Wiele krajów borykających się z terroryzmem wprowadza zasadę odpowiedzialności zbiorowej za działalność terrorystyczną. Do Izraela dołączyła ostatnio półformalnie Rosja. Za chwilę kraje zachodnioeuropejskie też będą musiały rozważyć zasadność tego rodzaju prawodawstwa.
Ostatnie zamachy terrorystyczne w Paryżu zapewne skłonią polityków i opinię publiczną do analizy, jakie zmiany w prawie należałoby wprowadzić, aby zminimalizować niebezpieczeństwo dalszych zamachów ze strony fanatyków muzułmańskich. Sytuacja jest o tyle nietypowa, że chodzi tu o osoby gotowe na poniesienie śmierci w imię zasad religijnych. Niewielka jest więc szansa, że dotychczasowe rozwiązania prawne są w stanie tu cokolwiek dać. Obliczone są one przecież na resocjalizację bądź izolację przestępcy. Znikome jest tu oddziaływanie prewencyjne kary pozbawienia wolności, chociażby i bezterminowej. Dla zamachowców wolność osobista nie była przecież najważniejsza! Podobnie nie można liczyć, że służby specjalne będą w stanie wykryć wszystkie planowane ataki terrorystyczne.
Trudne do zaakceptowania
W tej sytuacji uwaga zwrócona będzie zapewne na dwa kraje, które w ostatnich latach borykały się ze zjawiskiem terroryzmu fundamentalistów islamskich i którym udało się w pewnej mierze go powstrzymać. Mam tu na myśli Izrael i Rosję. W obu przypadkach okiełznać terroryzm udało się za pomocą instrumentów, które wydają się nam całkowicie obce i związane są z daleko idącym naruszaniem podstawowych praw osób podejrzanych o przestępstwa albo i nawet podstawowych praw obywatelskich. Mam tu na myśli szeroko stosowaną inwigilację, posługiwanie się niekonwencjonalnymi technikami w celu wymuszenia informacji, prewencyjne aresztowania bez wyroku osób podejrzanych o działalność terrorystyczną, profilowanie narodowościowe i religijne grup społecznych pod kątem potencjalnego niebezpieczeństwa i z tej przyczyny ograniczanie członkom tych grup praw obywatelskich czy też w końcu stosowanie represji wobec członków rodziny osób należących do grup terrorystycznych.
Izrael już kilka lat temu wprowadził regułę, że dom, w którym mieszkał terrorysta, jest burzony. Wzbudziło to wiele słów potępienia ze strony liberalnych środowisk zachodnich. Powiedzieć można wręcz, że im mniejsze było bezpośrednie niebezpieczeństwo zamachów dla danego kraju, tym łatwiej było o potępianie Izraela. Abstrahując od oceny moralnej, zauważyć można, że tego rodzaju praktyki wywarły skutek prewencyjny. Obecnie zamachy w Izraelu są rzadkością.
Miesiąc temu podobne praktyki nieformalnie zaczęła stosować Czeczenia. Zgodnie z deklaracją jej prezydenta domy zamachowców będą burzone, a rodziny wypędzane z Czeczenii. Z późniejszych informacji wynika, że istotnie, tego rodzaju represje są tam stosowane. Stosuje je nie oficjalny aparat państwa, lecz „nieznani sprawcy". Rząd rosyjski oficjalnie tego rodzaju praktyk nie pochwala ani też nie potępia. Jednakże oglądając wiadomości rosyjskiej telewizji, podające informacje o deklaracji prezydenta Kadyrowa i komentarze rosyjskich polityków, odniosłem wrażenie, że jego oświadczenie spotkało się z pełnym zrozumieniem. Może więc to być swoisty balon próbny przed wprowadzeniem tego typu rozwiązań w całej Rosji.