Ważny tak bardzo, że jego nazwisko winno być wymieniane na jednym wydechu z nazwiskami Lecha Wałęsy, Tadeusza Mazowieckiego, Bronisława Geremka i wszystkich tych, którzy najbardziej przyczynili się do odtworzenia niepodległości po roku 1989.
Giedroyc, który jako urzędnik sanacyjny opuścił Polskę w 1939 roku, nigdy do niej nie wrócił. Po latach wojennej tułaczki najpierw zamieszkał w Rzymie, a później wybrał Paryż, który stał się siedzibą złożonego przez niego Instytutu Literackiego i miejscem jego tytanicznej pracy wydawczej i epistolarnej. Przez ponad pół wieku Instytut Literacki wydał do 2000 roku 637 numerów „Kultury”, ponad 500 książek (wydawanych jako „Biblioteka Kultury”) i ponad 170 numerów „Kwartalnika Historycznego” (wydawanego do 2010 roku). Osobiście zbyt często nie publikował na łamach prowadzonych przez siebie tytułów. Swoje poglądy, i to w formie niekiedy niezwykle polemicznej wyrażał w listach. Ich pełen katalog, szczęśliwie domknięty (także w formie cyfrowej, co jest zasługą Biblioteki Narodowej) obejmuje kilkadziesiąt tysięcy pozycji i jest jednym z największych takich zbiorów na świecie. Liczby jednak nie mówią wszystkiego o Giedroyciu; ważniejszy jest jego wkład w polską emigracyjną, a po 1989 także państwową myśl polityczną, która przeszła do historii jako „doktryna Giedroycia – Mieroszewskiego”.
Czym jest doktryna Giedroycia?
Omawialiśmy ją na łamach Rzeczpospolitej wielokrotnie, właściwie wciąż do niej wracamy, bo ukształtowała i ciągle odbija się echem w poglądach wielu autorów naszego tytułu, w tym piszącego te słowa. Nie trzeba jej więc tu szczegółowo referować; ciekawsze jest jej dziedzictwo i aktualność, czemu wypada poświęcić kilka gorzkich słów. Najkrócej: Jerzy Giedroyc opowiadał się przeciwko sowieckiemu, a potem rosyjskiemu imperializmowi; domagał się przyjęcia przez Polskę zasady poszanowania powojennych granic, bratnich stosunków z Litwą, Białorusią i Ukrainą, wciągania ich w orbitę zachodniej demokracji i propagowania myśli demokratycznej w Rosji. Obaj z Juliuszem Mieroszewskim byli przekonani, że imperium sowieckie, jak każde w historii, się rozpadnie, zaś na drodze jego odrodzenia stanąć muszą niepodległe państwa Europy Środkowej.
Czytaj więcej
Jerzy Giedroyc uważał, że niepodległość naszych wschodnich sąsiadów gwarantuje niepodległość Pols...
Ten kurs na litewską, białoruską i ukraińską niepodległość był dla niego niepodważalnym dogmatem; między innymi dlatego przyjmował na łamy „Kultury” podobnie myślących Litwinów, Białorusinów i Ukraińców. Co ważne, jako jedyny z uhonorowanych orderem Orła Białego odmówił jego przyjęcia. Do śmierci nie odwiedził też Warszawy, jakby chciał powiedzieć: „macie wreszcie wolność, a ja będę patrzył, co z nią zrobicie”. Nie wszystko mu się podobało w odrodzonej Rzeczypospolitej. Krytykował wiele podejmowanych decyzji, choć musiał mieć satysfakcję z tego, że jego myślenie stało się główną wytyczną polskiej polityki zagranicznej.