Reklama

Bogusław Chrabota: Dziedzictwo Jerzego Giedroycia

Ćwierć wieku temu umarł Jerzy Giedroyc. Wybitny wydawca, publicysta, ideolog, jeden z najważniejszych głosów polskiej emigracji i ojców demokratycznego państwa polskiego.

Publikacja: 14.09.2025 13:48

Jerzy Giedroyć (1906-2000)

Jerzy Giedroyć (1906-2000)

Foto: PAP/Wojciech Stein

Ważny tak bardzo, że jego nazwisko winno być wymieniane na jednym wydechu z nazwiskami Lecha Wałęsy, Tadeusza Mazowieckiego, Bronisława Geremka i wszystkich tych, którzy najbardziej przyczynili się do odtworzenia niepodległości po roku 1989.

Giedroyc, który jako urzędnik sanacyjny opuścił Polskę w 1939 roku, nigdy do niej nie wrócił. Po latach wojennej tułaczki najpierw zamieszkał w Rzymie, a później wybrał Paryż, który stał się siedzibą złożonego przez niego Instytutu Literackiego i miejscem jego tytanicznej pracy wydawczej i epistolarnej. Przez ponad pół wieku Instytut Literacki wydał do 2000 roku 637 numerów „Kultury”, ponad 500 książek (wydawanych jako „Biblioteka Kultury”) i ponad 170 numerów „Kwartalnika Historycznego” (wydawanego do 2010 roku). Osobiście zbyt często nie publikował na łamach prowadzonych przez siebie tytułów. Swoje poglądy, i to w formie niekiedy niezwykle polemicznej wyrażał w listach. Ich pełen katalog, szczęśliwie domknięty (także w formie cyfrowej, co jest zasługą Biblioteki Narodowej) obejmuje kilkadziesiąt tysięcy pozycji i jest jednym z największych takich zbiorów na świecie. Liczby jednak nie mówią wszystkiego o Giedroyciu; ważniejszy jest jego wkład w polską emigracyjną, a po 1989 także państwową myśl polityczną, która przeszła do historii jako „doktryna Giedroycia – Mieroszewskiego”.

Czym jest doktryna Giedroycia?

Omawialiśmy ją na łamach Rzeczpospolitej wielokrotnie, właściwie wciąż do niej wracamy, bo ukształtowała i ciągle odbija się echem w poglądach wielu autorów naszego tytułu, w tym piszącego te słowa. Nie trzeba jej więc tu szczegółowo referować; ciekawsze jest jej dziedzictwo i aktualność, czemu wypada poświęcić kilka gorzkich słów. Najkrócej: Jerzy Giedroyc opowiadał się przeciwko sowieckiemu, a potem rosyjskiemu imperializmowi; domagał się przyjęcia przez Polskę zasady poszanowania powojennych granic, bratnich stosunków z Litwą, Białorusią i Ukrainą, wciągania ich w orbitę zachodniej demokracji i propagowania myśli demokratycznej w Rosji. Obaj z Juliuszem Mieroszewskim byli przekonani, że imperium sowieckie, jak każde w historii, się rozpadnie, zaś na drodze jego odrodzenia stanąć muszą niepodległe państwa Europy Środkowej.

Czytaj więcej

Anna Bernhardt: Teraz jest bardzo ważne, żebyśmy wzorem Jerzego Giedroycia stali murem za Ukrainą

Ten kurs na litewską, białoruską i ukraińską niepodległość był dla niego niepodważalnym dogmatem; między innymi dlatego przyjmował na łamy „Kultury” podobnie myślących Litwinów, Białorusinów i Ukraińców. Co ważne, jako jedyny z uhonorowanych orderem Orła Białego odmówił jego przyjęcia. Do śmierci nie odwiedził też Warszawy, jakby chciał powiedzieć: „macie wreszcie wolność, a ja będę patrzył, co z nią zrobicie”. Nie wszystko mu się podobało w odrodzonej Rzeczypospolitej. Krytykował wiele podejmowanych decyzji, choć musiał mieć satysfakcję z tego, że jego myślenie stało się główną wytyczną polskiej polityki zagranicznej.

Reklama
Reklama

Jaka jest aktualność doktryny Giedroycia?

