W sobotę 13 grudnia ulicami Warszawy przejdzie „Marsz w obronie demokracji i wolności mediów". Wiec organizują środowiska związane z Prawem i Sprawiedliwością. W komitecie honorowym marszu znaleźli się przede wszystkim politycy, ale są w nim także jednoznacznie kojarzący się z prawą stroną rodzimej sceny politycznej aktorzy, dziennikarze, naukowcy. W jego skład weszło także pięciu biskupów oraz ksiądz Stanisław Małkowski.
I choć z samą ideą marszu można by się zgodzić, bo jego uczestnicy chcą – jak czytamy w deklaracji ideowej – podkreślać wagę praw obywatelskich i wolności słowa, to jednak wejście biskupów do komitetu honorowego musi budzić zaniepokojenie.
Na zakończenie Soboru Watykańskiego II w konstytucji „Gaudium et spes" dotyczącej misji Kościoła, jego zadań i roli we współczesnym świecie ojcowie soborowi zapisali, że Kościół nie utożsamia się z żadnym systemem politycznym. Sobór deklarował, że „wspólnota polityczna i Kościół są, każde na własnym terenie, od siebie niezależne i autonomiczne". Obie jednak służą tym samym ludziom, powinny więc ze sobą współpracować.
Soborowy dokument określał też, że działalność polityczną prowadzą osoby świeckie, które wiedzione „chrześcijańską mądrością, biorąc pod uwagę doktrynę Nauczycielskiego Urzędu Kościoła, podejmują się wykonania właściwych sobie zadań".
W powstawaniu tego dokumentu brał także udział kard. Karol Wojtyła, który już jako Jan Paweł II w adhortacji „Christifideles laici" pisał, że katolik musi być obecny w polityce by „przynosić chwałę Ewangelii i Kościołowi". Ma dawać świadectwo wartościom ludzkim i ewangelicznym, które mają wewnętrzny związek z działalnością polityczną.