Prezes Krajowej Rady Drobiarstwa: Głównym zagrożeniem spadku rentowności jest Ukraina

Ukraińska firma nie musi spełniać obecnie wymagań Unii Europejskiej, kosztownych procedur i badań, a ma nieograniczony dostęp do tego rynku – mówi Dariusz Goszczyński, prezes Krajowej Rady Drobiarstwa.

Publikacja: 12.01.2024 03:00

Prezes Krajowej Rady Drobiarstwa: Głównym zagrożeniem spadku rentowności jest Ukraina

Foto: zelaznastudio.pl

Branża drobiarska domaga się powrotu do ograniczania importu mięsa drobiowego z Ukrainy. Dlaczego ten import jest takim problemem?

Wszyscy widzimy w danych importu gwałtowny wzrost napływu mięsa drobiowego z Ukrainy, w 2023 r. to będzie już ok. 250 tys. ton, gdy kontyngenty obowiązujące przed liberalizacją handlu w 2022 r. sięgały jedynie 90 tys. ton. Nasi producenci nie są w stanie się zbliżyć do ich cen, bo Europejczyków obowiązują wymagania, których MHP, jeden gigantyczny ukraiński holding, zarejestrowany na Cyprze, nie musi przestrzegać. Nie jesteśmy w stanie konkurować z tańszymi produktami, które nie muszą spełniać tych samych wymagań.

Dlaczego cała branża europejska martwi się konkurencją ze strony jednej firmy, jednego producenta z Ukrainy?

W naszym sektorze mamy do czynienia z gigantyczną, dobrze zorganizowaną firmą, notowaną na giełdzie w Londynie. Oni otrzymują wsparcie finansowe z różnych źródeł, słyszę o gigantycznym wsparciu od światowych instytucji finansowych (480 mln dolarów pożyczki – red.). MHP to gigantyczny agroholding w rękach jednego oligarchy, ma 400 tys. ha gruntów, specjalizuje się w produkcji drobiu. Ma swoje zakłady w Ukrainie, Holandii, Słowenii, teraz buduje zakład w Chorwacji. W tej chwili ma idealną sytuację, nie musi spełniać warunków jakościowych UE, a sprzedaje na rynku Wspólnoty – więc po co ma szukać zbytu gdzie indziej? Komisarz Wojciechowski mówi o bezrefleksyjnym otwarciu rynku unijnego, że spowodowanie napływu bardzo dużych ilości towarów, które rozchwieją lub wręcz załamią rynek europejski, to realizowanie strategii Rosji, bo prowadzi do podburzania nastrojów w UE. Przed wojną MHP wysyłał swoje mięso do Arabii Saudyjskiej czy państw afrykańskich, teraz jest tam zastępowany przez produkty rosyjskie. Wpłynęły na to z jednej strony trudności w logistyce ukraińskich produktów, ale przede wszystkim łatwość lokowania produktu ukraińskiego na rynku UE.

Argumentem za liberalizacją handlu z Ukrainą jest wsparcie ukraińskiej gospodarki. Jeśli koncern MHP, główny importer drobiu do UE, jest zarejestrowany w raju podatkowym, to gdzie w takim razie płaci podatki?

Faktycznie mamy tutaj wątpliwości, czy my w tym wypadku pomagamy Ukrainie, czy ukraińskiemu oligarsze, który z jakiegoś powodu zarejestrował swoją spółkę na Cyprze, w raju podatkowym. Często opinii publicznej jest to przedstawiane, że w ten sposób, za pomocą liberalizacji handlu, pomagamy ukraińskiej gospodarce, ich rolnikom, ale w przypadku mięsa drobiowego wygląda to inaczej. MHP ma swój zakład w Holandii, tam trafia to mięso z Ukrainy, jest przepakowywane i wysyłane do różnych krajów w UE i do Wielkiej Brytanii. Mamy takie podejrzenie, że chodzi też o pokazanie, że jest to mięso holenderskie, ale to też kwestia ułatwienia logistyki. W efekcie polskie mięso jest wypychane ze swoich unijnych rynków eksportowych, ponieważ to wytwarzane przez MHP jest tańsze, a w dzisiejszych czasach cena ma główne znaczenie, zwłaszcza w kanałach horeca.

Jeszcze większy wzrost importu zanotowały jaja, w 2021 r. ukraińskie mięso drobiowe miało 13 proc. udziału w imporcie z krajów trzecich, w 2023 – 30 proc., a w wypadku jaj – przed wojną ich import zajmował 22,5 proc. importu z krajów trzecich, a w 2023 r. – już blisko 60 proc.

Czy inni konkurenci tak nie martwią firm europejskich?

