Reklama
Rozwiń
Reklama

Agnieszka Olszewska, prezes UZP: Odwołania w przetargach będą droższe

Musimy znaleźć pewien balans, który z jednej strony zapewni możliwość bronienia swych praw przedsiębiorcom, ale z drugiej pozwoli na szybkie rozpoznawanie odwołań – mówi Agnieszka Olszewska, prezes Urzędu Zamówień Publicznych.

Publikacja: 29.12.2025 04:31

Agnieszka Olszewska, prezes UZP: Odwołania w przetargach będą droższe

Warszawa, 12.06.2025. Prezes Urzędu Zamówień Publicznych Agnieszka Olszewska podczas otwarcia międzynarodowej konferencji „Ewolucja przepisów UE dotyczących zamówień publicznych: od dyrektyw z 2014 r. do podejścia sektorowego” w Hotelu Bellotto

Foto: Szymon Pulcyn/PAP

Ostatnio, zwłaszcza wśród polityków, znów modne zrobiło się hasło polonizacji zamówień publicznych. Pytanie, czy w sytuacji, gdy prawo unijne nakazuje nam równo traktować wykonawców z całej UE, w ogóle można mówić o polonizacji?

Pewnie lepsze byłoby mówienie o uwzględnianiu komponentu krajowego w łańcuchach dostaw, bo rzeczywiście musimy pamiętać, że podlegamy dyrektywom UE, które zabraniają nam stosowania preferencji krajowych. Jeszcze lepszym określeniem jest local content, które pozwala na uwzględnianie uwarunkowań lokalnych, choćby poprzez wspieranie małych i średnich przedsiębiorców działających na lokalnym rynku, oczywiście przy zastrzeżeniu, że nie może to być rozumiane jako preferencje krajowe, bo te są zakazane.

Czytaj więcej

Zmowa przetargowa Budimexu. Wyrok może utrudnić walkę o kolejne kontrakty

Temat polonizacji powrócił m.in. w związku ze zmianą regulacji rynku zamówień wynikającą z orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawach Kolin i Qingdao. Nowelizacja, która weszła w życie 9 września 2025 r. dała zamawiającym możliwość ograniczenia dostępu do polskiego rynku wykonawcom z tzw. państw trzecich. Ta zmiana wpisuje się w dyskusję o polonizacji, a szerzej o uczciwej konkurencji, która nie do końca była zachowywana, gdy w przetargach brały udział podmioty z państw, które bardzo często były subsydiowane i składały oferty cenowo korzystniejsze niż podmioty z Unii Europejskiej, w tym również z Polski.

Czy to źle? Jeśli obce państwo chce dopłacać do naszych zamówień publicznych, to może powinniśmy się z tego cieszyć?

Tylko to odbywa się kosztem rynku krajowego, czy też szerzej europejskiego. Jest to zachwianie strategii, którą państwa członkowskie mają na rozwój przedsiębiorczości w swoich krajach, prawda? Przedsiębiorcy unijni nie mogą rywalizować z ofertami z państw takich jak Chiny, kalkulowanymi poniżej kosztów. Tym bardziej że muszą uwzględniać choćby aspekty środowiskowe czy społeczne, których nie uwzględniają firmy z państw trzecich. Dodatkowo niska cena często oznacza złą jakość.

Reklama
Reklama

Czy UZP ma już dane, jak często zamawiający korzystają z możliwości zamknięcia swych przetargów przed firmami z państw takich jak Chiny, Turcja czy Indie?

Pełnego obrazu nie mamy, bo jesteśmy wciąż w przededniu reformy, która ma się dokonać w zakresie analizy danych o rynku zamówień publicznych. Natomiast opierając się chociażby na odwołaniach składanych do Krajowej Izby Odwoławczej czy kontrolach prowadzonych przez UZP widzimy, że najwięksi zamawiający, prowadzący największe inwestycje, korzystają z możliwości wyłączenia podmiotowego wykonawców z państw trzecich.

Nowe przepisy dały też możliwości wyłączenia przedmiotowego, zamknięcia rynku np. na chińskie towary, nawet gdy oferują je polscy wykonawcy. To jednak wymaga wpisania określonych postanowień do specyfikacji. Te wyłączenia też już są stosowane?