Co by powiedział nam dziś? Po trzydziestu latach wolności, kiedy jego sen o niezależności regionu Europy Środkowej zrealizował się niemal w stu proc.? Giedroyc był realistą; jego ocena suwerennej Ukrainy, realiów tego kraju, byłaby z pewnością surowa. Jednak w najmniejszym stopniu nie przełożyłoby się to na odmawianie wsparcia walczącym o jej wolność.

Tak jak w lutym i marcu 2022 przyjmując masowo uchodźców z Ukrainy czuliśmy się dziećmi Giedroycia, tak dziś kontynuatorami jego myślenia są ci, którzy domagają się militarnego wsparcia dla walczącego Kijowa. Co ciekawe, Giedroyc nie był wielbicielem Ameryki, ale traktował ją jako filar obronności Zachodu.

Czytaj więcej

Donald Trump zgasi polską miłość do USA. Jakim językiem wyrazimy te nowe emocje?

Z pewnością głośno by krytykował krętactwa Donalda Trumpa, jego „transakcyjność” i mieszanie twardych realiów polityki zagranicznej z instrumentarium wojen handlowych. Zastąpienie sankcji cłami z zasady uznałby pewnie za nieskuteczne. Choć nie naiwne, bo nie miałby złudzeń, że za motywami głównego lokatora Białego Domu stoi coś innego niż karykaturalna „mentalność jałtańska” i skłonności do myślenia w kategoriach „koncertu mocarstw”. A może odgadłby, że Trumpowi Putin i jemu podobni po prostu imponują? I jeszcze jedno: redaktor „Kultury” grzmiałby zapewne na wszystkich, którym brakuje cierpliwości wobec Ukraińców w Polsce, a ich prześladowców nazwałby „pożytecznymi idiotami” Putina.

Niestety nie usłyszymy w tej sprawie jego głosu. Umarł 25 lat temu. Szczęśliwie dla nas zostawił po sobie opus magnum, do którego możemy sięgać codziennie. W „Rzeczpospolitej”, która co roku przyznaje „Nagrodę Giedroycia”, robimy to konsekwentnie

Ważny tak bardzo, że jego nazwisko winno być wymieniane na jednym wydechu z nazwiskami Lecha Wałęsy, Tadeusza Mazowieckiego, Bronisława Geremka i wszystkich tych, którzy najbardziej przyczynili się do odtworzenia niepodległości po roku 1989.

Giedroyc, który jako urzędnik sanacyjny opuścił Polskę w 1939 roku, nigdy do niej nie wrócił. Po latach wojennej tułaczki najpierw zamieszkał w Rzymie, a później wybrał Paryż, który stał się siedzibą złożonego przez niego Instytutu Literackiego i miejscem jego tytanicznej pracy wydawczej i epistolarnej. Przez ponad pół wieku Instytut Literacki wydał do 2000 roku 637 numerów „Kultury”, ponad 500 książek (wydawanych jako „Biblioteka Kultury”) i ponad 170 numerów „Kwartalnika Historycznego” (wydawanego do 2010 roku). Osobiście zbyt często nie publikował na łamach prowadzonych przez siebie tytułów. Swoje poglądy, i to w formie niekiedy niezwykle polemicznej wyrażał w listach. Ich pełen katalog, szczęśliwie domknięty (także w formie cyfrowej, co jest zasługą Biblioteki Narodowej) obejmuje kilkadziesiąt tysięcy pozycji i jest jednym z największych takich zbiorów na świecie. Liczby jednak nie mówią wszystkiego o Giedroyciu; ważniejszy jest jego wkład w polską emigracyjną, a po 1989 także państwową myśl polityczną, która przeszła do historii jako „doktryna Giedroycia – Mieroszewskiego”.

/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
analizy
Marek Kozubal: Alert RCB o zagrożeniu uderzeniem z powietrza. To dopiero początek
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Czy Rosja zaatakuje nas w nocy dronami?
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kozubal: Rosyjskie drony nad Polską. Co trzeba poprawić?
Opinie polityczno - społeczne
Wiktoria Jędroszkowiak: Po orędziu von der Leyen – trzy błędy Unii, za które płacimy wszyscy
Opinie polityczno - społeczne
Co powiedziała Ursula von der Leyen w orędziu o UE? Zmiana kursu w paru kwestiach
Reklama
Reklama