Pod warunkiem że będą różne. Jedna zabawka będzie konstrukcyjna, inna logiczna, techniczna, muzyczna, manipulacyjna, do przytulenia. Kolejna będzie ćwiczyć koordynację, a następna przyda się do zabawy w role. Za to książki można kupować bez ograniczeń. Ich nigdy nie będzie za wiele. Tymczasem znam domy, gdzie są setki zabawek i ani jednej książki.
Czasami nadmiar zabawek to nie decyzja rodziców. Prezenty robią dziadkowie, przyjaciele, znajomi.
Warto namawiać ich, by zamiast wielu tanich i mało ciekawych zabawek złożyli się i kupili jedną. Droższą, ale i ciekawszą. Kiepskie zabawki szybko się niszczą i szybko się dzieciom nudzą.
Co robić, gdy już mamy dom zawalony zabawkami?
Wtedy namawiam rodziców, by stosowali tak zwaną trójpolówkę i dzielili zabawki. Częścią z nich dzieci będą się bawić, a resztę można schować, by po jakimś czasie zrobić wymianę. Warto też robić selekcję zabawek. Często w dziecięcych pudłach są te popsute, rozłożone na części. Albo je naprawmy, albo wyrzućmy, bo taki bałagan działa na dzieci demoralizująco. Zwyczajnie nie chce im się sprzątać.
Ale czy przez natłok zabawek nie wychowujemy czasem dzieci na konsumpcjonistów, którzy będą impulsywnie kupować?