-  Swój wielki czas miał w latach 60. i 70., kiedy uratował setki obiektów zabytkowych. Przede wszystkim elementy wyposażeń cerkiewnych i kościelnych. Nie rozdzielał tego, co polskie od tego, co ukraińskie. Dla niego liczyło się każde dziedzictwo kultury i próbował ratować wszystko, co się da -  mówi prof. Jan Ostrowski, dyrektor Zamku Królewskiego na Wawelu.

Uratował tak ważne dla historii Rzeczypospolitej zabytki jak: zamki w Olesku, Żółkwi, Złoczowie, baszty w Pietniczanach czy kaplicę Boimów we Lwowie. -  Niedawno zaczął ratować dawny pałac w Podhorcach, też bardzo ważne miejsce -  zdradza Jacek Miler, dyrektor Departamentu Dziedzictwa Kulturowego w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ostatni zrealizowany przez niego projekt to konserwacja dwóch obrazów z dawnej kolegiaty w Żółkwi: "Bitwa pod Wiedniem" i "Bitwa pod Parkanami".

Borys Woźnicki od 1962 r. był dyrektorem Lwowskiej Galerii Obrazów (dziś Lwowska Galeria Sztuki). Zorganizował wiele głośnych wystaw, m.in. ">Ukrzyżowany", na której prezentował szczątki krucyfiksów zebranych na całej Ukrainie.

Kiedy Ukraina była jeszcze częścią ZSRR, władza radziecka zupełnie nie dbała o dziedzictwo kulturowe. Woźnicki walczył o nie samotnie. -  W całym Związku Radzieckim nie było drugiego tak zdeterminowanego obrońcy historii i kultury -  twierdzi prof. Ostrowski i porównuje Woźnickiego do Stanisława Lorentza, który w czasach II wojny światowej zasłużył się ratowaniem dóbr kultury polskiej i najcenniejszych zabytków znajdujących się w polskich zbiorach. -  Z tym, że my po wojnie już Lorentzów nie potrzebowaliśmy. Bo jaki ten PRL był, taki był, ale na tę skalę nie niszczył dzieł sztuki -  dodaje prof. Ostrowski.