Człowiek ten wzbija się na wyżyny Czerskiej pustki i porównuje Andrzeja Ż., który dokonał próby samospalenia przed Kancelarią Premiera, do... terrorysty.
Szacunek dla cudzego nieszczęścia to ważna rzecz, ale muszę wreszcie to napisać: pod kancelarią premiera nie podpalił się szlachetny bohater, który walczy o wzniosłe cele. Nie podpalił się tam bezkompromisowy tropiciel korupcji. Zrobił to ktoś, kto przy pomocy aktu terroru (skierowanego wobec samego siebie) próbował na nas coś wymusić.
Nie ma takich spraw, które w demokratycznym kraju dawałyby prawo do samospaleń. Bo w demokratycznym kraju wszyscy się umówiliśmy, że problemy rozwiązujemy inaczej. Poprzez wolne media, partie polityczne, organizacje pozarządowe. Ryszard Siwiec w Peerelu i tybetańscy mnisi w Chinach nie mieli tej możliwości. O wolności marzyli i w imię tego marzenia decydowali się na desperacki krok. Jest coś wyjątkowo niedobrego w powtarzaniu ich gestów w kraju, który wolność odzyskał.
Bystrzak z "GW" tropi sensacje tym razem w tygodniku "Uważam Rze" i wywiadzie z Jarosławem Kaczyńskim.
Dalej jest o złych mediach, które "gdyby zadały władzy kilka prostych pytań, to scena polityczna wyglądałaby zupełnie inaczej". Na szczęście, jak dowiadujemy się od Kaczyńskiego, jest jeden sprawiedliwy. "Szukanie prawdy kontynuowali nieliczni, jak Łukasz Warzecha z 'Faktu'". Wiemy więc wreszcie, które media - zdaniem prezesa Kaczyńskiego - mogą być wzorcem dla wszystkich dziennikarzy. Tabloidy.
Wywołany do tablicy Łukasz Warzecha w salonie 24.pl tak komentuje tekst Sroczyńskiego.