Z pewnością dużo rzadziej. Być może jeszcze nie wszyscy wiedzą, jak te przepisy stosować. Bo to wymaga określenia kraju pochodzenia, odniesienia się do unijnego kodeksu celnego, co nie zawsze jest łatwe. Rozmawiamy już z profesjonalistami z tej dziedziny, żeby móc przygotować wytyczne obrazujące, jakie są możliwości w tym zakresie. Przede wszystkim ważne jest jednak rozeznanie, co polski rynek jest w stanie zaproponować.

Czytaj więcej

To polskie firmy mają realizować inwestycje w Polsce. Rząd opracowuje zasady

Pytanie tylko, czy zamawiający, nawet mając rozpoznany polski rynek, zechce z niego skorzystać. Przy ograniczeniach budżetowych często woli wybrać to, co jest najtańsze.

Tutaj dużą rolę może odegrać polityka zakupowa państwa, czyli dokument przyjmowany na cztery lata przez Radę Ministrów i określający strategiczne cele państwa w obszarze zamówień publicznych. Obecnie konsultowany projekt polityki zaproponowany na kolejne cztery lata zawiera wytyczne, uwzględniające m.in. aspekty społeczne, pobudzanie innowacyjności, wspieranie MŚP i wiele innych kwestii. Kiedy prezentowałam propozycję założeń tego dokumentu, to na slajdach pokazałam dwa akweny. Po jednym pływają stateczki w różnych kierunkach, bez ładu i składu, po drugim, wszystkie łódki różnych rozmiarów płyną w jednym kierunku. Ten kierunek wyznacza właśnie polityka zakupowa państwa.

Zamawiający nie muszą się jednak do tej polityki zakupowej państwa stosować. Od lat przepisy nakazują stosowanie kryteriów pozacenowych i choć formalnie są one wskazywane, to jednak najczęściej ograniczają się do terminu realizacji zamówienia czy warunków gwarancji. I tak więc cena decyduje o zwycięstwie w przetargu. Nie wystarczy zmiana przepisu czy wydanie wytycznych. Ostatecznie liczy się zmiana mentalności.

Podkreślę, że polityka zakupowa państwa jest wiążąca dla jej adresatów, a więc przede wszystkim dla jednostek administracji rządowej. Dla pozostałych zamawiających publicznych jest drogowskazem dla obszaru zakupów publicznych w zakresie realizacji celów ważnych z punktu widzenia państwa. Odnosząc się do kwestii mentalności – tak, to zdecydowanie najtrudniejsze zadanie. Jednak na podstawie spotkań, które prowadzimy, widzimy, że jest to możliwe. Często osoby odpowiedzialne za procesy zakupowe potrzebują po prostu podpowiedzi. Staramy się ich udzielać, np. wskazując, jakie korzyści dla zamawiającego przynosi właściwie przeprowadzony dialog konkurencyjny, wstępne konsultacje rynkowe, czy rzetelnie dokonana analiza potrzeb i wymagań. Ta zmiana podejścia nie jest łatwa, ale powoli zaczyna być dostrzegalna. Tym bardziej że zasada efektywności została wpisana do prawa zamówień publicznych. Dzisiaj zamówienia publiczne są nie tylko procedurami dla samych procedur, ale środkiem do osiągania celów uznanych przez państwo za ważne.

Jak już jesteśmy przy celach, to jakie stawia pani przed sobą na kolejny rok? Wiem, że jest ich pewnie wiele, dlatego poproszę o wskazanie trzech najważniejszych.

Na pewno jeden z nich dotyczy regulacji. Chyba najważniejszy obszar to środki ochrony prawnej. Mierzymy się w tej chwili z drastycznym wzrostem liczby składanych odwołań w ramach postępowań o udzielenie zamówień publicznych. Na pewno zależy mi również na kontynuacji kampanii edukacyjnej – Akademii Zakupów Publicznych – i dalszym uświadamianiu uczestników rynku, jak prowadzić procesy zakupów publicznych, żeby one były w sposób efektywny realizowane z uwzględnieniem celów wyznaczanych przez zamawiającego, ale również z uwzględnieniem polityki zakupowej państwa. Planujemy również zmiany w obszarze kontroli. Obejmą one wprowadzenie trzeciego rodzaju kontroli – kontroli systemowych – które mają dotyczyć kluczowych mechanizmów funkcjonowania całego systemu zamówień publicznych. Warto też wspomnieć o wyzwaniu na szczeblu unijnym – w połowie roku Komisja Europejska zaproponuje nowe regulacje dotyczące zamówień publicznych. Będziemy, razem z całym rynkiem, uczestniczyć w pracach nad tymi propozycjami.

