Zasady autoryzacji zmienia rządowy projekt noweli prawa prasowego. Jest po pierwszym czytaniu w sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu.
Liczy się czas
Jeśli rozmówcy nie umówią się inaczej, w dziennikach czas na autoryzację ma wynosić sześć godzin, tak samo w portalach internetowych, choć tego wyraźnie nie zapisano. W czasopismach autoryzacja ma nastąpić w ciągu 24 godzin. Co ważniejsze, niedokonanie autoryzacji w terminie lub jej odmowa uprawni dziennikarza do opublikowania tekstu.
Rygorom autoryzacji nie będzie podlegać przekazanie dziennikarzowi nowych informacji lub wątków, a także zmiana kolejności wypowiedzi. Dziennikarz będzie miał prawo opublikować pierwotną wersję wypowiedzi. Chodzi o to, by nie dochodziło do zmiany wymowy wypowiedzi czy wywiadu.
Utrzymano zasadę, że dziennikarz nie może odmówić autoryzacji rozmówcy, który udziela mu informacji, a nie np. komentuje. Będzie jednak musiał informować rozmówcę o przysługującym mu prawie. A to może prowadzić do wielu komplikacji, bo nie wszystkie wypowiedzi i nie wszystkich rozmówców są w tekście wykorzystywane. Formalizowanie rozmowy już na jej wstępie może więc utrudniać pracę.
– Uważam, że przedstawiony mechanizm autoryzacji może się okazać niewydolny. Już sam obowiązek informowania o prawie do autoryzacji wydaje się przerostem formy nad treścią – wskazuje prof. Bogudar Kordasiewicz, specjalista od prawa prasowego. – Jesteśmy w XXI w., ludzie są świadomi tego prawa. Co więcej, wywiadów udzielają na ogół osoby ponadprzeciętne. Nie sądzę, by istniała rzeczywista potrzeba obowiązku informacji.