Gdy wychodziliście z PiS, robiliście to samo – namawialiście kolegów, żeby poszli z wami, bo potrzebny był wam klub.
Nie. Z PiS zostali wyrzuceni ludzie, którzy uznali, że w takiej formule partia nie jest zdolna do wygrywania wyborów.
Jak się układają wasze stosunki z ojcem Tadeuszem Rydzykiem? PiS podobno wypadło z łask, bo nie dało dobrych miejsc na listach ludziom związanym ze środowiskiem Radia Maryja.
Jesteśmy stale obecni na antenie mediów ojca Tadeusza Rydzyka. Nie zauważyłem, żeby spłynęły na nas nadzwyczajne łaski dlatego, że PiS tak a nie inaczej ułożyło swoje listy.
Czy sądzi pan, że jest wojna między Rydzykiem a PiS? Ostatnio „Nasz Dziennik" dwukrotnie podważył ustalenia zespołu Antoniego Macierewicza.
Media ojca Tadeusza Rydzyka nie muszą w ciemno popierać wszystkich tez zespołu Antoniego Macierewicza. Jeżeli w jego koncepcjach coś się nie zgadza, to trzeba o tym mówić. Na tym polega wolność słowa i prawo do rzetelnej informacji. Przemilczanie błędów byłoby gorsze. Niestety, obecny stan wiedzy nie pozwala na stwierdzenie z całą pewnością, co się stało w Smoleńsku, choć od tego wydarzenia minęły już cztery lata.
Mówi pan o wolności słowa, a sam żądał wycofania ze sprzedaży całego nakładu „Polityki", bo nie podobał się panu artykuł o bezdomnym, którego usiłował pan uszczęśliwić.
Bo ta sprawa jest gierką polityczną. Uważam, że prezydent Nowego Sącza celowo utrzymuje w bezdomności człowieka w baraku zakupionym przez miasto, na działce znajomej prezydenta. Człowiek ten koczuje nieopodal mojego domu, na działce, gdzie nie ma prądu, wody, toalety. W warunkach urągających ludzkiej godności, w sytuacji, gdy jednocześnie jest właścicielem nieruchomości z dwoma domami.
Specjalnie to robi, żeby pana denerwować?
Nie. Chodzi o to, żeby tą historią grać w mediach. Gdybym nie interweniował w jego sprawie, to media by grzmiały, że nic nie robię. A ponieważ interweniowałem, to czytam, że bezdomny mi przeszkadza i chcę się go pozbyć. Uważam, że to jest polityczne odgrywanie się prezydenta Nowego Sącza, który był przez mnie krytykowany za niegospodarność. Dziś prokuratura w Krakowie prowadzi w tej sprawie śledztwo. „Polityka" opublikowała artykuł jednostronny i na dodatek nie zapytała mnie o zdanie. Dlatego skierowałem sprawę do sądu.
A jednak pomysł z zatrzymaniem całego nakładu trąci cenzurą.
Wiem. Ale jeżeli szacowny tygodnik pisze tekst o polityku i nie prosi go o wypowiedź, to jest to nieprofesjonalne i nieuczciwe. Prezentowanie racji jednej strony też trąci cenzurą. A poza tym decyzje w tej sprawie podejmuje niezależny sąd, a nie polityk.