Reklama
Reklama

Zatrzymajmy się przez chwilę przy odwołaniach do KIO. Rzeczywiście jest ich dużo więcej niż wcześniej. Czy dobrze rozumiem, że mówi pani o ograniczeniu możliwości ich składania poprzez regulacje prawne?

Tak. Musimy znaleźć pewien balans, który z jednej strony zapewni możliwość bronienia swych praw przedsiębiorcom, ale z drugiej pozwoli na szybkie rozpoznawanie odwołań. Przez lata ten balans był zachowany, ale zmieniły się przepisy dotyczące chociażby rażąco niskiej ceny i obserwujemy olbrzymi wzrost odwołań z tym związanych. Walka konkurencyjna zaczęła przybierać niepokojące rozmiary.

To chyba dobrze, że wykonawcy konkurują i wykorzystują dane im przez prawo możliwości?

Tak, ale konkurencja nie powinna prowadzić do nieefektywności dla procesów inwestycyjnych, bo dzisiaj obserwujemy znaczne wydłużenie procedur. Składanie odwołań dotyczących nieistotnych aspektów realizacji zamówienia niczemu nie służy. Odwołania coraz częściej dotyczą niuansów, które nie mają wpływu na realizację zamówienia publicznego, ale mają przepotężny wpływ na wydłużenie procedury.

Czyli można spodziewać się podwyższenia wysokości wpisu, jaki wykonawcy wnoszą od odwołań?

Tak, chcemy zaproponować rządowi podwyższenie wysokości wpisu od odwołań do KIO. Rozmawiamy o tym z uczestnikami rynku i mogę powiedzieć, że jest wielu, także po stronie wykonawców, którzy uważają, że obecne kwoty są po prostu zbyt niskie. Przy czym propozycja podwyższenia będzie dotyczyła przede wszystkim tych największych postępowań, o milionowych wartościach.

Dziś wpis od odwołania, w zależności od rodzaju przetargu i tego, kto go organizuje, wynosi od 7,5 tys. zł do 20 tys. zł. Jakich podwyżek mogą spodziewać się wykonawcy?

Za wcześnie, by mówić o konkretnych kwotach. Natomiast przyznaję, że w niedługim czasie wykonawcy mogą spodziewać się podwyższenia wysokości wpisu. Właśnie taki proces będziemy uruchamiać. Wystąpiliśmy już o stosowne pełnomocnictwo do ministra i trwają rozmowy z różnymi podmiotami w tym celu, chociażby z Głównym Urzędem Statystycznym. Warto pamiętać, że wpis nie zmieniał się od 15 lat. Przy czym przed 2010 r. górny limit był nawet dwukrotnie wyższy, bo wynosił 40 tys. zł. Czas już więc, by urealnić koszty postępowania przed KIO.

Planuje pani też inne zmiany dotyczące odwołań? Ograniczenie zakresu przedmiotowego?

Raczej doprecyzowanie przepisów prawa w taki sposób, żeby nie budziły wątpliwości, które dzisiaj są podstawą do składania kolejnych odwołań. Przede wszystkim w zakresie rażąco niskiej ceny oraz pewnych aspektów wykluczania wykonawców. Chodzi o przewidywalność prawa, która sama w sobie jest olbrzymią wartością. Bo jeżeli dzisiaj uczestnicy rynku widzą, że w podobnym stanie faktycznym mogą uzyskać wynik skrajnie różny, to niestety jest to powodem do tego, że liczba podmiotów odwołujących wzrasta. Gdyby wynik był bardziej przewidywalny, już z przepisu by wynikało, że jedno rozwiązanie jest właściwe, to z całą pewnością orzecznictwo zarówno KIO, jak i później Sądu Zamówień Publicznych, będzie bardziej jednolite. A to z kolei spowoduje mniejszą liczbę odwołań.

A może zamiast ograniczać możliwość korzystania ze środków ochrony prawnej, poprawić efektywność działania KIO i UZP?

