A to dlatego, że biegli mieli wydać opinię w sprawie gen. Czesława Kiszczaka. Termin wyznaczony przez sąd upłynął w poniedziałek. Generała już wcześniej biegli uznali za zbyt chorego, by mógł zeznawać w sprawie stanu wojennego i pacyfikacji kopalni „Wujek". Jednak sąd postanowił znów go przebadać po tym, gdy tabloidy pokazały, jak cierpiący na „otępienie i zaburzenia pamięci" generał bawi się z pieskiem na mazurskiej daczy.
Za sprawą urlopów biegłych Kiszczakowi znowu się upiekło. Wciąż będzie mógł hasać z ulubionym czworonogiem. Ma się dobrze, podobnie jak inni byli PRL-owscy notable. W lutym pisaliśmy w „Rzeczpospolitej", że gen. Edward Łańcucki, który w grudniu 1970 roku wydał rozkaz oddania strzału pod bramą Stoczni Gdańskiej, jest zbyt chory, by stawiać się na procesie. Nie przeszkadza mu to brać udziału w imprezach kombatanckich.
Jednak nawet jeśliby wrócił na ławę oskarżonych, wielka krzywda by mu się nie stała. W kwietniu ubiegłego roku sąd uniewinnił w sprawie Grudnia '70 byłego wicepremiera PRL Stanisława Kociołka, zwanego nie bez kozery „katem Trójmiasta". Dwaj dowódcy wojsk pacyfikujących protesty dostali jedynie dwa lata więzienia w zawieszeniu.
Faktem jest, że w wielu najróżniejszych sprawach polska prokuratura działa opieszale, a sądy wydają zaskakująco niskie wyroki. Przez trzy miesiące śledczy męczyli się, by w końcu postawić zarzuty Robertowi N., pseudonim Frog, znanego z szaleńczej jazdy po Warszawie. Jednak w przypadku komunistycznych generałów trudno mówić o przypadku bądź niekompetencji któregoś z prokuratorów. Tych spraw jest po prostu zbyt dużo.
Poza tym w innych krajach problemów z rozliczeniami z przeszłością nie ma. W Egipcie były dyktator Hosni Mubarak zeznawał ze szpitalnego łóżka. W Niemczech oskarżono niedawno 93-letniego byłego strażnika w Auschwitz o pomoc w zamordowaniu 300 tys. osób. Tymczasem w Polsce media, zamiast rozliczać krwawą przeszłość dyktatorów, roztkliwiają się ich romansami z podstarzałymi opiekunkami, a księgarskie półki uginają się od wspomnień towarzyszek panienek. To m.in. efekt pobłażliwości sądów.