Liberalizacja handlu przez Komisję Europejską sprawia, że z innych krajów ten import też rośnie, my również nie jesteśmy w stanie konkurować z cenami mięsa brazylijskiego, ale głównym zagrożeniem, który powoduje spadek rentowności, jest Ukraina.

Według danych Ministerstwa Rolnictwa w ubiegłym roku wartość eksportu drobiu nieznacznie spadła (o 3 proc.), choć wzrosła ilość wyeksportowanego mięsa. To nietypowe zjawisko w roku dwucyfrowej inflacji. Z czego to wynika?

W UE handluje się głównie filetem drobiowym, dlatego napływ 250 tys. ton głównie filetów ukraińskich to bardzo duże obciążenie dla rynku wspólnotowego. Dla polskiego mięsa drobiowego głównym rynkiem zbytu jest rynek unijny, więc spadek wartości wysłanego mięsa bardzo mocno przekłada się na spadek rentowności całej produkcji drobiarskiej.

Wysłaliście państwo apel, że sprzeciwiacie się liberalizacji handlu z Ukrainą. Czego się dokładnie domagacie?

Już po pierwszym roku liberalizacji handlu z Ukrainą mocno odczuliśmy wzrost importu z Ukrainy i apelowaliśmy o przywrócenie kontyngentów, niestety z niepokojem obserwujemy, że dyrekcja ds. handlu w UE proponuje, by dalej nic z tym nie robić i udawać, że wszystko jest w porządku. Służby komisarza Wojciechowskiego odpowiedzialne za rolnictwo podzielają nasze obawy. Nie chodzi nam o to, by zamykać granice, ale by wrócić do takich limitów i kontyngentów, w takich ilościach, które nie spowodują załamania unijnego rynku. Przed wybuchem wojny rynek unijny był poukładany, proponujemy, by przywrócić kontyngenty wg średniej z 2021 i 2022 r., to daje ok. 120 tys. ton, to pozwoli zarówno na funkcjonowanie ukraińskiemu podmiotowi, ale i przywróci rentowność produkcji. Jednocześnie oczekujemy, że UE wprowadzi ułatwienia w tranzycie tego mięsa do państw trzecich. Dziś nastroje w sektorze już są bardzo złe, a będą jeszcze gorsze.

Jak wyobrażacie sobie konkurowanie z produkcją z Ukrainy, gdy ten kraj dołączy do UE, jeśli już dziś jest dla was takim obciążeniem?

Wspieramy stanowisko ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego, wyrażone w liście do komisarza ds. handlu Valdisa Dombrovskisa. Potrzebujemy znaleźć mechanizm, który pozwoli funkcjonować jednym i drugim przez dłuższy czas. Obecna sytuacja jest najgorsza, bo ukraińska firma nie musi spełniać wymagań UE, kosztownych procedur i badań, a ma nieograniczony dostęp do tego rynku. Gdy Ukraina zostanie objęta unijnymi wymaganiami, te różnice zaczną się zacierać. Nie będzie aż takiej dysproporcji w kosztach produkcji i w jakości mięsa. Musimy to jednak tak poukładać, by być w stanie przetrwać, funkcjonując na wspólnym rynku, dlatego propozycja ministerstwa, mówiąca o wypracowaniu środków ochronnych dla unijnych producentów, ma nasze pełne poparcie. Jeśli to nie zostanie zrobione, to sektor drobiarski na obecnych warunkach tej konkurencji nie przetrwa.

Jak wygląda pozycja Polski w UE?

Jesteśmy największym producentem w UE, produkujemy ponad 3 mln ton, ponad 60 proc. eksportujemy głównie do UE, poza tym do Afryki, Azji, od ubiegłego roku na Filipiny. Z państw trzecich najwięcej lokujemy w Wielkiej Brytanii, gdzie też mocno odczuwamy obecność MHP.

Brał pan udział w unijnych misjach gospodarczych z komisarzem Januszem Wojciechowskim?

Tak, w ubiegłym roku KE zorganizowała misje do Japonii i Indii, rok wcześniej do Wietnamu i Singapuru, w kwietniu tego roku lecimy do Chin. O ile na rynkach Singapuru, Wietnamu, Japonii mamy już wszystko poukładane, o tyle Indie są dla nas nowym, przyszłościowym rynkiem. Wizyta pozwalała na uzgadnianie regionalizacji związanej z grypą ptaków. To kluczowe dla przyszłości eksportu, bo wtedy w razie wystąpienia przypadku grypy ptaków eksport zostaje wstrzymany z danego regionu, województwa czy strefy, a nie z całego kraju. Część krajów, jak RPA, dla ochrony swojego rynku nie chcą się zgodzić na regionalizację, i tam nie planujemy akcji marketingowych. Jednak KE prowadzi rozmowy nt. umowy o liberalizacji handlu z Indiami, bardzo to wspieramy.