Proszę sobie wyobrazić, że mamy określoną grupę pracowników, którzy dostają w ciągu ostatnich trzech lat dwukrotnie więcej odwołań. Nie mamy możliwości zwiększenia tych zasobów, nie mamy możliwości adekwatnego do dzisiejszych potrzeb zwiększenia infrastruktury, dzięki której są realizowane te procesy, czyli liczby sal i sprzętu. Nie ma możliwości utrzymania dotychczasowego standardu, w tym terminowości wyroków przy takim wzroście liczby odwołań.

Reklama
Reklama

Prawo zamówień publicznych wskazuje instrukcyjny termin 15 dni na rozpatrzenie odwołania. Ile czeka się średnio na wyrok w tej chwili?

To zależy od okresu, jaki bierzemy pod uwagę. W zależności od intensywności wpływu średni czas w 2025 r. wahał się od 21 do 30 dni. Problem jest poważny – na koniec listopada było już ponad 5,3 tys. wniesionych odwołań, czyli dużo więcej niż w całym 2024 r. Już wtedy mieliśmy rozpisane sale na rozprawy do końca roku, a na styczeń kolejnych 400. Doszliśmy do granic możliwości. Przy tak dużym wzroście liczby odwołań dotrzymanie ustawowego terminu na rozstrzygnięcie odwołania zwyczajnie nie jest już możliwe. Skalę zjawiska, z którym się mierzymy, pokazuje analiza danych na przestrzeni lat. Przez pierwsze 11 miesięcy 2025 r. rozpoznano o 1/3 więcej odwołań niż w analogicznym okresie 2022 r., choć liczba osób, które zajmują się całym procesem rozpatrywania odwołań pozostaje praktycznie taka sama. Do tego dochodzi cała korespondencja wokół odwołań. W rejestrze korespondencji to już łącznie ok. 105 tysięcy pozycji w tym roku.

Wspomniała pani o zaostrzającej się walce konkurencyjnej. O ile widać ją we wzroście liczby odwołań, to średnia liczba ofert składanych w przetargach nie zwiększyła się znacząco.

Niestety, patrząc na wskaźniki na rynku europejskim jesteśmy na niechlubnym pierwszym miejscu pod względem udziału w procedurach krajowych postępowań z jedną ofertą. Jest ich blisko 50 proc. Ten wskaźnik w ostatnich latach nieco się poprawia, ale rzeczywiście mamy z tym problem. Myślę, że przyczyn tego jest wiele. Zleciłam wykonanie analiz, by je zidentyfikować i mam nadzieję, że z czasem wraz z realizacją wielu inicjatyw, które podejmujemy, konkurencja zacznie rosnąć. Ja często mówię, że jeżeli chcemy mówić o efektywnych zamówieniach publicznych, to nie możemy się skupiać, tak jak przez te 30 lat, na części procesu zakupowego, tylko musimy patrzeć szerzej na cały proces, właściwie go zaopiekować pod względem organizacyjnym poprzez właściwe przypisanie ról i odpowiedzialności dla wszystkich uczestników tego procesu, bo w całej organizacji nie tylko pracownicy komórki zamówień publicznych realizują postępowanie o udzielenie zamówienia publicznego. Ważny jest też dialog z rynkiem, wykorzystanie choćby wstępnych konsultacji rynkowych, żeby pozyskać wiedzę o przedmiocie zamówienia, a nie tylko opierać się na własnych doświadczeniach. Ważne jest też dostosowanie trybu udzielania zamówienia. Najczęściej stosowany przetarg nieograniczony nie daje wielkich możliwości w zakresie dialogu z wykonawcami. Ustawa p.z.p. daje możliwość wyboru też innych trybów, a także nadal niewykorzystywanych przez zamawiających instrumentów, które odpowiednio zastosowane mogą pozytywnie wpłynąć na efektywność zakupów publicznych.

Prawo karne
Nieoficjalnie: Polski ambasador we Francji i znany polityk PiS zatrzymani przez CBA
Konsumenci
Co czeka frankowiczów w 2026 r.?
W sądzie i w urzędzie
Rząd zdecydował: będzie nowa usługa w aplikacji mObywatel
Prawo drogowe
Do więzienia za brawurową jazdę. Prezydent podpisał ustawę, ale ma wątpliwości
Zmiany w przepisach podatkowych
Co nowego w podatkach w 2026 r.? Szykuje się przewrót w księgowości
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama