– Nakaz przetransportowania Dawida Kosteckiego do Aresztu Śledczego w Białołęce wydał Sąd Rejonowy dla Warszawy-Pragi-Północ. Służba Więzienna jest w tym przypadku organem wykonawczym – mówi mjr Elżbieta Krakowska, rzeczniczka Służby Więziennej. I dodaje: „Sąd posiada wiedzę, w której jednostce penitencjarnej przebywają osadzeni pozostający do jego dyspozycji".
Sędzia Marcin Kołakowski, rzecznik Sądu Okręgowego Warszawa-Praga, odpowiada: „Na temat miejsca pobytu zarówno oskarżonego, jak i świadka, nie udzielamy informacji" – odpisał nam rzecznik i podkreślił, że kwestię osadzania w jednostkach penitencjarnych reguluje rozporządzenie ministra sprawiedliwości z 13 stycznia 2004 r. Rzecznik sądu dodaje, że z rozporządzenia wynika, iż „osadzonego wzywanego z innych jednostek penitencjarnych do udziału w czynnościach procesowych kieruje się do aresztu śledczego położonego najbliżej siedziby organu wzywającego", i że „ izolowanie od siebie osób powiązanych następuje na podstawie pisemnej informacji organu dysponującego, zawierającej w szczególności ich dane osobowe".
Jak Franiewski
Dr Paweł Moczydłowski, były szef więziennictwa, jednak zaznacza: – Nie powinno się dopuszczać, aby oskarżony i świadek przebywali w tej samej jednostce. Jeśli już, to powinni być osadzeni w taki sposób, by nie mieli kontaktu nawet przez pośredników. I przyznaje, że w praktyce nie ma stuprocentowej gwarancji, że do kontaktów nie dojdzie.
Bokser nie złożył zeznań 1 lipca, bo proces odroczono, ale oskarżony i świadek spotkali się na sali sądowej. Miesiąc później Kosteckiego znaleziono martwego w celi. Dlaczego po pierwszej rozprawie nie odwieziono do Rzeszowa? Bo z sądu wpłynęła informacja o nowym terminie: 14 sierpnia.
Pytań jest więcej – jak to o sposób, w jaki bokser rozstał się z życiem. Oficjalnie przykryty kocem powiesił się na pętli z prześcieradła zaczepionej o górne łóżko. To szokuje.
– Według takiego samego scenariusza samobójstwo popełnił w 2004 r. celi niejaki Franiewski, oskarżony o kierowanie porwaniem i zabójstwem Krzysztofa Olewnika – mówi dr Moczydłowski, który zbadał ok. 100 więziennych samobójstw. – W ten sposób popełnia samobójstwo ktoś mający duże więzienne doświadczenie, a boksera trudno za takiego uznać. Zaznacza, że był młody, silny, nie miał depresji, miał za sobą rodzinę, a nadużyć dopuszczał się dla pieniędzy – w kryminale takiego się boją. Moczydłowski zauważa, że samobójcy w więzieniach, nim się targną na życie, „obserwują zwyczaje współwięźniów, tzw. mikroklimat i architekturę, bo tego potrzeba, by udanie rozstać się z życiem". – Kostecki trafił do aresztu w Warszawie na krótko i akurat tym czasie popełnił samobójstwo. Jest w tym coś dziwnego – podsumowuje.