Niestety, to nie bajka. Z pomysłem, by bogata Warszawa przestała wspierać finansowo biedniejsze regiony w ramach tzw. "Janosikowego" wystąpili młodzi działacze SLD. Chodzi o obowiązkową składkę, którą co roku najbogatsze samorządy przekazują na rzecz biedniejszych części kraju. Według ich wyliczeń, stolica zasila biedniejsze regiony kraju kwotą 1 mld zł .
A za to można wybudować w mieście kilkadziesiąt przedszkoli, remontować drogi, kupić tysiąc nowych autobusów - wylicza Michał Więckiewicz, przewodniczący Koła Młodych SLD ODNOWA Ursynów. - Tak, janosikowe wspomaga uboższych. I nie mamy wątpliwości, że to słuszna idea. Ale pieniądze pozyskiwane są w zły sposób. Aby wywiązywać się z tego obowiązku, Warszawa musi się zadłużać. Dlatego proponujemy uruchomić fundusz finansowany z budżetu centralnego, a pieniądze samorządowe zostawić miastom - mówi Gruchalski. A skąd wziąć na to środki w budżecie państwa? Gruchalski odpowiada: z funduszu kościelnego albo z pieniędzy wydawanych na IPN. Przyznał, że nie dysponuje wyliczeniami, czy z tych dwóch źródeł wystarczy pieniędzy na pokrycie wyrwy po janosikowym.
Ten pomysł to przejaw wielkomiejskiej megalomanii, sprzeczny z zasadą solidaryzmu społecznego. Rozumiem, że samorządy są coraz bardziej zadłużone. Ale jako działacz lewicowy jestem przekonany, że ci, którzy mają się lepiej, powinni pomagać biedniejszym. Niestety, od tej zasady odchodzi też syta Europa, a najbogatsze miasta Polski idą w jej ślady - ocenia Kazimierz Pańtak, radny SLD sejmiku lubuskiego z Zielonej Góry, były poseł Unii Pracy.
Jeszcze parę takich "wpadek", a jesteśmy spokojni o wyborczy wynik SLD. Szkoda nam tylko Grzegorza Napieralskiego, bo przy takiej kreatywności młodzieżówki wymarzony fotel wicepremiera zaczyna odjeżdżać w siną dal. Ale co zrobić z młodą polską lewicą, dla której los ludzi biednych jest nieważny, bo bardziej liczą się geje z różowym boa na szyi. Może czas na paradę równości najuboższych?