"Gazeta Wyborcza" o terroryście pod Kancelarią Premiera

"Gazeta Wyborcza" została uznana najbardziej etycznym dziennikiem na świecie. To oczywiście czarny humor. Ciemno się robi przed oczami, gdy człowiek przeczyta tekst niejakiego Sroczyńskiego

Publikacja: 27.09.2011 14:31

"Gazeta Wyborcza" o terroryście pod Kancelarią Premiera

Foto: W Sieci Opinii

Człowiek ten wzbija się na wyżyny Czerskiej pustki i porównuje Andrzeja Ż., który dokonał próby samospalenia przed Kancelarią Premiera, do... terrorysty.

Szacunek dla cudzego nieszczęścia to ważna rzecz, ale muszę wreszcie to napisać: pod kancelarią premiera nie podpalił się szlachetny bohater, który walczy o wzniosłe cele. Nie podpalił się tam bezkompromisowy tropiciel korupcji. Zrobił to ktoś, kto przy pomocy aktu terroru (skierowanego wobec samego siebie) próbował na nas coś wymusić.
Nie ma takich spraw, które w demokratycznym kraju dawałyby prawo do samospaleń. Bo w demokratycznym kraju wszyscy się umówiliśmy, że problemy rozwiązujemy inaczej. Poprzez wolne media, partie polityczne, organizacje pozarządowe. Ryszard Siwiec w Peerelu i tybetańscy mnisi w Chinach nie mieli tej możliwości. O wolności marzyli i w imię tego marzenia decydowali się na desperacki krok. Jest coś wyjątkowo niedobrego w powtarzaniu ich gestów w kraju, który wolność odzyskał.

Bystrzak z "GW" tropi sensacje tym razem w tygodniku "Uważam Rze" i wywiadzie z Jarosławem Kaczyńskim.

Dalej jest o złych mediach, które "gdyby zadały władzy kilka prostych pytań, to scena polityczna wyglądałaby zupełnie inaczej". Na szczęście, jak dowiadujemy się od Kaczyńskiego, jest jeden sprawiedliwy. "Szukanie prawdy kontynuowali nieliczni, jak Łukasz Warzecha z 'Faktu'". Wiemy więc wreszcie, które media - zdaniem prezesa Kaczyńskiego - mogą być wzorcem dla wszystkich dziennikarzy. Tabloidy.

Wywołany do tablicy Łukasz Warzecha w salonie 24.pl tak komentuje tekst Sroczyńskiego.

Grzegorz Sroczyński powinien żałować, że nie urodził się kilkadziesiąt lat wcześniej. Z takimi zdolnościami do stosowania diamatu opływałby w łaski bardziej niż sztandarowi koryfeusze peerelowskiej publicystyki. Sroczyński ustanawia oto nową regułę: w demokracji nie ma prawa do samospaleń. Nie zamieszcza niestety katalogu innych sposobów popełniania samobójstw z powodów kłopotów życiowych, które są jego zdaniem w demokracji dozwolone. Czy np. wolno się powiesić albo rzucić pod pociąg? Nie wiemy. Wiemy tylko, że ciągnąc ten sposób myślenia, za terrorystę należy uznać nie tylko te osoby, które próbowały popełnić samobójstwo choćby z powodu eksmisji czy długów, ale też – a nawet przede wszystkim – Barbarę Blidę. To ci dopiero terrorystka!

Publicysta „Faktu” dodaje:

Że dziennikarze „GW” kręcą i manipulują to nic nowego. Nie znam osobiście Sroczyńskiego (i raczej nie marzę o tym, żeby go poznać), ale ciekaw jestem samego mechanizmu, nawet jego technicznej strony: jak się tresuje człowieka, żeby pisał w taki sposób? Czy Sroczyńskiemu przychodzi to już samo z siebie czy może ktoś musi mu wskazać podczas porannego kolegium, co trzeba zrobić? Taka entomologiczna ciekawość. Ale znacznie bardziej intryguje mnie kwestia, za jakich debili musi mieć „GW” swoich czytelników, jeśli serwuje im takie kawałki, a także jakimi idiotami oni faktycznie muszą być, łykając to jak gęsi chlebowe kulki. Gdyby ktoś kiedyś rozpracował te procesy z naukowego punktu widzenia… Może doczekamy.

My też chcielibyśmy poznać mechanizmy, która tworzą magię Czerskiej. A biedny Sroczyński? Tryb, jakich wiele.

Człowiek ten wzbija się na wyżyny Czerskiej pustki i porównuje Andrzeja Ż., który dokonał próby samospalenia przed Kancelarią Premiera, do... terrorysty.

Szacunek dla cudzego nieszczęścia to ważna rzecz, ale muszę wreszcie to napisać: pod kancelarią premiera nie podpalił się szlachetny bohater, który walczy o wzniosłe cele. Nie podpalił się tam bezkompromisowy tropiciel korupcji. Zrobił to ktoś, kto przy pomocy aktu terroru (skierowanego wobec samego siebie) próbował na nas coś wymusić.
Nie ma takich spraw, które w demokratycznym kraju dawałyby prawo do samospaleń. Bo w demokratycznym kraju wszyscy się umówiliśmy, że problemy rozwiązujemy inaczej. Poprzez wolne media, partie polityczne, organizacje pozarządowe. Ryszard Siwiec w Peerelu i tybetańscy mnisi w Chinach nie mieli tej możliwości. O wolności marzyli i w imię tego marzenia decydowali się na desperacki krok. Jest coś wyjątkowo niedobrego w powtarzaniu ich gestów w kraju, który wolność odzyskał.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości