Półwyspie Koreańskim

Foto: ROL

Wojska Korei Północnej strzelają do Koreańczyków z Południa jak do kaczek. W marcu północnokoreańska torpeda zatopiła okręt Korei Południowej, zabijając 46 marynarzy. W tym tygodniu w ostrzale artyleryjskim południowokoreańskiej wysepki zginęły cztery osoby.

Pretekstem do obu ataków były manewry wojsk Korei Południowej na terenie, który oba państwa uznają za swoje wody terytorialne. Tymczasem USA i Korea Południowa zaczną w niedzielę kolejne manewry. Dymisja południowokoreańskiego ministra obrony ma być sygnałem, że tym razem odpowiedź Seulu na ewentualny atak nie ograniczy się do kilku salw na postrach.

Skąd ta eskalacja? Władze Korei Północnej od kilku miesięcy wysyłają sygnały, że są gotowe powrócić do negocjacji na temat swojego programu atomowego. Początkowo żądały rozmów dwustronnych z USA. Amerykanie nie chcieli jednak uwiarygodniać reżimu. Kiedy nie pomogło zatopienie południowokoreańskiego okrętu, Kim Dzong Il za pośrednictwem Chin zaczął zabiegać o powrót do negocjacji sześciostronnych (Korea Północna, USA, Japonia, Korea Południowa, Chiny i Rosja). Amerykanie dalej stawiali warunki. Wtedy Korea Północna zaprezentowała naukowcom z USA nowoczesny ośrodek wzbogacania uranu. Eksperci byli pod wrażeniem zaawansowania technologicznego.

Nie mieli jednak wątpliwości, że ośrodek produkuje niskowzbogacone paliwo do reaktora na tzw. lekką wodę, który ma wytwarzać energię elektryczną. Dziesięć razy większy reaktor Zachód budował w Korei Północnej w latach 90. Kiedy doszło do kolejnego kryzysu, prace przerwano.

– Świat źle zinterpretował ten gest. Korea Północna chciała pokazać, że dysponuje nowoczesną technologią, ale może ją wykorzystać do wzmocnienia gospodarczego kraju. Tymczasem w świat poszedł sygnał, że reżim znowu straszy i szantażuje – mówi Leonard Petrov, światowej sławy znawca Korei Północnej.

Gdy jedyną odpowiedzią na ten gest były manewry wojskowe Korei Południowej na spornych wodach, reżim dał sygnał do ataku. Mianowany na następcę Kim Dzong Ila jego najmłodszy syn mógł udowodnić sceptycznym generałom, że mimo młodego wieku nadaje się na przywódcę i będzie kontynuował twardą politykę ojca.

Analitycy są zgodni, że Korea Północna mimo kilku bomb atomowych i milionowej armii przegrałaby wojnę. Ale niewykluczone są kolejne ataki. Reżim wie, że może sobie pozwolić na eskalację napięcia, bo ma wsparcie Chin, które na wybuch prawdziwej wojny nie pozwolą.

Pekin, nawet poirytowany zachowaniem sojusznika, jest zdecydowany utrzymać status quo na Półwyspie Koreańskim. Klęska Korei Północnej czy nawet jej pokojowe zjednoczenie z Południem oznaczałoby, że demokracja, a z nią armia USA znalazłyby się tuż przy chińskich granicach. Na wojnę i związane z nią konsekwencje ekonomiczne nie mogą sobie też pozwolić sąsiedzi Korei Północnej i Ameryka.

– Ameryka gra na czas, licząc, że dojdzie do upadku reżimu. To błąd. Nie ma żadnych powodów, aby sądzić, że reżim się chwieje. Nie da się zastosować też tych samych metod, które doprowadziły do przemian w Europie Środkowo-Wschodniej. Jedyny sposób na wyjście z impasu to negocjacje – uważa John Feffer, znawca Korei i szef amerykańskiego instytutu analitycznego Foreign Policy in Focus.

Wojska Korei Północnej strzelają do Koreańczyków z Południa jak do kaczek. W marcu północnokoreańska torpeda zatopiła okręt Korei Południowej, zabijając 46 marynarzy. W tym tygodniu w ostrzale artyleryjskim południowokoreańskiej wysepki zginęły cztery osoby.

Pretekstem do obu ataków były manewry wojsk Korei Południowej na terenie, który oba państwa uznają za swoje wody terytorialne. Tymczasem USA i Korea Południowa zaczną w niedzielę kolejne manewry. Dymisja południowokoreańskiego ministra obrony ma być sygnałem, że tym razem odpowiedź Seulu na ewentualny atak nie ograniczy się do kilku salw na postrach.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele będą zarabiać więcej?
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Publicystyka
Estera Flieger: Wygrał Karol Nawrocki, więc krowy przestały się cielić? Nie dajmy się zwariować
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: 6000 zamrożonych zwłok albo jak zapamiętamy Rosję Putina
Publicystyka
Bogusław Chrabota: O pilny ratunek dla polskich mediów publicznych
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Ukraina może jeszcze być w NATO