Czy możliwa jest koalicja SLD i PiS

Gdyby PiS było rozsądną chadecją, to koalicja z tą partią byłaby nie tylko możliwa, ale nawet pożądana - wzdychają niektórzy politycy Sojuszu

Publikacja: 26.03.2011 02:01

Czy możliwa jest koalicja SLD i PiS

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Potencjalna polityczna współpraca Sojuszu i PiS to w obu partiach temat drażliwy. Od samobójczej śmierci Barbary Blidy stosunki między tymi formacjami są bardzo napięte. Starsi działacze SLD, szczególnie ci, którzy byli zaprzyjaźnieni z Blidą, uważają, że taka koalicja byłaby moralną niegodziwością. Leszek Miller w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej" określił nawet PiS mianem wroga. Ale dodał, że w Sojuszu są osoby, które zaakceptowałyby koalicję z ugrupowaniem Jarosława Kaczyńskiego. Tomasz Kalita, rzecznik SLD, oficjalnie zarzeka się, że to nieprawda, bo w jego partii nikt nie rozważa możliwości współrządzenia z PiS.

Z kolei w partii Kaczyńskiego krzywo się patrzy na możliwość współpracy z lewicą ze względu na jej postkomunistyczny rodowód.

Jednak młodsze pokolenia polityków z obu partii podchodzą do sprawy bardziej pragmatycznie. W Sojuszu można usłyszeć, że młodzi pisowcy są ideowi, że o coś im chodzi, a młodzi działacze PO to po prostu pustaki. – Ale co to byłaby za koalicja: premier Kaczyński na Jasnej Górze, a wicepremier Napieralski na Paradzie Równości? – pyta retorycznie jeden z polityków SLD. – Nie da się tego pogodzić.

Obie partie coś jednak łączy. PiS jest równie wrażliwe na biedę czy nierówności społeczne jak SLD, a może i bardziej. Nie bez powodu odebrało Sojuszowi w 2005 r. sporą część elektoratu socjalnego. Na tym gruncie obie partie mogłyby się więc jakoś dogadać, choć filozofie pomocy osobom najuboższym mają różne.

Poza tym obu partiom zależy na osłabieniu rządzącej PO. PiS liczy, że Sojusz uszczknie co nieco z elektoratu Platformy, dzięki czemu może się uda odsunąć tę partię od władzy. – Bo formacja Jarosława Kaczyńskiego ma tak fatalny wizerunek, że sama nie jest w stanie powiększyć swego elektoratu – mówi polityk Sojuszu. – Tak czy inaczej, w tym punkcie nasze interesy są zbieżne.

W SLD można również usłyszeć, że gdyby Prawo i Sprawiedliwość wróciło do wizerunku z okresu kampanii prezydenckiej, czyli formacji merytorycznej, która potrafi rozmawiać o wielu sprawach, a nie tylko o katastrofie z 10 kwietnia, to współpraca byłaby bardziej prawdopodobna.

– Przecież rządy umiarkowanej chadecji i lewicy nie są w Europie czymś niespotykanym – zauważa polityk lewicy. – Moglibyśmy wspólnie pracować nad państwem opiekuńczym.

Na taki scenariusz nie ma jednak specjalnych widoków. Za kilka tygodni dojdzie do wielkiej próby sił między PO i PiS związanej z pierwszą rocznicą katastrofy smoleńskiej. PiS zapewne zechce wykorzystać ten moment do ataku na Platformę, że dotychczas nie wyjaśniła przyczyn tragedii. Kolejnym pretekstem do medialnej bójki będzie raport Jerzego Millera, którego publikacja ciągle się odwleka.

W takiej sytuacji o merytorycznym PiS możemy chyba na jakiś czas zapomnieć.

Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele będą zarabiać więcej?
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Publicystyka
Estera Flieger: Wygrał Karol Nawrocki, więc krowy przestały się cielić? Nie dajmy się zwariować
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: 6000 zamrożonych zwłok albo jak zapamiętamy Rosję Putina
Publicystyka
Bogusław Chrabota: O pilny ratunek dla polskich mediów publicznych
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Ukraina może jeszcze być w NATO