Były marszałek Sejmu nie dał się strącić do politycznego niebytu i powoli, ale skutecznie, odbudowuje swoje wpływy. Ostatnie tygodnie były festiwalem jego obecności w mediach. Niemal codziennie odwiedzał studia telewizyjne i radiowe. Na dodatek wypowiadał zdania krytyczne na temat działań rządu - wcześniej w sprawie ustawy refundacyjnej, ostatnio w kwestii przyjęcia przez Polskę porozumienia ACTA.
W Platformie Obywatelskiej słychać dwie interpretacje medialnej aktywności eksmarszałka. Według pierwszej to przejaw tego, że czuje się coraz bardziej pewnie. Po odebraniu mu stanowiska marszałka Sejmu zniknął na kilkanaście tygodni z mediów. Powrót ma być oznaką odzyskiwania sił.
Druga interpretacja - którą słychać od zwolenników Schetyny - jest odwrotna. Obecność to próba obrony przed dalszą marginalizacją. Także chęć zdobycia sympatii opinii publicznej na tyle dużej, aby ewentualna próba wypchnięcia Schetyny z PO była niemożliwa do uzasadnienia.
To działanie przynosi już efekty. Duże poruszenie w PO wywołał styczniowy sondaż CBOS badający zaufanie do polityków. Schetyna nieoczekiwanie wskoczył na piąte miejsce z 41-proc. wynikiem. Największym zaskoczeniem było to, że zaczął deptać po piętach Tuskowi, który jest na czwartym miejscu z 49-proc. zaufaniem. Przy tym trzeba pamiętać, że Schetynie przybyło, a premierowi cały czas spada.
Towarzyszy temu aktywność Schetyny i jego środowiska w Klubie Parlamentarnym PO, gdzie szefem jest jego bliski przyjaciel Rafał Grupiński. Były marszałek formalnie nie należy do władz klubu, ale w rzeczywistości ma bardzo duży wpływ na jego działanie. Jego przeciwnicy byli niemile zaskoczeni, gdy Grupiński zapraszał Schetynę na posiedzenia prezydium klubu. Ich furię wzbudziło posiedzenie, gdzie Schetyna osobiście referował propozycję zwiększenia w budżecie pieniędzy dla Kancelarii Prezydenta. Uznali to za manifestacyjne podkreślenie bliskich więzi łączących Schetynę z Bronisławem Komorowskim.