Jak wygląda sytuacja ptasiej grypy w Polsce?

Migracje ptaków przyspieszają, gdy występują chłody, Polska jest na szlaku migracji, dlatego w zimie zawsze obserwujemy nowe ogniska ptasiej grypy. Ubiegły rok i tak był łaskawy dla Polski w porównaniu z innymi krajami, mieliśmy 68 ognisk.

W tym tygodniu wybito 39 tys. kaczek i 30 tys. indyków na zachodzie Polski, właśnie z powodu ptasiej grypy. Dla laików to bardzo dużo, jak państwo na to patrzycie?

To są duże ilości. Grypa ptaków, niegroźna dla ludzi, bardzo mocno uderza w eksport. Dzięki umowom o regionalizacji, gdy gdzieś w Polsce wystąpi grypa ptaków, to wstrzymywany jest do danego kraju, np. do Filipin, eksport jedynie z tego województwa. Dlatego dążymy do podpisywania umów regionalizacji na jak najniższym poziomie, np. stref czy powiatów. Niestety Filipiny i inne kraje akceptują regionalizację na poziomie województw, wtedy każde ognisko jest już problemem, to utrudnia eksport, ale cieszymy się, że zgodzili się choć na to. Filipiny przyznały tę regionalizację Polsce jako pierwszemu krajowi UE. Grypa ptaków usunęła polski drób choćby z rynku Japonii, gdzie byliśmy do 2019 roku, ale w ubiegłym roku Japonia się zgodziła na regionalizację na poziomie województw, teraz KE prowadzi rozmowy, by zgodzili się na regionalizację na poziomie stref. W lutym Krajowa Rada Drobiarstwa jedzie z misją do Japonii na targi SMTS i będziemy rozmawiać o przywróceniu współpracy.

Czy można się jakoś zabezpieczyć przed ptasią grypą?

Jedynym sposobem na ograniczenie występowania grypy ptaków jest bardzo skrupulatne zabezpieczenie ferm drobiu przed wniknięciem wirusa, czyli stosowanie zasad bioasekuracji. W tej chwili prowadzone są prace nad szczepieniami. Francuzi w 2022 r. zostali mocno uderzeni w sektorze kaczek, dlatego postanowili zacząć szczepić kaczki, ale to prowadzi jednak do komplikacji w eksporcie, bo nie wszystkie kraje dopuszczają szczepienia i Francja natychmiast została zamknięta przez Japonię, Tajwan, USA, dlatego dla Polski, która eksportuje 60 proc. produkcji, taka sytuacja byłaby bardzo niebezpieczna.

Dariusz Goszczyński

Jest prezesem Krajowej Rady Drobiarstwa od 2022 r., wcześniej od 2019 r. był dyrektorem generalnym KRD. Zaczął karierę od pracy w Ministerstwie Rolnictwa, gdzie spędził 13 lat do 2016 r., w tym jako dyrektor Departamentu Oznaczeń Geograficznych i Promocji. Następnie przez trzy lata był dyrektorem działu agro Alior Banku. Absolwent SGGW (1999 r.).

Branża drobiarska domaga się powrotu do ograniczania importu mięsa drobiowego z Ukrainy. Dlaczego ten import jest takim problemem?

Wszyscy widzimy w danych importu gwałtowny wzrost napływu mięsa drobiowego z Ukrainy, w 2023 r. to będzie już ok. 250 tys. ton, gdy kontyngenty obowiązujące przed liberalizacją handlu w 2022 r. sięgały jedynie 90 tys. ton. Nasi producenci nie są w stanie się zbliżyć do ich cen, bo Europejczyków obowiązują wymagania, których MHP, jeden gigantyczny ukraiński holding, zarejestrowany na Cyprze, nie musi przestrzegać. Nie jesteśmy w stanie konkurować z tańszymi produktami, które nie muszą spełniać tych samych wymagań.

Pozostało 93% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Przemysł spożywczy
Zniknęły procenty. Fatalna pomyłka producenta popularnego polskiego piwa
Przemysł spożywczy
Kotlet hodowany z komórki powstanie w Polsce? NCBiR dał 9 mln na badania
Przemysł spożywczy
Restauracje znów na fali. Boom na foodtrucki i posiłki zamawiane online
Przemysł spożywczy
Kolejna ukraińska sieć próbuje sił w Polsce. Tym razem chodzi o kawiarnie
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Przemysł spożywczy
Znika polski browar z tradycjami. Sąd ogłosił upadłość