Piecha ironizuje:
Dobrze, że premier wycofał się z pomysłu wprowadzania in vitro na bazie rozporządzenia, bo byłoby to wybitnie niekonstytucyjnie. Wprowadzenie finansowania in vitro programem zdrowotnym także jest wybitnie ryzykowne. Szczególnie z punktu widzenia 68 art. Konstytucji. Premier powiedział, że w Polsce jest milion dwieście tysięcy par cierpiących z powodu bezpłodności, a finansowanie ma dotyczyć pięciu tysięcy par rocznie. Gdzie proporcje i równy dostęp do służby zdrowia? A może rząd będzie przeprowadzać losowania, kto może skorzystać z dofinansowania?
Jest jeszcze kolejny problem. Pojawia się pytanie co będzie, jeśli ktoś nie będzie przestrzegał obostrzeń, czy regulacji? Czy wówczas będą kary? Jeśli tak, to musimy mieć do czynienia z ustawą, bo nie da się w Polsce nakładać kar bez podstawy prawnej, zawartej w ustawie. Ostatnia kwestia związana jest z bezsilnością premiera wobec własnego zaplecza politycznego i klubu parlamentarnego. Wygląda na to, że coś jest na rzeczy i tych sześćdziesięciu kilku posłów PO stwarza panu premierowi ogromny opór w sprawach etycznych.
Według posła to co robi Tusk to granie pod publiczkę:
Zdaniem premiera po roku można zdiagnozować bezpłodność. Tym sposobem pan premier dał się poznać jako czołowy ginekolog i położnik Polski. Nie wiem czy pan premier ma kwalifikacje. Jeśli zaś Tuskowi podpowiadał Arłukowicz, to ten też chyba jest nie do końca wyedukowany. (...) Myślę, że premier wypuszcza teraz balony próbne, daje pożywkę mediom i jednocześnie puszcza oko do lewicowego elektoratu, pokazując jaki jest postępowy. Wygląda mi jednak na to, że to jest takie oko, jak z reklamy piwa bezalkoholowego.