Tyle teoria. W praktyce posłowie niechętnie patrzą na oddolne poczynania ludu. W dobiegającej końca kadencji w sejmowych niszczarkach wylądowało już kilka milionów podpisów. Wkrótce trafią do niej kolejne. W koszach wylądują też poselskie projekty ustaw. Jest w tym jakaś logika: nowy Sejm to nowe otwarcie.
Problem w tym, że większość propozycji obywatelskich znajduje się w niszczarkach, bo nie doczekały się żadnego zainteresowania ze strony parlamentu. Posłowie nie mieli czasu, a w niektórych przypadkach nawet odwagi, by się nimi zająć. Pomysły narodu włożono na dno słynnych zamrażarek i machnięto na nie ręką.