Prokuratura wymaga nowej ustawy, nie łat

Założenia do nowych przepisów o prokuraturze wypracowane przez ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina są de facto przyznaniem, że nowelizacja sprzed dwóch lat była błędem

Publikacja: 20.06.2012 21:17

Prokuratura wymaga nowej ustawy, nie łat

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

1 kwietnia 2010 r. weszła w życie forsowana przez PO reforma prokuratury, której sztandarowym hasłem było oddzielenie funkcji prokuratora generalnego od urzędu ministra sprawiedliwości.

Efekt? Przez minione dwa lata prokuratura stała się obiektem zmasowanej krytyki mediów, rządzących, ale też samych prokuratorów. Wielu nie podobał się np. sposób prowadzenia postępowania w sprawie katastrofy smoleńskiej czy przecieki ze sprawy Madzi z Sosnowca. Tymczasem prokuratura zbywała milczeniem pytania o prowadzone śledztwa. Coraz częściej słychać było głosy, że niezależność prokuratury, której zasadność PO nadal głosiła, w istocie uwiera rządzących. Posłowie zżymali się, gdy na posiedzenia sejmowych komisji nie stawiał się prokurator generalny, zasłaniając się tym, że jest organem od parlamentu niezależnym.

Mimo że minister Gowin zapewnia, iż wysoko ceni niezależność prokuratury od polityków, nowelizacja wprowadzająca nadzór Sejmu nad nią jest w istocie powrotem do koncepcji prokuratury kontrolowanej przez rządzących. Uważna lektura proponowanych rozwiązań nie pozwala bowiem uciec od konstatacji, że w istocie nowela pozwoli im odzyskać przynajmniej częściową kontrolę nad prokuraturą.

Przyjęte przez Radę Ministrów założenia wprowadzają pojęcie do tej pory nieznane w ustawach: polityka karna. Kierunki tej polityki miałby ustalać rząd. Przy czym minister Gowin zastrzega, że owe kierunki nie byłyby wiążące dla prokuratora generalnego. Nie sposób zatem nie zadać pytania: po co rząd ma przyjmować dokument, który nie wiązałby prokuratury?

Podobnie jest z dorocznym sprawozdaniem prokuratura generalnego. Po reformie jego przyjęcie bądź odrzucenie pozostało wyłączną kompetencją prezesa Rady Ministrów. Nowela zakłada, że sprawozdanie byłoby następnie przedmiotem debaty sejmowej. Jednak w odróżnieniu od innych sprawozdań przedstawianych Sejmowi nie podlegałoby głosowaniu. To rozwiązanie jest więc tylko kwiatkiem do kożucha.

Nie oznacza to, że wszystkie pomysły ministra Gowina są złe. Z uznaniem należy przyjąć przyznanie większych kompetencji prokuratorowi generalnemu w zakresie polityki personalnej. Obecnie ma on bardzo ograniczone możliwości dobierania współpracowników. Musi mianować osoby wskazywane przez Krajową Radę Prokuratorów. Zmiana ma polegać na tym, że w miejsce jednego kandydata będzie miał do wyboru dwóch.

Rząd chyłkiem wycofuje się też z kadencyjności - na razie na stanowiskach zastępców szefów prokuratorów. Czas zaś pomyśleć o zniesieniu przywiązania do stołka także szefów. Niemożność odwołania najbardziej nawet leniwego czy uwikłanego w lokalne układy szefa prokuratury jest jedną z największych bolączek trawiących tę instytucję.

Całość założeń sprawia jednak wrażenie kolejnej łaty na prokuratorskiej todze. Spod tych łat z trudem wyziera sukno, z którego uszyta jest szata. Nie ma się co łudzić. Bez wprowadzenia prokuratury do konstytucji i napisania całkiem nowej ustawy w prokuraturze niewiele się zmieni.

1 kwietnia 2010 r. weszła w życie forsowana przez PO reforma prokuratury, której sztandarowym hasłem było oddzielenie funkcji prokuratora generalnego od urzędu ministra sprawiedliwości.

Efekt? Przez minione dwa lata prokuratura stała się obiektem zmasowanej krytyki mediów, rządzących, ale też samych prokuratorów. Wielu nie podobał się np. sposób prowadzenia postępowania w sprawie katastrofy smoleńskiej czy przecieki ze sprawy Madzi z Sosnowca. Tymczasem prokuratura zbywała milczeniem pytania o prowadzone śledztwa. Coraz częściej słychać było głosy, że niezależność prokuratury, której zasadność PO nadal głosiła, w istocie uwiera rządzących. Posłowie zżymali się, gdy na posiedzenia sejmowych komisji nie stawiał się prokurator generalny, zasłaniając się tym, że jest organem od parlamentu niezależnym.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości